niedziela, 24 sierpnia 2014

Od Shada

  Czyściłem klacz ze sceptyczną miną. Bałem się, że zaraz natknę się na Valentinę, a sny przemienią się w realia. Zupełnie wariowałem.
- Shad? - spytała cicho Sophie nagle stając obok mnie, a ja aż zakląłem z przerażenia.
- Sophie! Czy ty musisz się tak skradać!
Zaskoczona moim wybuchem cofnęła się.
- Przepraszam Shadow... Już nie będę.
Odetchnąłem wolno i zacząłem czyścić klaczy kopyta, czując na sobie wzrok przyjaciółki.
- Gdzie Xander? - spytałem wymijająco.
- Gdzieś w lesie - machnęła ręką, a potem powiedziała ciszej nachylając się do mnie - Wiesz, że ta nowa mieszka u kogoś na strychu?
Uderzyłem głową o boks wyłaniając się spod brzucha klaczy i znów zakląłem.
- Co się z tobą dzieje Shad? - Sophie przyjrzała mi się badawczo.
- U kogo na strychu? - dopytywałem się blady.
- A co cię to tak interesuje? - spytała wzruszając ramionami, a potem zmieniła temat.
- Zawody za miesiąc. Powinieneś intensywnie trenować.
Teraz to ja wzruszyłem ramionami.
- Po co?
- Jak to : po co?! Shad co się z tobą dzieję! Od paru dni zachowujesz się... nie mniej dziwnie.
Przygryzłem wargę i odwróciłem wzrok.
- Wiesz co... Już kończę ją oporządzać. Wybiorę się na przejażdżkę z Santiago.
Wzruszyła ramionami, odwróciła się i odeszła. Widziałem w jej postacie, że była zła. Zawsze jak wybierałem się na przejażdżkę, to jej też proponowałem towarzystwo. Ale teraz chciałem pobyć sam... Czułem, że nie powinienem wracać jeszcze do domu.
  Jeździłem do wieczora. Bez sensu. Okrążałem jezioro, przemierzałem las wzdłuż i wszerz. Natknąłem się na parę saren. Jednak podświadomie czułem, że powinienem już wrócić...
- No co koniku?  Smakuje ci trawka, hmm? - "spytałem" Santiago klepiąc go po ciemnej szyi.
Ogier w odpowiedzi tylko parsknął.
- Ale musimy już wracać wiesz?
Podniósł łeb i poruszył się nerwowo.
- Widzę, że jesteś świetnie wyszkolony.
Gdy nagle puścił się przed siebie jak petarda. Zaskoczony omal nie upadłem. Jedną ręką pochwyciłem spadający kapelusz, drugą złapałem mocno za lejce. Santiago tylko trochę zwolnił, ale i tak pruł przed siebie, jak szalony!
- Ej! Ej! - krzyknąłem zaciskając mocniej - Żebyś ty tak na wyścigach biegał! - zaśmiałem się lekko gdy po paru minutach byliśmy pod stadniną.
Jednak gdy godzinę potem odstawiłem przyjaciela do stajni, żegnając się z nim i stojąc przed drzwiami domu, nie było mi tak wesoło.  Maria zmywała naczynia, zapewne po kolacji. Przemknąłem do swojego pokoju. W końcu nie bez powodu miałem na imię Shadow - Cień. Zawsze byłem odwiecznym mistrzem krycia się i zawsze wygrywałem w chowanym, gdy jeszcze się w niego bawiłem.
 Szedłem powoli korytarzem. Deski trzeszczały. Deski starego domu, do którego mama od pierwszej chwili, trzy lata temu poczuła sympatię. A teraz co ja poczułem? Poczułem, że coś się zmieniło, tylko nie bardzo wiedziałem co.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz