sobota, 23 sierpnia 2014

Od Mich

  Zaskoczył mnie gest Luny. Nie spodziewałam się, że stać ją na coś takiego. Myślałam, że jest ulepiona z tej samej gliny co "wielki i przystojny Harry". A jednak dała mi tą bluzkę... Musze przyznać, że mi się spodobała, dziewczyna ma gust. Mimo tego w domu czym prędzej ją zdjęłam, a potem uprałam i wyprasowałam. Co jak co, ale jeden miły gest nie świadczy jeszcze o charakterze osoby!
 Gdy tak prałam nad wanną bluzkę, ktoś zaszedł mnie od tyłu. Krzyknęłam i odwróciłam się chlastając "tego kogoś" po twarzy mokrą bluzką. Tym kimś był jak zwykle Leo, któremu psikus się nie udał, a teraz stał z głupią miną ociekając wodą. Zaczęłam się trząś ze śmiechu.
- Masz za swoje!
- Kto by pomyślał, żeś taka mądra! -burknął i wyszedł z łazienki, zabierając ze sobą ręcznik.
Wróciłam do prania śpiewając cicho pod nosem. Bardzo lubiłam śpiewać, jednak nie miałam odwagi nikomu tego zademonstrować. Pewnego razu przyłapała mnie Carmen i przez parę dni truła mi tyłek, abym zgłosiła się do jakiegoś programu i ostatnio widziała castingi do "X Factora". Wyśmiałam jej pomysł.
- Wiesz, że nawet nie wyjdę na scenę. A jak wyjdę to albo z niej zwieję, albo się zatnę i w ogóle nie zaśpiewam - powiedziałam wtedy.
- To ja będę tam z tobą! - zapewniła mnie gorąco, nie dając mi spokoju.
- Na scenie? Nie pozwolą ci!    
- Nauczę się paru linijek. Przecież tragicznie nie śpiewam.
Westchnęłam.
- Zrozum Car. Nie chcę i już. Mnóstwo osób śpiewa lepiej ode mnie i nawet nie mam po co startować!
Prosiła mnie jeszcze długo, ale wreszcie musiała niezadowolona ustąpić. Jasne, że chciałabym śpiewać dla ludzi i grać na gitarze... Na tym ostatnim szło mi słabo, bo nie miałam czasu, a "grałam" dopiero od paru tygodni, ucząc się sama.
- Cześć skarbie - wyrwał mnie z zamyślenia głos ojca - Pierzesz ręcznie bluzkę?
Odwróciłam się i wytarłam ręce w ręcznik.
- No tak, bo... pożyczyła mi ją koleżanka... - dukałam. Nie chciałam, żeby ojciec się dowiedział, że oblał mnie ten walnięty Harry, bo gotów wszcząć jeszcze śledztwo, a potem iść do nauczycielki czy jego rodziców i miałabym niezłą siarę!
- A co się stało z twoją? - spytał podejrzliwie.
- Ehm... Mhm... Kolega mi ją oblał. Przez przypadek.
- Przypadek? - spytał z ironią w głosie tata.
- No tak. Przechodziłam i potrąciłam go.
- A czasem... nie darzy cię jakimś uczuciem? - uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Tato, nie! - zaoponowałam.
Nagle przypomniały mi się słowa Luny o uczuciu Dave'a do mnie. Niespecjalnie mnie to obchodziło. Słabo go znałam. No i był ulepiony z tej samej gliny co Harry... Ale naprawdę zrobiło mi się miło, gdy stoczył bujkę z najlepszym przyjacielem... o mnie.
 Z uśmiechem wspominając te chwile, nie zwróciłam uwagę na ojca który jakby wyparował. Wzruszyłam ramionami i wróciłam do prania zastanawiając się nad tym, jak w jednej chwili niektóre rzeczy potrafią się zmienić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz