niedziela, 26 stycznia 2014

Od Blaeberry

  Gdy zostawiłam śmiertelnika na skraju drogi zawróciłam. Miałam nadzieję, że ktoś go znajdzie, zanim się wykrwawi. Nie mogłam mu pomóc, bo w sumie zranił jedną z naszych.
  Gdy skręciłam za jakieś drzewo zderzyłam się z kimś.
Z czarnym jaguarem.
Najeżyłam się instynktownie gotowa do walki, gdy nagle zauważyłam jego oczy.
- Bruno?
-Tak to ja bella.
Zaszokowana cofnęłam się.
Bruno był zmiennokształtnym?!
-Tak jestem zmiennokształtnym. 
Powiedział, jakby czytał mi w myślach.
- Przemień się carissima. Niewygodnie mi tak rozmawiać.
Zarumieniłam się pod sierścią. Nie znałam do końca zaklęcia, które sprawiało, że po zmianie miałam na sobie ubrania... Jednak... Bruno miał zostać moim mężem. Prędzej czy później... By mnie nagą zobaczył.
  Skupiłam się i zamknęłam oczy jak w transie. Nie byłam ekspertem w przemianach. Joel miał to we krwi. Ja niestety musiałam poświęcić na to parę sekund...
 Po chwili stałam przed nim, rumieniąc się i patrząc w swoje stopy. Odruchowo prawą rękę przycisnęłam do klatki piersiowej, a palce wczepiałam  w lewe ramię, uginając lekko nogę.
 Dopiero po dłuższej chwili odważyłam się podnieść wzrok i wtedy mnie pocałował.
Pierwszy raz doświadczyłam tego tam... W ogrodzie. Tradycja przykazywała, że drugi raz swojego narzeczonego można pocałować po 2 dniach od ostatniego pocałunku, jednak nie potrafiłam się opanować...
 Usta Bruna były miękkie i gorące. Gdy go całowałam, czułam, jakbym sklecała się z nim w całość. Przyciągnął mnie do siebie i potarł moje nagie ramiona. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Gdyby ojciec się dowiedział, co tu się dzieje... Zabiłby mnie. Co jak co jednak on najbardziej trzymał się tradycji.
  Drżałam lekko pod wpływem emocji jak i zimna. Bruno ściągnął czarną koszulę i otulił mnie czule, nie przestając mnie całować. Po chwili pociągnął mnie za ręke i oparł o drzewo.  Zdążyłam zobaczyć jego czarne dżinsy i ciemny, muskularny tors. Myślałam, że zwariuje. Bruno całował mnie po szyi, a ja głaskałam go po włosach.
- Bruno... Nie możemy...
Wymamrotałam.
- Wiem, kochana... Wiem... Ale jeszcze niedługo...
- Czy data ślubu jest już ustalona?
Zapytałam i ściągnęłam brwi. Trudno mi się było skupić, gdy to robił.
- Tak... Po jutrze bierzemy ślub...
- To wspaniale!

                                                               ***

 Paręnaście minut później siedziałam na gorącej skale. Koszula Bruna sięgała mi po uda więc nie było mi tak bardzo wstyd. On też jednak nie był natarczywy. Zachował się iście po dżentelmeńsku i teraz leżał zamyślony  koło mnie, pocierając moją łydkę - nie wyżej. Wtulona w jego klatę piersiową słuchałam śpiewu ptaków.
- Opowiedz mi coś o twojej rodzinie...
Poprosiłam cicho.
- No cóż, bella. Nie za wiele mam do opowiadania. Mio padre jest bardzo surowy i trzymający się reguł.
- Tak jak mój...
Uśmiechnął się lekko.
- Mama raczej trzyma się z boku. Zawsze mu do wszystkiego przytakuje, boi się postawić... Mam szesnastoletnią siostrę Rosę, jest wyjątkowo gadatliwa i ciekawska, ale nie martw się. Już za parę miesięcy wyjeżdża do Nowego Orleanu - do swojego męża. Posiadam też, młodszą siostrę Camile. Ma ona 10 lat, a jej charakter nie odbiega zbytnio od starszej. Mam też starszego brata, Giblerto, jednak wyparł się on władzy i został strażnikiem... Ojciec się na niego bardzo zdenerwował... I gdyby nie to, że ja jestem... Na pewno wygnałby go z królestwa. 
- Czy jesteście tak jak my nieucywilizowani?
- Nie do końca, Bella.  Mamy telewizory i telefony. Nasze domy... Są jak domy ludzi.
- Co was od nich odróżnia?
- Pomysłowość, moce i ustrój.
- Rozwiń to proszę.
- Czemu pomysłowość? No cóż wiemy jak zarazem łatwo zarobić, wybudować ciekawe rzeczy czy wynaleźć różne przydatne urządzenia. Moce mamy takie jak wy... I ustrój, ponieważ mamy władcę, a we Włoszech panuje demokracja.
Cmoknął mnie w czoło.
- Zdajesz sobie sprawę, że zostaniesz za parę tygodni, po uroczystej koronacji królową?
- Tak... Jednak przy tobie.. Mogłabym nawet zostać klownem... 
Nie roześmiał się. Milczał zamyślony, a dopiero po dłuższej chwili się odezwał.
 - Wiesz... Jesteś wyjątkowa. Bałem się, że będziesz jakąś ogromną, rozkapryszoną, nadętą brzydulą.
Roześmiałam się.
- Oj jestem jestem.
- Nie dla mnie...
- Wiesz ja też się bałam, że będziesz małym, wrednym kurduplem.
- Co do ostatniego i pierwszego nie mogę się zgodzić, bo jak widzisz jestem wysoki.
Zachichotałam.
- Wiesz, carissima... Zastanawiałem się nad tym.
- Nad czym?
Podźwignęłam się nad łokciem.

- Chciałbym mieć z tobą własne dzieci... Nie wychowywać dziecka twojej sorellastra...
Ze smutkiem spojrzałam mu w oczy.
- Ja też... Jednak zobowiązałam się i...
- Wiesz... Niekoniecznie...
- Co niekoniecznie?  
- Moja siostra Rosa... Jest niepłodna... Mogłaby się zaopiekować figlio
- Naprawdę?!
- Tak. Myślę, że chętnie by się zgodziła.
- Och, Bruno jesteś cudowny!!
Zamknęłam oczy i z tych wszystkich wspaniałych emocji zasnęłam.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz