sobota, 16 sierpnia 2014

Od Kai

 Dni szybko mijały. Wkrótce przerodziły się w tygodnie, a potem w miesiące. Wreszcie wyznałam Ivanowi prawdę... Nie było sensu jej ukrywać.  Jednak dalsze wydarzenia okazały się być katastrofalne.
 Było słoneczne popołudnie. Właśnie nakrywałam do stołu, gdy w drzwiach stanął biały jak papier Ivan trzymając coś w dłoni.
- Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? - spytał cicho.
Na początku nie wiedziałam co robić.  O co mu chodziło? Z wahaniem podeszłam do niego i wtedy zobaczyłam... test ciążowy, który schowałam parę tygodni temu do szafki pod ubrania i o nim zapomniałam.
- Ivan... - zaczęłam, jednak nie mogłam nic dalej wykrztusić, a on wszedł mi w słowo.
- Wiesz jak ja się teraz czuję? - zaczął wędrować po kuchni dramatycznie trzepiąc rękami - Jestem twoim narzeczonym, za niedługo mężem. Co ty sobie wyobrażałaś, zatajając przede mną tak ważną informację, hmm?
- To nie tak - szepnęłam, ale on mówił dalej.
- Wtedy byłoby jeszcze wczas. Ale teraz... jest za późno.
- Za późno... Na co? - szepnęłam, czując, że serce boleśnie tłukło mi się o żebra.
- Na usunięcie - odparł beznamiętnym tonem wyrzucając test do kosza.
Po prostu mnie zatkało. Instynktownie się cofnęłam i położyłam dłoń na brzuchu.
- Żartujesz sobie - odparłam zdenerwowana.
Pokręcił woli głową i spojrzał na mnie ze smutkiem.
- To dziecko... nie może się urodzić.
- Ale.... Ale dlaczego?! - prawie krzyknęłam nadal się cofając.
- To... mutant. Nie spodziewałem się, że w ogóle zajdziesz w ciążę.
- Jaki mutant?! Co ty pieprzysz?!
W jednej chwili znalazł się przede mną i ścisnął mi dłońmi ramiona. Krzyknęłam, bo były niewyobrażalnie zimne. Oczy zaświeciły mu się na czerwono, a z ciała... - dosłownie - zaczął się unosić czarny pył.
- Ale ty głupia jesteś Kaja. Naprawdę myślałaś, że jestem zwykłym człowiekiem?
Przełknęłam ślinę. Próbowałam się wyrwać z jego żelaznego uścisku, ale nie mogłam. Krzyknęłam, bo zaczął niespodziewanie parzyć mi skórę.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam z łzami w oczach  - Kim ty jesteś?!  Gdzie jest mój Ivan?!
- Wiesz kim dla mnie Matt? - syknął - Najlepszym przyjacielem. Powiernikiem. Chcieliśmy się pobawić z anielską dziewuchą i tyle. Niestety, twój kochany czarodziej, go... zabił! I zostałem ja sam! A to dziecko które nosisz nie jest normalne i trzeba je natychmiast zabić!
Jego słowa docierały do mnie z opóźnionym zapłonem... Czułam się jak w jakimś koszmarze. Chciałam się natychmiast obudzić i wpaść w opiekuńcze ramiona mojego normalnego narzeczonego...
 Ale w tej samej chwili Ivan wyjął nóż i wycelował go w mój... brzuch. W moje dziecko! Nie mogłam stać i czekać bezczynnie, aż je zabije.
 Popchnęłam go najmocniej jak potrafiłam. Nic mi to nie dało, ale sekunda zaskoczenia u niego, pozwoliła mi się wyrwać i ruszyć biegiem przed siebie. Nie wiedziałam co robię. W drżącej dłoni zaczęłam wystukiwać numer brata. Miałam nadzieję, że zdążę, zanim mój pseudo - narzeczony mnie dopadnie....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz