czwartek, 21 sierpnia 2014

Od Luny

W szkole bawiłam się doskonale ze swoimi przyjaciółmi. Na przerwie obiadowej siedzieliśmy w jednej z większych ławek i obserwowaliśmy każdego nowego ucznia. Harry miał ubaw z jednej z przechodzących dziewczyn, ale ja nie popierałam wyśmiewania się z ludzi. Po prostu zawsze obserwowaliśmy kogoś nowego i tyle, ale nigdy nikogo nie wyśmiewałam, w przeciwieństwie do moich przyjaciół. Od razu zganiłam Harrego rzucając w niego serwetkę zwiniętą w kulkę, a on ze śmiechem wytknął mi język. Był o rok starszy, jak Louis i Julie, jedyną osobą młodszą w naszej grupie byłam ja. Moja siostra Kaytlin siedziała wraz z nami wpatrzona w Harrego jak w obrazek, jak w ósmy cud świata.Przewróciłam oczami, chyba tylko ja to widziałam. Moja siostra była o rok starsza, a na dodatek bardzo ładna. Uważano ją za jedną z ładniejszych dziewczyn w szkole, a to naprawdę nic takiego dla mnie. Nie kręciły mnie te tematy, moja siostra zawsze miała wielu chłopaków, a ma tylko szesnaście lat. Ja nigdy żadnego nie przyciągałam, każdy nie chciał być niczym więcej, w sumie ja też tego chciałam. Wszyscy są dla mnie TYLKO przyjaciółmi, a nie jakąś miłością szkolną. Nigdy nikt mi się nie podobał, co może się wydawać trochę dziwne... Ale mówię serio. Całowałam się jedynie trzy razy od szóstej klasy, czyli nie tak dawno temu. Ale te pocałunki nie były prawdziwe, nie były takie, jakich się spodziewałam. Były bez najmniejszego wyrazu uczucia czy jakiejkolwiek miłości. Były ich wręcz pozbawione, nic nie znaczące pocałunki. Można nazwać to dziecinadą, że w szóstej klasie trzech chłopaków mnie pocałowało.Nawet nie wiem, a raczej nie pamiętam, dlaczego tak się podziało.
Kiedy usłyszeliśmy dzwonek zerwałam się jako pierwsza, bo wszyscy ociągali się do zajęć. Ja jednak lubiłam się uczyć i słuchać nauczycieli, a nie jak cała klasa - siedzieć,żując gumę i gapić się w przestrzeń myśląc o tym, kto mi się podoba, lub czy właśnie ten chłopak patrzy na mnie, czy na dziewczynę za mną. - Chociaż nigdy tak nie myślałam. To Julie wraz z Kaytlin zadają sobie takie pytania, prosząc mnie czy czasem nie podeszłabym do niego i nie zgadała się z nim o mojej siostrze i przyjaciółce. Zawsze tak robią, kiedy dowiadują się że ja znam danego chłopaka, bo większość właśnie poznałam. Dziewczyny uważają mnie za kopalnię wiedzy jeśli chodzi o chłopaków, bo znam ich tylu, że ich głowa tego nie pomieści. Ale nigdy nie chciałam mieć z żadnym chłopakiem bliższych kontaktów, po prostu wystarczyło mi słowo ''przyjaciele''. Nie wiem, czy jakikolwiek chłopak mnie uważał za kogoś bliższego, po prostu jakoś tego nie dostrzegałam, nie zwracałam uwagi. No bo kto by się zainteresował dziewczyną która woli czytać książki niż łażenie po centrach handlowych lub wygłupianie się gdzieś w mieście, w wielkim Amsterdamie.
Kiedy weszłam do klasy usiadłam zwyczajnie w swojej ławce, która z resztą była jedyną niepoobklejaną gumami ławką. Krzesło także nie było takie, jak reszta ławek w klasie. Uczniowie nie szanowali tych mebli szkolnych, a ja tak. Według mnie to brak szacunku do dyrektora placówki, no i do mebli które kupił byśmy mieli jak najlepiej.
Lekcja minęła jak zwykle, dużo zanotowałam, spakowałam do plecaka zeszyt i piórnik no i wyszłam z klasy. Podeszłam do szafki i otwierając ją włożyłam tam zeszyty, a książki zostawiłam w szaro-czarnym plecaku i zamknęłam szafkę. Odwróciwszy się na pięcie, wpadłam na Kaytlin i Julie, które były najwyraźniej czymś podekscytowane (prawdopodobnie jakimś chłopakiem - Nie myliłam się).
-Poznałyśmy Dereka z trzeciej! Jest cuuudowny!-Szepnęła Julie.
-Na pewno wiesz, który to!-Mówi Kaytlin.
-Tak. Derek Oswald?-Wzruszyłam ramionami. Dziewczyny pokiwały z piskiem głowami.-Przyznaję, jest w porządku.
-Chodzi mi tu o wygląd!-Powiedziały dziewczyny coraz bardziej podniecone.
-Jeśli fascynują was faceci którzy palą i są typem ''niegrzecznego chłopca'' no to widocznie może i dla was jest przystojny.-Ruszyłam do drzwi wyjściowych wraz z dziewczynami które skakały przy mnie niczym koniki polne.
-Tylko podziwiamy niespotykany okaz piękna!-Skomentowała Kaytlin i odgarnęła swoje długaśne blond włosy na bok.
-Och! Zgadzam się z nią!-Krzyknęła nagle Julie.
-No i co ja mam wam powiedzieć dziewczyny? Zwykły chłopak, nic wielkiego.-Westchnęłam.-Wiecie, że nie jestem ekspertem od facetów.
-Ależ jesteś!-Pokręciła głową Julie.-Rozmawiasz z nimi jakbyś znała ich od lat!Wszystkich znasz!Nawet te ciacha!
-Dla mnie są zwyczajni, nie widzę w nich takich ideałów moja droga.Rozmawiam z nimi tak jak z dobrymi przyjaciółmi, to nie sztuka podejść i zagadać. Uważam, że jeśli by chciał, to by podszedł. A sam Derek wydaje mi się dziwaczny.
-A tam! Pitolisz!-Machnęła ręką Kaytlin.
-Mówię to, co myślę. Chciałyście chyba mojego zdania o nim, dwa razy z nim rozmawiałam i ta nie należy do moich najlepszych rozmów na mojej liście ''top 10''.
-Dobra tam! Nie spytamy się już ciebie o nic!-Westchnęła zrezygnowana Julie.
-Dzięki Bogu.-Uśmiechnęłam się i wsiadłam do samochodu mamy, która zawsze przyjeżdżała po mnie i moją siostrę.
Mama poklepała na siedzenie z tyłu dając znak, by moja siostra usiadła i obudziła się z tych myśli o chłopakach. Polowała na nich zacięcie, ale każdy i tak wiedział, że długo z nią nie pociągnie, przecież moja siostra zmieniała chłopaków jak rękawiczki, ale to taki wiek. Chociaż ja jestem jej przeciwniczką. Ona nie lubi książek - ja kocham - ona uwielbia towarzystwo chłopaków - ja wolałam być sama - Kocha zakupy w centrach handlowych - ja nienawidzę.
-No to co, czas na top model?-Spytała mama wesoło uśmiechając się do nas.
-Słucham?-Spytała Kaytlin.-Od kiedy Luna interesuje się tego typu programami?
-Oooch!-Parsknęła mama.-Gdybyś siedziała z nami w domu co jakiś czas, wiedziałabyś, że twoja siostra poza czytaniem Ciosu udręki ogląda także TV.
-Mogłaby się ruszyć z domu ze mną i znajomymi, a nie siedzieć  w domu i mało jeść.-Skomentowała siostra uśmiechając się do mnie.
-Gdybym miała ochotę, to bym wychodziła. Ale widzisz, nie bawią mnie wycieczki po centrach handlowych i obgadywanie nowych uczniów czy gadanie o trudnych sprawach jakie to zaprzątają czyjąś głowę.
-Może ona ma depresję?-Spytała siostra.
-Nie mam żadnej depresji, nie mam powodu, by ją mieć. To według ludzi którzy piszą na forach jest efektem ubocznym taka czy białaczki, ale to same bzdury.
-Uwielbiam jak używasz żargonu medycznego.-Westchnęła Kaytlin i pożegnała się z Julie która właśnie odchodziła.
Mama pomachała jej, a ja tylko patrzyłam w przestrzeń, mama ruszyła z parkingu prosto do domu.

W domu nie było taty, znowu. Nie było to nowością, już powoli nie uważałam go za członka rodziny. Za mało spędzał z nami czasu, mamie było trochę z tego powodu przykro, bo przecież to on był miłością jej życia a nie praca. Widocznie ojciec uważał inaczej...
W domu od razu skoczył na mnie wielki biały pies Banny, którego kochałam nad życie. Obślinił mnie całą, a ja z uśmiechem pieściłam go po brzuchu. Pocałowałam go w wielki puchaty łeb a ten zaszczekał i podniósł się. Poszedł ze mną na górę do mojego pokoju. Pokój Kaytlin znajdował się po drugiej stronie domu, przynajmniej nie musiałam wysłuchiwać jej krzyków kiedy rozmawiała z Julie lub jakąkolwiek inną koleżanką na temat chłopaków z naszej szkoły. No i te ploty - to mnie naprawdę nie interesowało - No bo co mnie obchodzi czyjeś życie?
Mój pokój nie był za duży, był idealny. Ale moim ulubionym miejscem było łóżko, w którym lubiłam spędzać większość czasu. Całe soboty w nim potrafię przeleżeć, a nawet całe dnie, kiedy są święta czy cokolwiek. Albo kiedy muszę jechać do lekarza na badania serca, bo mam z nim problemy. Mój pokój nie jest doskonały, ale to moja świątynia. Nigdy nie mam tu ''syfu'' w przeciwieństwie do mojej siostry która ma go cały czas. Moja świątynia jest dla mnie miejscem ciszy i spokoju, tu nikt nie wchodzi - oprócz mamy.
Moja mama jest dla mnie jak jedyna przyjaciółka. Ojciec jak... nie mam określenia na to kim dla mnie jest, bo nie wiem czy on rzeczywiście jest moim ojcem... Gdyby był, spędzałby czas z nami, chociaż wcale mi na tym nie zależało. Wolałam być sama lub oglądać czy wygłupiać się z mamą.
Banny wskoczył na moje miękkie łóżko które co prawda uwielbiał. Kiedy spałam na nim, on zawsze, ale to zawsze leżał przy mnie na podłodze. Gdy wyjęłam z plecaka książkę którą czytuję na przerwach pt. Cios Udręki z kieszeni, tej mniejszej, wyleciały kartki z nutami - sama pisałam, bo moim zajęciem była także gra na gitarze - pozbierałam więc wszystko i ułożyłam na etażerce. Usiadłam na podłodze opierając się plecami o łóżko i zatopiłam się w lekturze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz