niedziela, 24 sierpnia 2014

Od Mich

- Nie idę do szkoły - burknęłam.
- Mich, idziesz - powiedziała nieustępliwie Sam stojąc w progu.
Miałam ochotę pokazać jej niecenzuralny gest, ale się powstrzymałam. Miałam dziś naprawdę parszywy humor, a teraz coś we mnie pękło.
Podniosłam głowę znad poduszki i wycedziłam.
- Nie jesteś moją matką.
To ją zabolało. Wzdrygnęła się i zwęziła oczy.
- Co w ciebie Mich wstąpiło?
- Nic! Nie mam ochoty iść do szkoły i nie pójdę! Nic się nie stanie, jak opuszczę jeden dzień!
- Czujesz się dobrze więc nie masz powodu NIE pójść. Zbieraj się.
- Daj mi spokój - wymamrotałam z powrotem z głową w poduszce.
- Mich, zawołam ojca!
Wzruszyłam ramionami.
- Jego też się nie boję.
Sam spełniła groźbę. Po chwili przyszedł tata. Poprosił Sam aby wyszła i usiadł obok mnie na łóżku. Nie odzywałam się. On też. Po parunastu minutach zaskoczona podniosłam głowę.
- Czemu nic nie mówisz?
- Myślę.
- Nad czym? - spytałam zaintrygowana.
- Nad tym, jak cię usprawiedliwić.
Zatkało mnie totalnie.
- Chcesz mnie... usprawiedliwiać?
- Przecież nie chcesz iść do szkoły - odparł spokojnie.
- Ale... Ale... Pozwolisz mi na to?
- Tak. Wierzę, że masz ku temu powody.
Odetchnęłam z ulgą. Kochałam swojego tatę. Zawsze był taki wyrozumiały i czuły. Przytuliłam się do niego z wdzięcznością i szepnęłam.
- Sam była dla mnie niemiła.
- Nie dziwię jej się, po tym co powiedziałaś.
- Ale ona naprawdę nie jest moją matką! - zaperzyłam się.
Tata zamilkł na dłuższą chwilę, a potem odsunął mnie od siebie i przyjrzał mi się  badawczo.
- Lily... Sam opiekowała się tobą od niepamiętnych czasów. Gdy mnie nie było, karmiła cię, zabierała na spacer, bawiła się z tobą i wysłuchiwała każdych twoich dziecięcych kłopotów i pomagała ci je rozwiązywać... Choćby te najmniejsze.
Zrobiło mi się głupio. Przygryzłam wargę. To prawda co mówił tato... Najwyraźniej zauważył moją minę, bo dodał już spokojniej.
- Powinnaś ją przeprosić. Oczywiście nie będę cię do tego zmuszał.
- Przeproszę ją - powiedziałam stanowczo i zdecydowanie.
Uśmiechnął się lekko.
- Wierzę, że to co powiedziałaś było spowodowane emocjami?
- Tak.
- Moja dzielna mała córeczka - szepnął i przytulił mnie do siebie - Bardzo cię kocham.
- Ja też - odparłam ze ściśniętym gardłem.
Potem jeszcze chwilę rozmawiałam z tatą i zostałam sama w pokoju. Już zapadałam w smaczny sen, gdy przypomniało mi się o bluzce Luny... Będę musiała zanieść jej ją do domu - pomyślałam i odjechałam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz