niedziela, 26 stycznia 2014

Od Elanor

Nie mogłam pozbyć się myśli. Jednak.. mogłam myśleć i myśleć.. robić wszystko i marzyc by wyjść za mąż za chłopaka którego pokocham.. jednak.. to wszystko musiałam w końcu odsunąć na bok ponieważ byłam dłużna Pani Garbe. Jeśli chciała bym wyszła za jej wnuka.. musiałam to zrobić. Ona przygarnęła mnie kiedy miałam 4 lata. Nikt inny by tego nie zrobił i gdyby nie ona.. umarłabym na pewno.
Okazała mi litość biorąc pod swój dach więc musiałam poświecić się jej decyzji. Jak tak chciała.. ja nie miałam nic do powiedzenia. łamało mi to serce, ponieważ pragnęłam tak jak moi rodzice.. założyć kochającą się rodzinę. Jednak nie będzie widocznie to możliwe.
Usiadłam na brzegu łóżka i spojrzałam się w stronę okna. Zamknęłam oczy.
Nie byłam wierząca.. zaliczałam się do ateistów... jak to ludzie nazywali. Dlaczego.. gdy miałam problem lub.. gorszy dzień.. zamiast mówić do.. Boga mojej religii.. mówiłam do rodziców.
-Mamo... ty poślubiłaś tatę z miłości.. prawda? Na pewno. Chciałabym być taka jak ty... mieć tak wspaniała rodzinę.. Proszę.. podpowiedz mi... czy robię właściwie godząc się z decyzją Pani Garbe? Ona.. zaopiekowała się mną kiedy wy nie mogliście.. więc chyba jestem jej to winna co nie? A jak odmówię i ruszę własną drogą? Nie jestem pewna.. nie wiem co robić. Chciałabym poślubić mężczyznę mojego życia.. którego pokocham i nawet kiedy śmierć nas rozłączy... będę go kochała i czekała na ponowne połączenie po drugiej stronie. Tak jak ty i tata... by nawet po śmierci nasze dusze się odnalazły. Jednak.. czuję że.. z Dymitrem to nie będzie to. Że to nie będzie ta miłość. Co mam zrobić? Proszę.. daj mi jakiś znak...
Otworzyłam po chwili oczy.. jednak.. nic się nie stało. Westchnęłam. Na prawdę nie wiedziałam jaka drogą podążać.. czy wybrać wolność w nadziei na prawdziwą miłość czy obowiązek odwdzięczenia się Pani Garbe? Nie miałam zielonego pojęcia co robić.
Była dopiero.. 2 w nocy. Wyszłam z domu i poszłam do lasu przejść się.
Była przepiękna pełnia. Księżyc świecił wysoko na niebie. Czułabym się naprawdę świetnie gdyby.. nie.. smutek. Usiadłam na pniu gdzieś daleko od wioski. W oddali słyszałam rechot żab. Nagle.. zobaczyłam świetliki. Wystraszone moja obecnością wyleciały z krzaka i były teraz wszędzie. Były ich chyba tysiące!!!



Zauroczona tym przepięknym widokiem zapomniałam o smutkach. Miałam ochotę zatrzymać ten moment już na zawsze. Byłam w tym momencie naprawdę.. szczęśliwa? Chyba tak. Owady przepięknie świecił i latały dookoła mnie. Uśmiechnięta oglądałam ich "wyczyny lotnicze". Westchnęłam.
-Chwilo trwaj...-wyszeptałam szczęśliwa.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz