sobota, 25 stycznia 2014

Od Teaurine

Głupio się czułam, kiedy jego ojciec mówił że jestem jego narzeczoną... No... Ale i tak potem się rozluźniłam. Polubiłam Joela, przy nim mogłam być naprawdę sobą, on jako jedyny wiedział, że nie posiadam żadnych mocy... Czułam że wiem że u niego mam stuprocentowe zaufanie. Ale jestem i tak odrobinę nie ufna... nikomu nie ufam na aż tak dużą skalę, ale Joel... Do niego, coś mnie przyciągało... ale nie wiedziałam co. Było coś w nim takiego...
Odgoniłam te myśli, i po chwili znalazłam się w rzeczywistości. Miałam wrażenie że Joel też był głęboko zamyślony. Ech! Znów się zamyśliłam.
Nagle Joel palcem dotknął mojego nosa bym się ''przebudziła''. Roześmiałam się delikatnie. On także...
Spuściłam wzrok. Przypomniała mi się moja rodzina... Której... zawsze mi brakowało... co się naprawde z nimi stało...? Jedna łza spłynęła mi po policzku... Szybko ją starłam.
-Co się stało Tea?
Skrócił moje imię, jako jedyna osoba. Prosiłam moją Elve, by skracała moje imię, ale ona zawsze mówiła - Teaurine. Nareszcie jakaś osoba która skróciła moje imię, nawet o to nie prosząc.
-Ehm... Nic...
-Może ci ulży?
Westchnęłam. Znów wylałam z siebie to co mi leży na sercu.
-No... Martwi mnie jedna sprawa...
-Jaka?
Mówił tak spokojnie, ale był trochę ciekawy, o co mi chodzi.
-Ehm... Bo... Moi rodzice... Mnie porzucili. Jak miałam 3 lata. Zaopiekowała się mną matka dziewczyny która była dzisiaj w lesie... Wtedy kiedy mnie zgarnąłeś na koniu... Ale... chciałabym wiedzieć, czemu to zrobili... I kim byli. Z tego co wiem, byli ludźmi Kennie... Ale... Nie jestem pewna...
Zatrzymałam stertę słów i zdań.
-Em...  Może ja pójdę... Nie będę przeszkadzać...
-Nie musisz iść. Chcesz się przejść?
Lekko się uśmiechnęłam i przekrzywiłam głowę.
-A gdzie chcesz się wybrać? -Uśmiechnęłam się szerzej.
Udał zamyślonego.
Pociągnął mnie za rękę uśmiechnięty i poszliśmy do lasu.
-Jak to możliwe że nie masz żadnej mocy? -Spytał zaciekawiony.
-Nie wiem... Martwię się tym... To nie jest normalne...
-Nie zamartwiaj się. Prędzej czy później się objawi. -Dalej był uśmiechnięty.
-Dziękuje Ci że... Potrafisz mnie rozśmieszyć albo sprawić bym się uśmiechnęła. Ale ty też masz swoje humorki.-Powiedziałam żartobliwie.
Joel stanął i spojrzał znów na mnie.
-Humorki? To znaczy?
-No wtedy w zamku... Tak jakoś ostro powiedziałeś...
-Ahm... Przepraszam...
-Nie masz za co. Jest w porządku. Ale widziałam że coś jest nie tak... Pamiętaj, że tak samo ja mogę ci wszystko powiedzieć, ty też możesz... Tak czuję, że mogę ci zaufać, bo mogę, prawda? -Uśmiechnęłam się leciutko.

(Dokończ Joel)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz