czwartek, 21 sierpnia 2014

Od Luny

Następnego ranka obudziła mnie zimna dłoń Julie, która widocznie właśnie mnie odwiedziła. Zerknęłam na budzik - 12.35. A więc dziś sobota... No i co mam do roboty? Czytanie jakiegoś romansidła, czy książki fantasy? Jeśli już jest tu moja przyjaciółka, wolałabym spędzić z nią czas, chociaż ominę odcinek top model.
-Śpiąca królewno, wstawaj.-Szepnęła Julie ze słodkim uśmiechem.
-Od kiedy nosisz koka? Zawsze widywałam cię w warkoczu,kucyku lub rozpuszczonych włosach...
-Spróbowałam czegoś nowego, chociaż... wiesz ile musiałam się namęczyć z tą cebulą na głowie?! Och! Makabra!
-Kto cię wpuścił?-Zapytałam.
-Twoja mama. Dziś ma wolne, prawda?
-Skąd to u licha wiesz?-Zaśmiałam się zdziwiona.
-Powiedziała mi. Twoja mama jak zawsze jest cudowna.
-No i masz szczęście, bo ciebie lubi.-Westchnęłam wstając.-Poczekasz tutaj? Pójdę do łazienki i wrócę.
-A mam inne wyjście?-Błysnęła zębami.
-No nie wiem, mogłabyś uciąć sobie pogawędkę z moją mamą...
-Taa, ale robi coś w kuchni.
-Zapewne robi obiad, Julie.-Uśmiechnęłam się wybierając z szuflady bieliznę.-A gdzie się dziś wybierzemy?
-Do centrum handlowego Castleton!
-Chyba rodzice wyposażyli twój portfel bo o ile dobrze kojarzę, w tym molochu jest bardzo drogo.
-Tak, rodzice co nieco mi dodali do portfela... Ale muszę sobie kupić kozaki na zimę! No nie jedną parę!
-Dobra, no to ja znikam.
Wzięłam ciepły prysznic, bo w nocy miałam otwarte okno, które zawsze zamykam. W pokoju zrobiło się prawdziwe lodowisko. Dopiero w dzień wyszło słońce, a nawet się ociepliło, tylko że nadal temperatura nie powala. Julie zawsze ubierała się doskonale do pogody, zawsze wyglądała cudownie. Kiedyś nawet nosiła aparat, ale teraz ma naprawdę piękne i proste, białe zęby. W ogóle jest piękną i atrakcyjną dziewczyną, każdy ma o niej takie zdanie. Dziwne, że żaden chłopak się jeszcze za nią nie zabrał, szczerze? Zazdrościłabym jej trochę tej miłości, tego jak on na nią patrzy... Jak spędzają wspólne chwile...
Zgaduję, że Julie na pewno będzie chciała wrócić do domu, kiedy wyjdę już z łazienki ubrana,czysta i gotowa do wyjścia...
No i tak się stało. Moja przyjaciółka wyszła umawiając się ze mną wcześniej o 16.42 w Castleton. Julie prowadziła tak intensywne życie towarzyskie, że musiała je planować co do minuty.

Kiedy zjawiłam się w Castletonie, gdzie miałyśmy się spotkać w kawiarni, wyciągnęłam książkę Cena świtu. Popijałam colę dietetyczną, którą wcześniej sobie zamówiłam, i czekałam. Zerknęłam kątem oka na wyświetlacz. Była 16.38. Dokładnie o 16.42 zobaczyłam Julie, która długim,pewnym krokiem mijała Wok House. Dostrzegła mnie, gdy tylko uniosłam dłoń,błysnęła bardzo białymi i niedawno wyprostowanymi zębami, po czym skręciła w moją stronę.
 Była ubrana w czarny jak węgiel, doskonale dopasowany płaszcz do kolan i miała ciemne okulary, które zakrywały pół twarzy.Odsunęła je na czubek głowy, pochyliła się, żeby mnie objąć.
-Kochana!-Odezwała się z nieokreślonym brytyjskim akcentem-Jak się masz?
Jej akcent wcale nie wydawał się dziwaczny czy żenujący. Julie po prostu była niezwykle wyrafinowaną szesnastolatką.
-Dobrze, a ty?
-Nie masz już nawet pojęcia!Dietetyczna?-Kiwnęłam głową i podałam jej napój. Pociągnęła łyk przez słomkę.-Szkoda, że niedługo muszę wyjechać na jakiś czas do Holandii!
-Racja... Co ja bez ciebie zrobię?-Zrobiłam smutną minę.
Zaśmiała się i lekko pięścią uderzyła mnie w ramię.

 Wstąpiłyśmy do sklepu obuwniczego. Chodziłyśmy między regałami a Julie ciągle podsuwała mi różne trampki mówiąc:
-Ty byś w nich na pewno ślicznie wyglądała!
 Przypomniało mi się, że ona nigdy nie nosi butów z otwartymi palcami. Nienawidziła swoich stóp, gdyż uważała, że ma za długi drugi palec jakby drugi palec stanowił oko duszy. Tak więc kiedy znalazłam ostatnie sandały które zaraz miały zejść z rynku, bo przecież lato się kończyło i za zimno już na sandały, pokazałam Julie sandały, a ta na to: Tak, ale... - gdzie ,,ale'' oznaczało ,,ale one obnażą przed ludźmi moje odrażające palce'' a więc zauważyłam:
-Julie, jesteś jedyną znana mi osobą cierpiącą na dysmorfofobię palców u nóg.
A ona zapytała:
-A co to takiego?
-No wiesz, takie zaburzenie, że patrzysz w lustro, a to, co widzisz, wcale nie odpowiada rzeczywistości.
-Och. Och!-Odrzekła - A co sądzisz o tych?!
-Uniosła parę ładnych, choć niezbyt efektownych czółenek zapinanych na pasek, a ja kiwnęłam głową. Znalazła swój rozmiar i przymierzyła je. Oglądała buciki chodząc w tę i we w tę przed wysokimi do kolan pochyłymi lustrami co jakiś czas oglądając się czy dobrze ma tego swojego koka, chociaż widziałam, że kiedy patrzyła w lustro lekko się uśmiechała, widać była zadowolona, że tak wygląda.
Po dniu spędzonym z moją przyjaciółką wróciłam akurat na kolację. Przy niej nie mogę używać telefonu, chociaż kusiło mnie, by zerknąć na to, co piszę moja przyjaciółka. Może kolejny chłopak się jej spodobał...?Az mnie ręka świerzbiła, ale przestrzegałam zasad mamy i taty, który dopiero wrócił do domu. Za dwa dni znów zniknie, a mama znów będzie chodziła smutna.
-Mamo, nagrałaś odcinek top model który przegapiłam?-Spytałam.
-Tak, dziś leciały dwa. Nie oglądałam, bo chcę to zrobić z tobą kochanie.-Uśmiechnęła się.
-Super. W takim razie po kolacji możemy obejrzeć to, a nawet jakieś romansidło.
-Oglądałaś duma i uprzedzenie?
-Nie, ale chciałam. Zauważyłam, że dopiero co kupiłaś!
-Och, przestańcie! Jak można oglądać Dumę i Uprzedzenie?-Zawyła Kaytlin.
-Cicho Kay.-Rzuciłam z uśmiechem.
Po kolacji zaczęłam z mamą oglądac top model. Powoli zaczynałam robić się śpiąca, ale dotrwam do końca. Przecież jeszcze czeka Duma i uprzedzenie...!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz