poniedziałek, 27 stycznia 2014

Od Joela

- Strasznie cię lubię, Tea.
Nawet nie wiem czemu to powiedziałem. Po prostu, jakoś tak samo wyszło. Teaurine wniosła wiele radości w moje życie. Zauważyłem, że po tym się zarumieniła, a w jej głowie panowała burza myśli. Potem spędziłem z nią całkiem normalne, fajne popołudnie. Jako pierwsza osoba ograła mnie w "Memory" - moją ulubioną grę z dzieciństwa.
  Odprowadzałem ją wieczorem do domu. Szliśmy koło jeziora, a ona patrzyła się w nie z rozmarzeniem. Mógłbym przysiąść, że gdybym jej nie znał, byłym pewny, że to elf albo jakaś driada morska.
- O czym myślisz, księżniczko?
Odwróciła wzrok od stawu i popatrzyła na mnie nie rozumiejąc
- Księżniczko?
- Tak. Wszyscy cię za nią uważają. Po za tym jesteś księżniczką swojej wyobraźni.
Roześmiała się.
- Może...
- Nie unikaj tematu. O czym myślałaś.
- To głupie...
Odwróciła wzrok.
- Nie przesadzaj. No w sumie... Nie pogadam z tobą dużo o nagich facetach wyłaniających się z wody. O kobietach - owszem.
Dała mi kuksańca w bok.
- Przestań... Chodzi o to...
- Śmiało.
Zachęciłem ją.
Wydawało mi się, że w krzakach po drugiej stronie błysły czyjeś ciemne oczy... Albo mi się wydawało, albo to jakieś zwierze... Zapewne...
- Czasami... Lubię myśleć, że tu... Gdzieś... W okół nas - Pokazała rękoma obracając się wokół własnej
osi - Są... Jakieś... Syreny... Elfy...
- Pociąg rodzinny?
Roześmiała się.
- Nie wiem czemu tak mam... Dziś myślałam o syrenach wyłaniających się z wody w pełni księżyca.
- I uwodzących mężczyzn znajdujących się niebezpiecznie blisko?
Zachichotała.
- Może...
Szkoda, że szybko dotarliśmy. Pod jej domem staliśmy przez chwilę w ciszy słuchając cykania świerszczy. Była taka malutka, że wspięła się na palcach, by mnie dosięgnąć i cmoknęła mnie w policzek...
 Zwykłe, przyjacielskie cmoknięcie... Prawda...?
Wsiadłem na Tevora i popędziłem przed siebie. Wybrałem tą drugą stronę rzeki, bo była krótsza, a po za tym chciałem sprawdzić, czy to stworzenie nadal tak siedzi.
  Nagle Tevor tak gwałtownie stanął dęba, że prawie z niego zleciałem, choć doskonale byłem przygotowany na takie sytuacje. Uspokoiłem go. Coś mi nie pasowało... Tevor zawsze był spokojny.
  Zeskoczyłem z niego, dobyłem miecza przy pasie i szedłem powoli rozglądając się niespokojnie.
Nagle się potknąłem. Cudem utrzymałem się na nogach.
Zakląłem i odwróciłem się spodziewając się kłody, albo jakiegoś kija...
Jednak zamiast tego...
Z ścieżki wystawały... Nogi.
Blade, kobiece nogi.
Cudem nie wrzasnąłem. Cofnąłem się, jednak wrodzona odwaga i ciekawość kazała mi sprawdzić co to...
Odsunąłem krzaki i...
- Ej!! Nie masz co robić, tylko odsłaniać krzaki niewinnym dziewczyną? To specjalna roślinka. Nie może w nocy uświadczyć, ani odrobinki promieni słonecznych.
Z ulgą usiadłem obok i rzuciłem miecz na trawę.
- Aleś mnie wystraszyła..
- I vice versa panie książę - Joel.
Elanor miała drugą naturę. Tajemnicza i niebezpieczna...  Ciekawe połączenie.
- Co tu robisz o takiej porze?
- I vice versa?
- Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie!!
Westchnęła zniecierpliwiona.
- Postanowiłam pomóc, jednemu, małemu kwiatuszkowi! Czy to zbrodnia?!
W jej głosie brzmiała rozpacz, jakby długo toczyła walkę umysłową. Nie wiem czy mi się wydawało, ale na policzkach miała ślady niedawno przelanych łez.
- Płakałaś?
Zapytałem z troską.
- Nie. Nie wiem. Może. Co cię to obchodzi?
Zerknęła na mnie, a potem na mały, złoty kwiatuszek.
Zignorowałem zaczepkę.
- Po co to robisz?
- Już ci powiedziałam.
- Uhm.
Podźwignęła się na łokciu.
- Precyzując moja opiekunka poprosiła mnie, żebym przygotowała kwiat dla pary królewskiej. Miejscowi zielarze zawsze znajdują taki jeden, jedyny w swoim rodzaju, wyjątkowy i wręczają go pannie młodej, a ta dzieli się nim z panem młodym, obiecując wieczną miłość, aż po deski grobowe itp. itp. itp.
- To chyba... Romantyczne?
- E tam. I tak jeśli się zakochasz to potem umierasz.
- Ciekawe spostrzeżenie. Więc po co w ogóle żyć?
Zapytałem z rozbawieniem.
- Życie to jedno wielkie... Ehm.... Gówno panie Joelu. A potem się umiera.
- Co masz taki bojowy nastrój dziś? - Dotknąłem jej ramienia - Auć! Kujesz!
Popatrzyła na mnie przez chwilę, a potem zapytała.
- Wierzysz miłość?
- No..
- Kochasz kogoś.
- Mamę, tatę, siostrę..
- Przestań się wydurniać!
- To chyba osobiste pytanie.
Drażniłem się z nią.
- Jesteś księciem. Musisz się ożenić z rozsądku.
- Może... Jestem dość... Uparty jeśli chodzi o gusta... I moje życie również
- Uhm.. Każdy tak mówi. A potem robi co mu każą, bo nie ma wyjścia.
- Ty też tak robisz?
Zmieszana popatrzyła za siebie.
- Muszę już iść robi się późno.
- A kwiatek?
Zrezygnowana opadła na ziemię.
-Co chcesz jeszcze wiedzieć ciekawski J. ?
- Wszystko.
Uśmiechnęła się lekko i poprawiła złoty płatek kwiatka. Byłem ciekawy co się dziś... A może jutro... Wydarzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz