piątek, 8 sierpnia 2014

Od Elise


Zjawiłam się w nieznanym pomieszczeniu, Lee siedział koło Willa, widziałam, co się z nim dzieje. Ale byłam pod wpływem alkoholu i narkotyków, więc nie byłam sobą. Stanęłam i przyglądałam się temu mając kompletny bałagan w głowie. Nie wiedziałam co mam zrobić, jak zareagować. Po prostu stałam.
-Elise...!-Zerwał się z miejsca Lee.-Gdzie Cass?
Wzruszyłam ramionami.
-Chyba u mnie w Paryżu, w mieszkaniu z Damonem.
Powiedział coś pod nosem, a następnie zniknął. Will patrzył na mnie przez chwilę, ja jednak nie okazywałam żadnych uczuć, chociaż kilka łez musiałam otrzeć. Podeszłam bliżej, zaciskając zęby.
-Niepotrzebnie się tu teleportowałaś...-Mruknął.
-Zgadzam się z tym.-Szepnęłam.-Przepraszam, że przeszkadzam. Cass wcisnęła mi pieprzony kamień i jestem.
-Musisz... wracać.
-Akurat nie zależy mi na twojej śmierci. Żałosne jest rozsypać się z miłości.Chociaż wątpię, że jakakolwiek istnieje.-Opadłam koło niego na kanapę.-Wiem, że nic do mnie nie czujesz, że masz kogoś innego. To twoje życie...
-Nikogo nie mam.
-Nie. Na pewno kogoś masz.
-Nie mam! Elise...
-To nie zmienia faktu, że zachowałeś się jak idiota zostawiając mnie. Byłoby jakieś inne wyjście.No, ale to nie ważne.
-Chciałem, żebyś była szczęśliwa...
-Bez Ciebie.-Dokończyłam.-Bez Ciebie być szczęśliwą... To nie jest proste. Jestem szczęśliwa bez Ciebie wtedy, kiedy piję,palę i patrzę na nowe kupione narkotyki z myślą, że zaraz moje smutki znikną.
-Po co to robisz?
-Żeby nie czuć bólu. Śmiać się z byle gówna i płakać, bo gdzieś w środku czuję ten ból. Ale mam to gdzieś. Po prostu tu jestem, bo nie chcę żebyś się wykańczał w tak żałosny sposób. Jest wiele sposobów na śmierć.
-Brałaś coś?-Spytał patrząc mi w oczy.
-Tak.-Wzruszyłam ramionami.-Codziennie po troszku.
Pokręcił bez słowa głową.Zaśmiałam się i spojrzałam na ścianę.
-Przecież nie jestem jedyna na świecie, ile jest takich jak ja? Chcesz być z ćpunką i pijaczką?
-A ty ze śmiercią?
-Moje jest bardziej żałosne.-Westchnęłam bez entuzjazmu.-Myślisz, że przeszkadza mi to, że jesteś jakąś śmiercią? Też zabijałam, mam tylu na koncie...
-To ty zabijałaś w Paryżu?-Spytał lekko zdziwiony.
-Tak.
-Jest coś jeszcze, o czym powinienem wiedzieć?-Parsknął.
-O niczym nie powinieneś wiedzieć. Myślisz, że chciałabym, żebyś to wiedział? Pytasz, to odpowiadam. Wiem jak uważasz... że nie powinnam cię w ogóle widzieć. Ja też tak uważam. Ale prawda jest trochę inna. Prawdziwa prawda jest taka, że nie umiemy bez siebie żyć. Ja wpadam w narkotyki i picie, a ty rozsypujesz się z miłości. Moje jest bardziej żałosne od twojego, ale i tak taka śmierć jest odrobinę żałosna.-Uśmiechnęłam się do niego.-Jednak nadal,chociaż wiem dlaczego, nie rozumiem twojej decyzji. JEŚLI MNIE opuścisz, to będę miała idealne życie... Bez ciebie mam więcej kłopotów niż jak jestem z tobą.
-Zawsze pakowałaś się w kłopoty...-Szepnął.
-Jeśli nikogo nie masz, znaczy, że mnie kochasz, czy po prostu nie?-Spytałam.-Pytam z czystej ciekawości.
-Kocham. Nigdy nie przestałem.
-Dobrze, że chociaż się przyznałeś. Ale fajnie to usłyszeć, zauważając to, że rzadko mówiłeś mi, że mnie kochasz... Teraz trzeci.
-Nie prawda.-Zaśmiał się.
-Prawda.-Westchnęłam poważna.
-Kocham Cię,Kocham Cię tak bardzo, że aż z powodu twojego braku się rozsypuję. Kocham Cię...
-Mów mów, liczę dalej.
-Aż mam ochotę  teraz pocałować najpiękniejszą dziewczynę na świecie, którą kocham... Mógłbym o niej opowiadać godzinami... Jest cudowna..-Uśmiechnęłam się i go pocałowałam.
-To tylko z litości.-Mruknęłam.
-Mhm... A ty, kochasz mnie?
-Tak. Ale nienawidzę dupka który mnie zostawił,śmiał pomyśleć, że jestem bez niego w stanie wytrzymać resztę swojego nędznego życia i nawet przez chwilę o mnie nie pomyślał.
Zaśmiał się i spuścił wzrok.
-Czyli... Nie mogę już Cię całować?
-Nie udawaj smutnego. Kilka minut temu sypałeś się i umierałeś, a teraz płaczesz, że nie możesz mnie całować?
-Czyli nie?
-Przestań...-Syknęłam.
-Chodzi o to, że nikt mi nie będzie mówić, jak mam żyć własnym życiem, nikt nie powie mi, kogo mam kochać, nie pozwolę, żeby czyjaś idea powstrzymała mnie od kochania albo bycia z Tobą, tworzenia przyszłości z Tobą,bo jesteś moim życiem. Nigdy nie przestawałem o Tobie myśleć, wiele razy ciągnęło m nie do ciebie, czuć twój dotyk,czuć smak twoich ust... twoich perfum... całej ciebie. Byłem pewny, że dobrze zrobiłem, ale widząc to, co zrobiłaś ze sobą, co zaczęłaś robić, dziwie się, że jeszcze chcesz ze mną rozmawiać. Nigdy nikogo nie kochałem jak ciebie, jesteś moją pierwszą, prawdziwą miłością i ostatnią, bo nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Kocham Cię, mogę to powtarzać codziennie, co sekundę, co minutę, bo to czysta prawda. Kocham Cię.
Nie umiałam powstrzymać uśmiechu, a nawet łez. Przytuliłam go, a potem pocałowałam dłuuugo... Ja też nie wyobrażam sobie bez niego życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz