środa, 13 sierpnia 2014

Od Elise

Kilka dni później...

Po tym, jak udało mi się wrócić do Paryża bez Willa, czułam się pusta w jakiś sposób.Obiecałam mu,że wrócę za trzy dni... Ale niestety... zostałam... No, wszystko wyjaśniam...
 Coś mi nie grało, po prostu tutaj źle się bez niego czułam. Zaczęłam za nim tęsknić, ale od kiedy jestem pod okiem Domy, która zaczyna uważać mnie za wariatkę i ćpunkę, czuje, że nie mogę po prostu jechać. Nie to, że ona mnie w jakiś sposób czaruje, czy w jakkolwiek inny sposób zatrzymuje... To niczego nie świadoma,sceptyczna dziewczyna która jest psychologiem. Ma dwadzieścia trzy lata, jest szczupłą blondynką... spokojna i miła, ale po prostu czuję, że teraz nie jestem bezpieczna przy niej.
Dlaczego z nią siedzę? Otóż... Jared wepchnął mnie do gabinetu psycholog bym ''ogarnęła'' ćpanie. To dobra znajoma Jareda, którą często się karmi a potem wymazuje pamięć. Doma ma męża, ale jakoś dziwnie podchodzi do niego, w ogóle do mężczyzn. Jest cała dziwna. Jared mówi mi, że jest nawet w porządku, ale no... mogę przysiąc, że coś mi tu nie gra... I miałam rację.
Po tym, jak coś dziwnego zaczęło się ze mną dziać, chodzi mi tu o demony i inne tego typu sprawy... Doma zabrała mnie do psychiatryka. Spędziłam tam już dwa dni w izolatce. To białe pomieszczenie naprawdę było przerażające... Ale jakoś dawałam radę. Jednak kiedy przyszły elektrowstrząsy, nie było kolorowo. Nie wiem co ze mną robili, ale kiedy wpieprzył się we mnie jakiś demon, Doma stwierdziła, że trzeba powtórzyć elektrowstrząsy. Nie wiem co działo się potem, ale widzę, jak traktują tu chorych ludzi. Ja zaczęłam się powoli zastanawiać, czy Doma nie mówi prawdy... Może naprawdę jestem chora psychicznie...?
Ale nadal czułam coś... nie wiem, czy to było coś przyjemnego, bo w tej chwili naprawdę straciłam czucie... Ale wiem, że to było coś dobrego, coś dobrze mi znanego... Po chwili, kiedy siedziałam w izolatce, przypomniał mi się ktoś... Ktoś kogo kocham bardzo mocno... bezgranicznie... Przez niewielki szok jaki doznałam po elektrowstrząsach, nie mogłam przypomnieć sobie nawet szczegółowych danych o sobie... Ale tak jest zawsze po elektrowstrząsach. Traktują mnie tu dobrze, tylko ja tu NIE CHCĘ BYĆ. Kiedy mam dość, naprawdę nie wiem co mam ze sobą zrobić... Nie wiem jak mam zareagować... Czasem mam ochotę krzyczeć ze złości, a czasem wyrwać kraty w oknie i wyskoczyć. Po prostu zniknąć... Albo zasnąć i się już nie obudzić...
-Will...-Szepnęłam.
To jego kocham. Nie ma opcji, żebym o nim zapomniała. Wiem kim jestem, wiem i pamiętam wszystko. Dlaczego miałabym nic nie pamiętać? Po prostu tracę tutaj zmysły... tracę panowanie nad sobą, demon kompletnie mną zawładną... Miałam dość. Powoli stawałam się wrakiem człowieka. To trwało kilka godzin... może dni...? Aż nadszedł moment... moment, kiedy wreszcie odwiedził mnie w izolatce Damon.
-Co oni Ci robią...?-Szepnął.-Jak się tu dostałaś?
-To Doma... mnie tu wsadziła...
-Przecież miałaś być w New Yorku wraz z Joe tak?
-Tak... Ale... Chciałam tu wrócić... spakować się... Ale Jared mnie zatrzymał, wpakował do tej Domy bym przestała ćpać... aż nagle jakiś demon mnie opętał... Wiem jak to brzmi... Jestem...wariatką?
-Nie, nie jesteś... Trzeba Cię stąd wydostać...
-Nie masz dużo czasu...
-Co?Nie rozumiem...
-On chce mnie zabić...
-Kto?
-Demon...
-Ma jakieś imię?
-Mówi, że mam nie mówić... Bo zrobi mi krzywdę...-Szepnęłam.-Mówi, że masz nic nie wiedzieć o nim... Bo znasz go dobrze...Nie wypowiadaj jego imienia, bo mnie skrzywdzi... bardzo...
-Nie wiem jaki to demon, nie znam się na ich imionach...
-Wiesz...-Szepnęłam.-Nie umiesz mi pomóc... On chce mnie zabić...
-Nie, nie chce...
-Uważasz, że zwariowałam?
-Nie. Jesteś normalna... Tylko ten demon chce z jakiegoś powodu Cię zabić...
-Nie z jakiegoś... On ma powód...
-Jaki?
-On... On mówi, że tak robi z każdym... Zabił już dwie dziewczyny, teraz kolej na mnie. Mówi, że nikt mi nie może pomóc...-Szepnęłam.
-Znajdę jakiś sposób...
-Jesteś wilkołakiem, Damon. On Cię zabije...-Powiedziałam najciszej jak umiałam.-Teraz go nie ma ze mną... Właśnie zniknął... Ma wiele spraw... Mówi, że albo śmierć, albo mam żyć tak jak teraz...
-Znajdę sposób... Jest Joe
-Nie mieszaj go w to...
-To tylko demon, a on na pewno jakoś Ci pomoże...Tylko on...
-NIE PRÓBUJ MIESZAĆ W TO WILLIAMA JONESSA SUKINSYNIE!-Nagle coś się ze mną stało. Rzuciło mnie na drugi koniec pomieszczenia, a Damon próbował mnie uspokoić.-On wrócił... Za dużo powiedziałam...-Wymamrotałam.-Teraz przyjdą po mnie lekarze... przypną do elektrycznego łóżka... znów będzie bolało...
-Nie będzie... Nic Ci nie zrobią...
-Wiem jak jest Damon... Oni tak robią... Myślą, że jestem wariatką... Ale... Ja... Ja chcę być już wolna...-Wybuchnęłam płaczem.
-Wrócę po Ciebie... Albo przyjdzie tu Joe..Will...
-On się go boi...
-Demon? Ten demon?
-Tak... Dlatego masz go nie przyprowadzać... On mnie chce zabić... zrobi to... cały czas mi powtarza... że się od niego nie uwolnię... że dopóki on we mnie jest, taka będę zawsze... Nie poprawna...psychicznie chora... On mi wmawia...
-Jeśli się go boi, to przyprowadzę Joe... Gdzie jest?
Podałam ulicę a on zniknął. Lekarze nie przyszli, a ja zostałam sama z demonem... z nim... z tym, który chce mnie zabić... Już jestem pewna, w tym momencie, że umrę... Z jego rąk...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz