czwartek, 30 stycznia 2014

Od Joela

 Patrzyłem się nie dowierzając. Dymitr i Elanor? To są chyba jakieś jaja. To o tym mówiła Elanor? Chyba naprawdę musiała wyjść za niego z przymusu...
  Byłem wściekły na kobietę, która się nią opiekowała. Jak można zmusić dziewczynę do poślubienia obcego faceta? Poświęcenie, to poświęcenie, ale to za duża suma! W sumie łatwo było rozgryźć o co chodzi. Opiekowała się z tego co wiem Elanor całe życie...  Dlaczego by nie miała od niej czegoś żądać? Tylko, że niestety nikt jej nie kazał się opiekować nią. Znaleźli by ją pewnie jacyś ludzie i wychowali. Może i nie mieszkałaby z nami, ale mogłaby dokonać wyboru.
  A jeśli już miała wybierać kogoś... Dymitr nie był potulny. Był surowy, bezwzględny i zawsze dopinał tego, czego chciał. Z tego co wiem, na naszych obozach lubił "przekonywać" siłą.
 Może wyolbrzymiałem? A może nie? Przecież to dziś prawdopodobnie miałem stracić Teę, na której bardzo mi zależało... To jeszcze Elanor? A już zaczynałem ją lubić...
  Zerknąłem na nią zamyślony. Stała skulona u boku Dymitra, purpurowa i spuszczając oczy. Odwróciłem się i zacisnąłem zęby.
- W takim razie wszystkiego dobrego na nowej drodze życia.
Syknąłem i w myślach przywołałem Tevora. Po chwili zjawił się. Wskoczyłem na niego i nie siadając popędziłem przed siebie.
  Biegnąc tak huczało mi w głowie. Ślub siostry za godzinę... A następny za parę dni...  Czułem się jakby coś co zaraz miałem złapać wymksnęło mi się z rąk...
  Nagle zobaczyłem drżący cień w trawie. Zdziwiony zeskoczyłem. Gdy odgarnąłem trawę zamarłem..
Taurine!!
Taurine!!
Taurine!!
Tylko o tym potrafiłem myśleć. Przyciągnąłem ją do siebie i zaszokowany zapytałem.
- Co ty tutaj robisz?
- Elva... Poświęciła się! Poszła tam za mnie
Załkała i skuliła się chowając głowę w mojej bluzie.
Zmartwiony głaskałem ją po głowie.
Czy to jest jakiś dzień poświęceń?!
- Na pewno jej się uda.
Pokręciła głową.
- Ona nie żyje... Przeze mnie..
Wybuchnęła kolejny raz płaczem, a ja zaszokowany spojrzałem na nią
- Nie żyje... Och... Tak mi przykro....
Przyciągnąłem ją bliżej siebie i pocałowałem w czoło.
- Choć słońce... Przebierzesz się w coś i jak masz ochotę pójdziemy na ślub.
Popatrzyła na mnie dużymi oczyma.
- Nie wiem... Czy... Będę dała radę...
Posadziłem ją na koniu i usiadłem za nią obejmując ją.
- Zobaczymy. Na razie się niczym nie przejmuj.
Popędziłem przed siebie dalej myśląc o Elanor...Jej przyszłym mężu... I Teaurine...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz