piątek, 12 września 2014

Od Luny

 Zbiegłam na dół do salonu. Był pusty, jak zwykle moja siostra musiała wyjść do pracy. Teraz spędzała dużo czasu z Derekiem a ja mogłam siedzieć w swojej samotni zamknięta na cztery spusty. Dziś był piątek, czyli ostatni dzień w szkole. Czwartek sobie odpuściłam, nie poszłam do szkoły. Nie chciałam. Po tym jak rzuciłam fajki, a następnie przestałam także pić, trochę mi odbijało. Ale Bronx i Szron wiedzieli co robić, tak samo Dave. Mich dziwnie się zachowywała, ale zapewniała mnie, że jest wszystko w porządku. Szczerze w to wątpiłam, nie wydawało mi się, żeby była taka smętna. Zwykle jest uśmiechnięta i gotowa do złośliwych uwag jeśli chodzi o naszych wilczych przyjaciół. 
 Zeszłam z białych,drewnianych schodów i powoli, wymierzając sobie kierunek - kuchnia. Jednak ta wygodna kanapa aż prosiła się, by na nią paść. 
Tak. Moje życie było takie żałosne. Ale nie miałam już co robić, nie miałam ochoty żyć. Moja siostra jest już pełnoletnia, teraz tylko co jakiś czas wraca do domu. Mich nie pojawia się na lekcjach, a Julie cały czas jest zabiegana. 
Rodzice zostawili trochę pieniędzy dla nas. Ale przecież to jest na czarną godzinę. Dla mnie lub Kayt. Ona sama zarabia, i to dużo. Czasem zastanawiam się, jaką podjęła pracę, bo dziwne, że zarabia tak duże pieniądze. A Derek? On to już w ogóle...
Patrzyłam na taras, który według mnie był piękny. Jak cały dom. Jednak kiedy wchodziło się do środka czuło się miłość. Jednak jej już tu nie ma. Moja mama, która zawsze była dla mnie wszystkim, ta ''nie prawdziwa'' wprowadziła w ten dom tyle miłości... A moja biologiczna matka nie żyje. Ojca nie znam. Nie chcę go poznawać. Nie chcę mieć nic z nim wspólnego. A co, jeśli już go widziałam kiedyś? Pewnie ta wiadomość nawet mną nie ruszy. Bo co? Powrócił ojczulek i spyta się gdzie jest mamusia? Jasne. Według mnie nie ma idealnych ojców. Każdy ma coś na sumieniu. Albo każdy chce zostawić daną rodzinę. Dla mnie to już nie ma znaczenia. Jestem sierotą.
 Kiedy tam patrzyłam na ten salon i wszystko w okół... Boże, jak tu nieskazitelnie czysto. Tylko w moim pokoju jest niewyobrażalny bałagan, a wszędzie porządek. W kuchni sama działam bardzo rzadko. Mało jem.

Po jakimś czasie ruszyłam do szkoły. Przeboleje te kilka godzin. Na dodatek w klasie, gdzie jest ogólnie spokój. Ale w innych klasach? Masakra. Julie siedziała skupiona na lekcji, a ja wyjęłam książkę i zatopiłam się w lekturze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz