środa, 6 sierpnia 2014

Od Cassandry

  Dziwnie się czułam po spotkaniu z siostrą, a na dodatek Lee coś przede mną ukrywał. No i jeszcze z każdym dniem czułam się coraz gorzej... jak prawdziwa słonica....  Na szczęście Lee nie tracił dobrego humoru. Siedząc przy mnie co chwilę mnie rozśmieszał.
 - Już się nie mogę doczekać, aż urodzisz. Wtedy to pobalujemy.


http://31.media.tumblr.com/04f7624bc8efa3cfdcc23d7780313a4f/tumblr_mq5qqkbfFn1ryt2j0o1_250.gif
Strasznie go kochałam... A to co czułam do Cinny.... Owszem, był moją pierwszą prawdziwą miłością, jednak przy Lee czułam się tak... tak wolna. Zdecydowałam, że... oddam małego ojcu.... Z Lee ciągle wszędzie się przenosiliśmy, a ja czułam, że większe szczęście zazna u ojca. Po za tym wiedziałam od Lee o mojej rychłej przyszłości.... W tym wypadku nie chciałam narażać dziecka na niepotrzebny ból i cierpienie... A Cinna, Sam, całe stado a nawet moja siostra... zaopiekują się nim należycie.
- Co tak dumasz?
- Nad... nad dzieckiem.
Lee lekko zmarkotniał.
- Nie martw się... U ojca będzie mu dobrze.
- Też tak sądzę - szepnęłam.
Nie wiem co się ze mną stało, ale rozkleiłam się momentalnie. Od razu mnie przytulił. Lee przez 90 % dnia był wesoły i zabawny, co trochę dziwne do tego czym się zajmował i kim był. Jednak w takich sytuacjach potrafił się zachować należycie... Odkrywałam go po trochu codziennie... A i tak był dla mnie wielką zagadką. Wiedziałam, że był babiarzem, jednak obiecał dla mnie z tym kończyć. Czasem czułam się jakbym odebrała mu jakąś wielką radość życia....
  Po paru dniach, gdy Will wreszcie wrócił, wyglądał.... masakrycznie. Cały poplamiony czymś... czerwonym i lepkim. Na kilometr waliło od niego damskimi perfumami... Ślady damskich paznokci na plecach, rękach i szyi.... Te dziwne rany.... Nie chciał powiedzieć co się stało, ani mi ani swojemu najlepszemu przyjacielowi. Nigdy nie widziałam tak przerażonego Lee.
  Poszedł za nim do łazienki. Ja wiedząc, że i tak nic nie wskóram przeszłam się na spacer. Po parunastu minutach przystanęłam pod drzewem, aby trochę odsapnąć. Denerwowało mnie to, jak okropnie spadła moja forma. I wtedy właśnie zobaczyłam.... niemożliwe!

http://31.media.tumblr.com/tumblr_m4ladyo9YT1rwne40o1_500.gif
Cinna obcałowywał Sam. Sam!! A ona mu to odwzajemniała. Pokręciłam z przerażeniem głową. Co tu się do cholery działo! To wszystko było jakieś chore. Odwróciłam się i pognałam do domu Lee, na ile pozwalał mi brzuch. Gdy tylko na niego wpadłam na korytarzu, usłyszałam.
- Wynosimy się Cass. I to szybko.
- Ale co się stało? - spytałam próbując złapać dech.
- Nieważne - rzucił - Will! - warknął.
Nadal zmasakrowany Will z obojętną miną stanął obok nas. Lee chwycił mnie za rękę i.... Zaległa pustka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz