wtorek, 28 stycznia 2014

Od Elanor

Rano kiedy wreszcie mogłam położyć się na łóżku.. padłam w ubraniach bo już nawet nie miałam siły się przebrać i umyć. Cała noc wykorzystywałam swój dar.. wyczerpało mnie to. Zasnęłam od razu.
***
Obudziłam się.. a dokładnie obudzono mnie kilka godzin później. Pani Garbe rozbijała się w kuchni.
Wstałam i poszłam sprawdzić co się dzieje. Pani Garbe byłą ubrana w fartuszek i wyjmowała ciasto z piekarnika.
-Co się stało? Ktoś przychodzi do nas w gości?
-Mój syn z rodziną ma przyjechać dziś. Postanowili przyjechać z okazji ślubu księżniczki. Jest to także okazja że poznać Dymitra.
Zemdlałam.
***
-Elanor? Dziecko.. aleś mnie wystraszyła.
Leżałam na podłodze w kuchni. Głowa mnie bolała i było mi niedobrze.
-Przepraszam.. nie wiem co się stało..
MÓJ PRZYSZŁY (NIESTETY) MĄŻ MA DZIŚ TU PRZYJŚĆ?!?! Byłam w szoku... Bałam się. Serce biło mi bardzo szybko. Miałam mroczki przed oczami.
-Idź się umyj i ubierz ładnie. Musisz pokazać się z jak najlepszej strony. I nie mdlej więcej.
Poszłam do swojego pokoju ostrożnie. Kiedy tylko zamknęłam drzwi po mojej twarzy zaczęły spływać łzy. Wzięłam swoja najlepszą sukienkę i poszłam do łazienki. Umyłam się szybko i wytarłam. Przetarłam ręcznikiem włosy. Założyłam czystą bieliznę i sukienkę. Na nogi założyłam baletki. Patrząc w lusterko.. czułam się jakbym szła na stypę a nie na spotkanie z narzeczonym?
Westchnęłam i przetarłam łzy. Nie będę się smuciła. Dam radę. Będę silna.
wyszłam z łazienki i podeszłam do szafki. Wyjęłam z niej naszyjnik z wisiorkiem w kształcie listka. Była to jedyna pamiątka po rodzinie.
Zawiesiłam sobie go na szyi. Włosy miałam rozpuszczone. Gładko opadały mi na ramiona. Sięgały mi one prawie do pupy. Lubiłam gdy były unoszone delikatnie na wietrze.
Wyszłam z pokoju i zobaczyłam jak Pani Garbe sprząta. Spojrzała się na mnie.
-Przepiękna. Idealna dla mojego wnuka.
Powiedziała i wróciła do sprzątania. Ja wyszłam z domu. Musiałam się przejść... by zaczerpnąć świeżego powietrza. Dziś... już niedługo dowiem się jak wygląda mój przyszły małżonek. Bałam się. Drżałam. A jeśli go nie pokocham a on mnie? Nie chciałam tego.
Usiadłam na kamieniu przy strumyku. Rzuciłam kamień do wody. Dlaczego to mnie spotyka?! Najpierw rodzinę straciłam a teraz jeszcze mam poślubić obcego mi faceta. Łzy znowu popłynęły mi po twarzy. Otarłam je. Wstałam i wróciłam. Pod domem zobaczyłam pięć koni. Przyjechali. Żołądek podszedł mi do gardła. Czułam że zaraz zemdleję. Zatrzymałam się i zamknęłam oczy. Wzięłam kilka głębokich oddechów i weszłam do domu.
Szok.
Stanęłam jak wryta widząc pięcioro kompletnie obcych mi ludzi.
-Elanor!! Dziecko... poznaj mojego syna Korneliusza jego żonę Eurydykę oraz ich dzieci... Klarysę, Emanuelę i... Dymitra.
Spojrzałam na każdego a kiedy wymówiła jego imię szybko spojrzałam na niego.
Był wysokim blondynem. Miał błękitne oczy. Był... przystojny.
-Witajcie.-skłoniłam się lekko.
-Jakaś ty prześliczna!!!-powiedziała Eurydyka.
-Dziękuje.
Byłam przerażona.
Pani Garbe zaprosiła wszystkich do stołu. Usiedliśmy... oczywiście ja obok Dymitra. Ehhh... . Wszyscy rozmawiali o tym jak wspaniałe będzie wesele moje i Dymitra. Kiedy na niego spojrzałam czułam... że mu także to się nie podoba.
-Dymitr... miałeś...-powiedział znacząco tata Dymitra.
Dymitr wstał i uklęknął niechętnie przy mnie. Wyjął pierścionek.
-Elanor... czy zostaniesz... moją żoną?
Nie! Nie! Nie!
-Tak...-odrzekłam ze łzami w oczach.
Można było uznać że były to łzy radości... nic całkiem mylnego.
Założył mi pierścionek na palec. Był ładny.. złoty... z małym diamencikiem. Był przepiękny.
Wszyscy zaczęli wznosić toast. Ja czułam się jakby to wszystko działo się... poza moim zasięgiem. Zrobiło mi się słabo.
-Przepraszam państwa. Muszę iść na chwilkę państwa zostawić. Zaraz wrócę. Przepraszam.
Wyszłam a potem ruszyłam biegiem. Zaczęłam płakać. Na ruinach upadłam na kolana na trawę obok kominka i zaniosłam się płaczem. Dlaczego?!?!?! Byłam taka żałosna...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz