czwartek, 30 stycznia 2014

Od Teaurine

Byłam załamana, nie mogłam do siebie dojść... Nie mogę odejść, myśl, że mogłabym nigdy nie zobaczyć Joela mnie zabija... Wiem, że nic do mnie nie czuje, ale ja do niego... chyba tak.Kochałam go i kogo chcę oszukać?!Jestem głupia... Ale tak samo on nie pozwoli by mnie się coś stało, jak ja nie pozwolę by stało się coś jemu. Głupio się zakochałam... zauroczyłam...? Nie... Zakochałam, to pewne...
Moja przyjaciółka, najdroższa Elva mnie ... uratowała... Poszła tam za mnie... Tak, to jest wskazane, ale po jej decyzji minęło kilka godzin, ja dopiero się obudziłam... wiedziałam że nie ma odwrotu... Zachowałabym się tak samo jak ona... Zrobiłabym to samo...Napisała kartkę, przez którą dowiedziałam się czemu nie ma jej od tylu godzin...


''Droga Teo...

Wiem, że masz dla kogo istnieć, ja, nie mam. Moja rodzina jest za bardzo zajęta podróżowaniem po świecie niż zajmowaniem się mną, chociaż nigdy nie chciałam z nimi mieć nic wspólnego... Zawsze ich kochałam jako dziecko, ale po długich latach zauważyłam że jestem ciężarem, sama o tym wiesz... Znasz mnie jak nikt inny, lepiej niż moja rodzina. Zawsze byłaś dla mnie jak siostra, i mam się dla kogo poświęcić. Kocham Cię, ale nie ratuj mnie. Wiesz że tak trzeba. Pisząc to nie płaczę, nie rozpaczam... Wręcz przeciwnie. Cieszę się, że mogę cię ochronić. Czytając to, pewnie właśnie od kilku godzin albo nie żyję, albo walczę o życie. W sumie... Nie walczę. Ja dałam się zabić, by ochronić moją przyjaciółkę, moja siostrę. Ale pamiętaj, że będę przy tobie zawsze. Jako drzewo, wiatr... Będę twoją tarczą. Żegnaj Tessie. 

                                                                        Elvanessce. ''


Elvanessce to jej pełne imię. Ja je tylko skracałam... Tessie? Mówiła tak do mnie jej mama kiedyś, kiedy byłam mała. Tessie byłam jako mała dziewczynka. Nie wierzyłam w to co zrobiła. Ale rozpacz tłumiłam w sobie. To potrafiłam najlepiej... Często płakałam, ale teraz musiałam wytrzymać. Wiedziałam że nic się nie da zrobić, nawet nie potrzebne jest jej ratowanie. Jeśli ona tak zdecydowała, to tak musi być. Nie można jej uratować. Chciałabym, ale nie można.
Nagle pojawiła się dziewczyna... Cała stała niewyraźna w wietrze. Jakby wiatr ją oplatał ze wszystkich stron. Patrzyła na mnie... Poznałam ten uśmiech... wzrok... i głos...
-Przyszłam się pożegnać Tea.
-Umarłaś...?
-Dałam się zabić. Zrobiłam to, bo tak mogłam cię uratować. Jest mi lepiej... W tym świecie można wracać w postaci żywiołów... Jest tu mój ukochany...
-Jereald...?
-Tak. Kocham go, nareszcie mogę z nim być.
Uśmiechnęłam się lekko, ale byłam zrozpaczona... że odeszła.
-Jednak, jesteś bezpieczna. Nie dotkną Cię. Nawet boją się przekroczyć teraz granicę, bo zabili jednego z Kennie, a my jesteśmy silni. Oni mają małe wojska, są słabi. Wierz mi. Będę ciebie odwiedzać od czasu do czasu marudo. Muszę lecieć.
-Pa...
Zniknęła. Nie wytrzymałam. Wybiegłam z domu i rzuciłam się nad tamto jezioro. Na wysoką trawę która mnie przykryła. Łza spłynęła mi po policzku. Nie ma co się na nich mścić, to niepotrzebny czyn który tylko zniszczy wszystko i poświęcenie Elvy. Piękne i odważne było to do czego się posunęła.
-Jesteś odpowiedzialna za to co zrobiłaś... Ale świat nie kręci się do cholery w okół mnie... To przeze mnie.... Wszystko jest przeze mnie...
Wyszeptałam do siebie. Potem siedziałam w ciszy. W głowie toczyłam walkę z małymi myślami. Małymi ludzikami krzyczącymi na mnie z jednego miejsca a drugie ludziki broniły mnie. Po chwili ucichły i zostałam pozostawiona sobie. Byłam szczęśliwa chociaż trochę, że jest z osobą która poświęciła dla Elvy życie... Którą kochała... Ponad wszystko... Tak jak ja kocham Joela... Ale to nie jest ważne... Oddała za mnie życie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz