wtorek, 5 sierpnia 2014

Od Cassandry

 - Nie wiem co zrobić. Tak nie może być Lee. Nie mogę jej wychować w tych warunkach - powiedziałam załamanym głosem i z wdzięcznością wtuliłam się w jego pierś. Wszystko zaczęło mnie przerastać. Byłam w siódmym miesiącu z żadnymi szansami na wychowanie córki. A przecież do domu nie mogłam wrócić... Cinna już o wszystkim wiedział.... Przyjaciele też.... Pewnie wszyscy mnie znienawidzili. Ale co ja mogłam? Po prostu się zakochałam. Wiem jak to absurdalnie brzmi - zakochać się we własnym gwałcicielu. Jednak Lee po pierwsze nie był wtedy sobą, a po drugie... Wstyd się przyznać, ale nawet było mi dobrze.
 Z westchnięciem pocałowałam go w gorące usta. Wiedziałam, że on też się w tym pogubił. Powiedział mi o osobie... I o Joe, a raczej o Willu. Teraz często się z nim widywałam. Nie wyglądał dobrze. Na dodatek zmartwień cały czas przysparzała mu moja siostra. Nadal jej chyłkiem pilnował, jednak sam bardzo uważał, by się o tym nie dowiedziała. Jak mówił, "nie naruszał" stanu jej umysłu.  Widziałam, że cierpi i współczułam mu....
- Damy sobie radę mała - mruknął Lee. Przytuliłam się do niego mocniej. Ja i ta cała sytuacja była nowością... podobno pierwszy raz zakochał się w śmiertelniczce. Na dodatek ciężarnej! Nie było go całymi dniami, a nawet nocami, jednak potrafiłam mu to wybaczyć. Zapracowywał się... tak jak Will. Jego znów przyjął ten cały jego Mistrz....  Podobno strasznie ostatnio dużo ludzi ginęło. A szczególnie w Paryżu, gdzie urzędowała moja kochana siostra....
Poczułam kopnięcie w brzuchu i złapałam się za niego mimowolnie. Nie wiem skąd, ale Lee i Will znali już płeć dziecka, jednak nie pozwoliłam im go zdradzać. Chciałam mieć niespodziankę, chociaż... podświadomie czułam, że to może być... chłopiec.... Miałam już przygotowane imię... Koniecznie Michael.... Koniecznie!
- O czym myślisz? - mruknął mi Lee do ucha i zatknął mi zabłąkany lok za ucho. Nie wiem kiedy pojawił się Will, ale od razu rzucił jakiś kąśliwy komentarzyk.
-  I kto by pomyślał, że Wielce Szanowny Lee się zakocha.
Lee odwrócił się. Widziałam już, że jego usta formują się w literę "E" więc czym prędzej zatkałam je pocałunkiem. Wspomnienia o mojej siostrze nie były zbyt taktowne w takiej niedogodnej i przykrej sytuacji...
- Może... zjedzmy coś i pooglądajmy - zasugerowałam.
Od razu zaczęli sobie wyrywać pilot jak dzieci i dyskutować na temat wyboru filmu. Z lekkim uśmiechem poszłam do kuchni i wstawiłam kukurydzę do mikrofali. Podobał mi się mój aktualny tryb życia. A o Cinnie... wolałam na razie nie myśleć.
Nie wiem jak to się stało, ale jak tylko wróciłam z miską, zdębiałam na widok tytułu filmu.
- "Lepiej późno niż później"? Co to ma być? Chcecie oglądać jakąś komedię romantyczną? - usadowiłam się między nimi.
Lee wzruszył ramionami.
- Jakoś tak wyszło.
Will chyba znów zapadł się w jakiś psychiczny dołek bo siedział zgarbiony patrząc we własne palce. Musiałam podstawić mu pod nos popcorn żeby się ożywił, a przecież tak uwielbiam tą swoją paćkę.... Ech ci faceci....
  Wieczór minął nam przyjemnie. Ta komedia romantyczna okazała się niezwykle zabawna. Ja jednak nie przestałam się martwić. Musiałam wybrać - albo życie u boku Lee.... albo córka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz