środa, 27 sierpnia 2014

Od Luny

Siedziałam na jednej z tych wysokich ławek w Valoreparku machając nogami. Nie byłam aż tak niska... to te ławki były naprawdę dziwne. Miałam metr siedemdziesiąt, czyli najniższa w klasie. Nie czuję się głupio być tą niską, mi to nawet pasuje. Fajnie jest być niziutką. Siedziałam w koszuli zapiętą na ostatni guzik a do tego czarne rurki i trampki. Zrobiło się naprawdę gorąco, ale podejrzewałam, że może zacząć padać deszcz. Niedługo wakacje, dokładnie za dwa tygodnie. Cieszyłam się z tego powodu, ale jednocześnie troszkę posmutniałam. Julie ma wyjechać do Hiszpanii a Dave z Harrym razem do Niemczech, do Berlina. Tam mieszka ciotka Dave'a, a ich rodzice nie mają nic przeciwko. No w sumie, to im trochę zazdroszczę że są już tak samodzielni, że mogą pojechać tak daleko. Ja chciałabym wyruszyć do Szwecji... Albo Australii.
Z zamyślenia wyrwał mnie krzyk Julie, która właśnie przyszła na spotkanie ze mną. Miałyśmy wybrać się na zakupy do centrum handlowego Woke House, gdzie Julie na pewno coś sobie upatrzy, a nawet nie jedne ''coś''. Nie za bardzo lubiłam zakupy, ale z Julie było fantastycznie. Dalej nawijała o tym swoim Tonym, rzeczywiście jest zakochana. A zwykle to rzuca chłopaków po tygodniu, ale teraz...razem przez dwa tygodnie? Jedno wielkie WOW przez wielkie W.
-Hej! Idziemy?-Pisnęła Julie i zauważyłam, że teraz ma zaplecionego warkocza, w którym wyglądała uroczo.Jak mała dziewczynka, z jej urodą.
-Tak.-Uśmiechnęłam się i zeszłam z ławki.
-Nie jesteś niska, a ledwo co sięgasz do ziemi.-Zaśmiała się Julie.
-Tak, racja. Ale to te ławki są najwyższymi w całej ludzkości.
Tylko się zaśmiała kręcąc głową. Lubiłam ją, zawsze umiała poprawić humor.

Gdy pojawiłyśmy się w Woke House ruszyłyśmy najpierw do kawiarni. Ona zamówiła kawę, a ja colę dietetyczną. Wzięłam słomkę z plastikowego kubeczka na ladzie i usiadłam koło uśmiechniętej Julie która wpatrywała się we mnie dosyć dziwnie.
-Co?-Spytałam zdejmując ze słomki papierowe opakowanie.
-Nic. Zastanawiam się, jaki chłopak do ciebie pasuje.
-Julie...-Zaczęłam.-Wiesz, że nie chcę...
-Wiem,wiem. Ale wiesz do czego doszłam? Do tego, że żaden facet do ciebie NIE pasuje. Po prostu jesteś zbyt inna, jesteś jakby nie z tego świata, jakbyś była kosmitką która stara się żyć tak jak typowa nastolatka, ale, na Boga, nie udaje ci się to.
Uniosłam brwi i spojrzałam na nią krzywo. Ona tylko się zaśmiała pijąc swoja kawę w dziwacznym kubeczku.
-A gdzie jedziesz na wakacje?-Spytała Julie.
-Wiesz... Nie wiem. Rodzice w tym roku wybierają miejsce, a ja chcę by to była zwykła niespodzianka. Gdzieś, gdzie nie byłam i co będzie dla mnie zupełnie nowe i inne. Jestem za, tylko... Czasem boje się co oni wymyślą. Rok temu wymyślili Afrykę, ale na szczęście ja dawałam propozycje gdzie chciałabym pojechać, a w tym roku ich kolej.
-Masz takie idealne życie... Ach, przepraszam... Nie masz aż tak idealnego, bo nie masz partnera.
-Julie, nie muszę mieć kogoś żeby mieć idealne życie. Ty i Tony jesteście naprawdę uroczy, ale...
-Przecież jesteś romantyczką, która na widok pary zakochanych wyobraża sobie siebie zamiast tej dziewczyny.
-Ale to nie tak, Julie. Chyba nie rozumiesz pojęcia R O M A N T Y K. -Dopiłam colę a Julie tylko się zaśmiała.
-To miejsce jest dziwne, kolory w ogóle ze sobą nie współgrają... Łe. Ale akurat jedzenie w sam raz, jak i kawa.-Zmieniła temat.
-Tak, racja...-Przytaknęłam tylko Wielkiej Znawczyni Kolorów i Wszystkiego Innego.- Co ja bym zrobiła bez ciebie Julie.
-Pewnie siedziałabyś w domu i pasła dupę przed telewizorem oglądając z mamą top model American's. 
-Pewnie tak...-Zaśmiałam się.
-To co robimy po zakupach?-Zapytała.
-Hmm... Pójdziemy do mnie?
-Jasne. Słyszałam, że poznałaś tą Mich czy jak jej tam... Fajna?
-Tak. -Odpowiedziałam krótko.
-Dasz wiarę, że podoba się Dave'owi?
-Tak, słyszałam.
-Ze wszystkim jesteś na bieżąco?-Uśmiechnęła się kręcąc głową.-Czemu się dziwić, przecież kolegujesz się z całą szkołą...
-Daj spokój.-Machnęłam ręką.-Lubię zawierać nowe znajomości...
-Opowiedz o niej więcej.
-O kim?
-No o Mich!
-Och... Ehm... Nie znam jej aż tak, żeby coś o niej opowiadać. Nawet jeśli ,to nie chciałabym cokolwiek mówić o niej, bo to byłoby ''obgadywanie''.
-Znalazła się dama!Kosmitka nawet powinna wiedzieć co to znaczy obgadywanie!-Zaśmiała się.
-Nie dama... Po prostu tak uważam i tyle. Jeśli cokolwiek chcesz o niej wiedzieć to sama ją poznaj. Ogólnie jest fajna... Super się z nią gada.
-A ze mną to nie?-Zrobiła smutną minę.
-Z tobą także, ale ona też jest naprawdę okay.
-Okay.-Uśmiechnęła się i wstała.
Ruszyłyśmy na zakupy.

Kiedy wróciłam do domu mama i tata przy kolacji poruszyli temat wakacji. Od razu powiedzieli, że to niespodzianka, ale poprosiłam ich o wskazówki.
-Hmm... Nic nie powiemy.-Mama puściła mi oczko jedząc właśnie tortillę.
-Mamo!-Zaśmiałam się ale potem przypomniałam sobie o prawdzie, że ona wcale nie jest moją mamą.
-Córeczko, naprawdę musisz być przekonująca, bo inaczej nic z nas nie wyciśniesz.-Powiedział tata.
-Ale jestem ciekawska, to już coś, prawda? Jestem uparta... Ale nie przekonująca, to jednak nie to samo.
-Będzie to coś innego... dziwnego... No po prostu tam nigdy nie byłaś. Nie jest to znane miejsce.-pokręciła głową mama.
-Fajnie, nieznane miejsca są w porządku.-Błysnęłam zębami przyglądając się jej.-Lubię takie. Są lepsze od tych znanych. Więcej rzeczy do odkrycia, czego jeszcze nie widziałam.A na ile tam jedziemy?
-Tam jedziemy na trzy tygodnie, a potem dalej do podobnych miejsc.
-Super, jestem ciekawa co przygotowaliście dla mnie.
-To niedaleko, ale na pewno tam nie byłaś. Nawet w czymś podobnym.-Uśmiechnął się tato.
-Zaczynam się bać.-Mruknęłam.-Było pyszne mamo.-Pocałowałam ją w policzek kiedy przeszłam koło niej i skierowałam się do kuchni. Od razu powędrowałam do pokoju zastanawiając się gdzie rodzice mnie zabierają...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz