czwartek, 21 sierpnia 2014

Od Mich

- Nie złapiesz mnie, nie złapiesz mnie! - krzyczałam biegnąc wokół kanapy i śmiejąc się wesoło. Niespodziewanie poczułam silne ręce na biodrach i po chwili z piskiem wisiałam w powietrzu.
- Paul! Paul! Postaw mnie na ziemię! - piszczałam ze śmiechem i wierzgałam nogami, ale nie wiele mi to dawało.
- Mich, sama twierdziłaś, że cię nie złapię - odparł niewinnie jednak posłusznie postawił mnie na ziemię.
Zmęczona opadłam na kanapę i podkuliłam pod siebie nogi. Naburmuszona spojrzałam na Paula, trochę zła, że mnie złapał.
Zaśmiał się pod nosem.
-  Gdy się złościsz wyglądasz zupełnie jak... - urwał i przygryzł wargę.
Ciekawa spojrzałam na niego.
- No jak?
- Jak.... Hello Kitty.
Parsknęłam śmiechem.
- Akurat!
Lecz szybko zapomniałam o tym, czego nie wypowiedział Paul. Przyzwyczaiłam się już do tych wszystkich tajemnic. Nie było to dla mnie nic nowego, jednak za każdym razem denerwowało tak samo.
Nagle w drzwiach stanął tato. Uradowana rzuciłam mu się w ramiona. W domu bywał rzadko, bo miał różne
pilne "sprawy" do rozwiązania, a ja się zbytnio nie dopytywałam.
  Tato wyciągnął ręce i zakręcił się ze mną wokół własnej osi.
- Co tam królewno? Jutro kończysz dekadę!
- Co to jest dekada? - spytałam nie rozumiejąc, gdy tata postawił mnie na ziemi.
- Dziesięć lat innymi słowy - roześmiał się i poczochrał mnie po włosach.
Z błogim uśmiechem objęłam go wokół pasa i wtuliłam się w ciepłą bluzę. Obok stała Sam, uśmiechając się do mnie wesoło. Bardzo ją lubiłam. Tato kazał mi nazywać ją mamom.... I tak robiłam. Jednak w myślach potajemnie nazywałam ją Sam... Moja prawdziwa mamusia gdzieś tam była i choć nikt nie chciał mi o niej nic powiedzieć, ja skrycie marzyłam, że jest królową w jakim odległym kraju i musiała mnie zostawić, ponieważ nie miała możliwości wychowywać mnie.  Może po latach spotkam ją na jakimś dworze i zamieszkam z nią już na zawsze... Oczywiście kochałam tatusia, Sam i moich "starszych braci". Ich też bym ze sobą zabrała!
- Skarbie, nad czym się tak zamyśliłaś? - spytał tato przykucając przy mnie.
- Nad mamusią - odparłam szczerze. Nie chciałam kłamać i nie umiałam.
Nie wiedzieć czemu, tato zmarszczył brwi. Sam wbiła wzrok w podłogę, a Paul chrząknął i odwrócił wzrok.
- Kochanie, tyle razy ci tłumaczyłem, że....
- Tak wiem! - przerwałam mu piskliwym głosem, a do oczu napłynęły mi łzy - Mama jest gdzieś bardzo daleko i pewnie nigdy nie wróci! - wyrwałam się tacie. Nigdy mu się tak jawnie nie sprzeciwiłam, a on był tym zaszokowany - Będę szukać mamy i ją kiedyś odnajdę! - powiedziałam załamanym głosem i pobiegłam do siebie na górę.
  Wtuliłam się w swojego pluszowego miśka - Cassiego. Może to głupie, ale towarzyszył mi od najmłodszych lat... Wylałam w niego cały swój żal. Jakie to wszystko jest niesprawiedliwe!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz