piątek, 5 września 2014

Od Luny

Kiedy zadzwonił dzwonek dopadła mnie Mich. Julie romansowała z Tonym który właśnie ją odwiedził, a moja siostra gdzieś zniknęła z Derekiem. Mich była jakaś dziwnie zadowolona, ale zaraz zrozumiałam, że nie zupełnie. Złość i zaskoczenie dało się wyczuć. Gestykulowała tak energicznie, że bałam się czasem, że dostanę z łokcia czy z liścia.
-Bronx cały czas mnie podrywa. Dasz wiarę?
Zaśmiałam się i zamknęłam szafkę wkładając tam niektóre książki. Pociągnęła mnie za rękę na parking i z uśmiechem oświadczyła mi, że jadę dziś do niej.
Och, czyli zobaczę Leo? Kocham Cię, Mich!
-Nie mogę..
Co?! Nie,nie,nie! 
-To znaczy.. Mogę... tylko muszę napisać to mamie.
-To napiszesz w drodze, ok?
-Dobrze.-Wzruszyłam ramionami i wysłałam wiadomość którą zdążyłam wcześniej napisać.
Mama odpisała w błyskawicznym tempie zgadzając się. Kiedy podeszłam do obeznanego mi już samochodu który kojarzył mi się z trzęsieniem ziemi i zagładą, ujrzałam na miejscu kierowcy Leo.
-Cześć.-Westchnęła Mich i usiadła z tyłu, zajmując moje miejsce.
Zrobiła to specjalnie? 
Dam słowo, że widziałam jak się uśmiecha w moją stronę!
-Witaj Em.-Uśmiechnął się i spojrzał mi w oczy.-Co się stało?
-Nic.-Odwróciłam wzrok.
Zauważył moje zakłopotanie i malutkie szczęście, że usiadłam koło niego. Tylko nie znał powodu mojego dziwnego zachowania.
-Na pewno? Boisz się ze mną jechać?
-Nie,nie boję się.-Zapewniłam go.
Nie skłamałam. Nie boję się teraz. Jeździ może jak wariat ale przynajmniej ma takiego fuksa, że wymija w odpowiednim momencie... Może ma jakiś dar...?
-Hmm... A jeśli powiem, że nie ruszę się stąd dopóki nie powiesz mi, co się dzieje?
-A jedno proste NIC SIĘ NIE STAŁO nie wystarczy?-Zaraz pożałowałam swojego ostrego tonu.-Przepraszam Leo. -Spuściłam wzrok.
-Nic się nie stało. W porządku. Masz gorszy dzień.
-W cale nie.-Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się zdejmując maskę którą założyłam przed wejściem na parking.
-Teraz lepiej.-Uśmiechnął się i ruszył.
Boże... Jaki on jest seksowny... Ten uśmiech... te mięśnie... ten głos... taki opanowany i pewny...
Po chwili dostałam sms-a od Mich:

Nie interesował się żadną dziewczyną od czasu gimnazjum, jak mówili mi jego kumple.Dziwne jak cię traktuje. Jak się w Tobie zauroczył to padnę chyba i zacznę mu gratulować! :D

Uśmiechnęłam się i posłałam jej tylko spojrzenie mówiące ''Serio?''
W domu Mich zasiadłyśmy przed telewizorem i zaczęłyśmy oglądać jakiś horror. Namówiłam ją na niego, bo ona sama nie lubiła ich oglądać. Ale po piętnastu minutach  namowy udało mi się przekonać ją do horroru pod warunkiem, że będzie on mało straszny.
Ja na to: A jaki ma być horror? Oglądając coś tak fantastycznego trzeba się bać. Strach jest nieunikniony kiedy ogląda się coś takiego. To nie komedia ani dramat.
Ona z kolei odparła: No dobrze. A jaki tytuł?
Gdy wyszukałam coś co z pewnością by się jej nie spodobało, uśmiechnęłam się i nic nie odpowiedziałam. Wiedziała już, że to ma być niespodziewanka.

Oglądając film Demony sama się bałam. Oglądałam go pierwszy raz. Zostałam na noc dziś u Mich, bo mnie o to prosiła. Ojca Mich nie było w domu, napisał, że będzie dopiero rano albo po południu. W domu byłam ja,Mich,Leo,Bronx i Szron (także ich kolega wilkołak).
-Słyszałaś?-Szepnęłam pauzując film i odwróciłam się.
-Co?-Powiedziała Mich przestraszona samym moim tonem.
-Nie ważne...-Pokręciłam głową i kliknęłam pauzę by film leciał dalej.
Teraz rozpoczynały się egzorcyzmy matki pewnej dziewczyny... Mich była przerażona, a ja jeszcze bardziej. Skuliłam się na kanapie i zakrywałam twarz i uszy miękką białą poduszką którą wręczyła mi Mich, gdybym zasnęła podczas oglądania. Ona miała swoją - niebieską.
Nagle rozległ się krzyk i hałas. Dopiero po dziesięciu sekundach ustało a moje serce zatrzymało się na te dziesięć sekund głośno stukając. Mich przerażona leżała na podłodze, ponieważ spadła z kanapy tak przerażona, jak ja. Chociaż ja tak samo leżałam na ziemi, ale uderzyłam się głową o czarny stolik który stał naprzeciwko. Mich spauzowała film i zaczęła gonić wściekła Szrona który od razu na wstępie śmiejąc się wraz ze swoimi przyjaciółmi powiedział, że to jego genialny pomysł. Potem Bronx uspokajał Mich, co wyglądało naprawdę uroczo. Ja siedziałam na podłodze nie mając siły wstać, ponieważ moje serce co jakiś czas chciało stawać, a ja nie mogłam na to pozwolić. Poczułam ciepłe ręce na swoich odkrytych ramionach. Wiedziałam, że należą do Leo, bo jego kumple i moja przyjaciółka nadal chcieli się pozabijać.
-Co się stało?-Spytał a ja wyczułam troskę.-Luno Em?
Dyszałam ciężko, a moje serce waliło coraz mocniej i myślałam, że zaraz stanie. Mogło się tak stać, wtedy musiałabym natychmiast trafić do szpitala. Ale nie mogłam na to pozwolić, nie zepsuć tego wieczoru, nie wystraszyć Mich... Nie teraz...
Proszę cię... nie stawaj... Nie... Nie możesz...
Leo spytał, czy mogę wstać, pokręciłam głową lekko. Kiedy to zrobiłam zakręciło mi się w głowie, Leo westchnął i wziął mnie na ręce. Czułam jego mięśnie, a miał na sobie bluzkę. Jego ciało było tak przyjemnie ciepłe... Jego dotyk był taki pewny ale delikatny, wiedział co ma robić, nie pytając mnie o zgodę, czy może mnie zabrać. Miałam zamknięte oczy i oddychałam głęboko i niemiarowo. Przestraszyłam się lekko.
-Mich, mogę ją zabrać do któregoś z wolnych pokoi?
-A jest jakiś wol... O matko! Co z nią?-Odbiegła odpychając od siebie Szrona który toczył z nią prawdziwą walkę. Słyszałam, jakby odbywała się walka na poduchy.
-Nic...-Szepnęłam.-Nic...-Powtórzyłam głośniej.
Czułam jaki Leo jest napięty. Kiedy wyjaśniał Mich co się stało, wsłuchałam się w jego głos. Taki troskliwy,opanowany... Ale czułam, że był spięty, wystraszony?
-Czekajcie tu.-Powiedział szybko i ruszył po schodach.
Położył mnie na dużym łóżku i kucnął przy mnie.
-Masz problem z sercem, prawda?-Spytał a ja otworzyłam oczy.
Nie widziałam nic, poza Leo. Nie widziałam jak wygląda pokój, widziałam tylko jego. Kiedy doszło do mnie, że milczę już dobre kilka minut chrapliwym głosem powiedziałam:
-Tak... Ale malutki. To nic takiego.-Odchrząknęłam i odgarnęłam kosmyk za ucho.
-Malutki problem? Nie widzę, by to było coś mało ważnego. Poza tym, przepraszam. Nie wiedziałem...
-To dowód, że za mało mnie znasz.-Znów wzięłam głęboki wdech, powoli wypuściłam powietrze...
-Mógłbym poznać cię bliżej. A nawet chciałbym. Tylko ty stawiasz mur i nie mogę się przez niego przebić.-Dotknął delikatnie i ostrożnie mojego policzka. Poczułam przyjemny dreszcz...
-Nie ufam facetom. Zawsze stawiałam granice, a oni się ich trzymali. Ty wychodzisz poza granice i nie możesz przestać ze mną flirtować.
-Bo lubię walczyć o dziewczynę. Dla mnie to fajne zajęcie. A jak mówiłem, lubię patrzeć na pięknych ludzi, a szczególnie starać się o ich przyjaźń. Jeśli chodzi o Ciebie, staram się jak mogę.
-Widzę. Tylko, że znamy się jedynie jeden marny dzień.-Odpowiedziałam powoli czując się już znacznie lepiej, ale nadal nie odrywając wzroku od Leo. Był zbyt doskonały, bym była w stanie oderwać od niego spojrzenie...
-Sprawię że jeden dzień będzie wiecznością.
-Jesteś taki inny... -Szepnęłam.-Taki... doskonały...
-Nawet Ci się podobam.-Uśmiechnął się dumny ale nadal widziałam że się martwi i tylko powstrzymuje się od jakiegokolwiek ruchu, dotknięcia mnie. Boi się, że zabrnie za daleko, przekroczy tą ostatnią najgorszą granicę, bo mam ich wiele. A ostatnia jest właśnie ta, o której on teraz myśli.
-Dziwnie zareagowałeś tam na dole... Dlaczego?
-Zmartwiłem się twoim stanem.-Odpowiedział.
To już wiem, ale powiedz mi więcej!
-Zjawiłaś się nagle, a moje życie się tak zmieniło, że nie wiem najprostszych rzeczy.
-Na przykład jakich?-Spytałam uśmiechając się i dalej patrząc na niego.
Jaki on jest przystojny...
-Na przykład jak zrobić tosty.
-No, rzeczywiście.-Zaśmiałam się.-Na mój widok stałeś się najgłupszym facetem na świecie.-Westchnęłam.
-Stałem się najszczęśliwszym facetem na świecie.-Poprawił mnie.-Jesteś taka inna. Jesteś taka piękna, mądra... zabawna... cudowna. Nie wiesz tylko, jak bardzo jesteś doskonała.
Tylko się uśmiechnęłam. Ale zaraz powiedziałam coś, co mnie zaskoczyło.
-Gdybym miała choć troszkę siły, przytuliłabym Cię natychmiast.
On bez słowa położył się koło mnie a ja wtuliłam się w niego czując jaki jest rozluźniony. Podoba mi się to. Podoba mi się to uczucie. Że jakiś chłopak na prawdę mnie zauważył i chyba na serio stara się o to, by z tej znajomości było coś więcej. Zna moje granice, jakby czytał mi w myślach. Może... to jest jego dar? Kiedy może, słyszy moje myśli?
O Boże, powinnam przestać myśleć o jego doskonałym ciele i seksownym uśmiechu...!
Zasnęłam tak szybko, że nawet nie wiedziałam kiedy usnęłam. Mich stała się w kilka dni dla mnie najlepszą przyjaciółką, a po roku stała się dla mnie jak siostra. A nawet poznałam doskonałego chłopaka, który co prawda jest ode mnie starszy o trzy lata... Ale jest dla mnie aż za bardzo doskonały. To się nie dzieje naprawdę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz