sobota, 7 czerwca 2014

Od Christiana

  Lacey wtuliła się w moją szyję. Opierałem się o drzewo ze zranionym ramieniem. Byłem cały brudny od krwi, błota i ziemi. Jedna łza spłynęła mi po policzku rzeźbiąc czysty tunel na szarym tle. Lacey starła ją palcami i szepnęła.
- Wszystko będzie dobrze...
Pokręciłem z wolna głową i przejechałem po swoich czarnych włosach.
- Lacey ty nic nie rozumiesz. Za niedługo miną dwa lata odkąd straciłem Akkie. Mam 23 lata i w końcu pewnie się wykończę na jednej z tych wojen. Ja wiem, że ona żyje... Ale czuje też, że mnie nie kocha... Że znalazła kogoś innego i może nawet ma z nim dzieci. Mogłem się tego spodziewać...
Lacey nic nie powiedziała tylko objęła mnie. Przejechała mi dłonią po policzku, a potem uniosła moją brodę patrząc mi w teraz nie czarne, ale złote oczy.
- Ja już nie widzę sensu życia - wyszeptałem patrząc na wielki księżyc dzień przed pełnią - Wszystkich już straciłem.
- Nie prawda - zaprotestowała - Masz mnie. Nagle stało się coś niespodziewanego, a mianowicie przysunęła się jeszcze bliżej, usiadła mi na kolanach i pocałowała mnie lekko i niepewnie. Ja nie miałem już siły jej odmówić. Wszystko mi było teraz jedno. Odwzajemniłem jej pocałunek. Lacey wsunęła mi dłonie pod bluzę w opłakanym stanie. Przeszedł mnie dreszcz. Złapałem nadgarstki Lacey z początkowym zamiarem odepchnięcia jej, ale jakoś tak się podziało, że pociągnąłem ją jeszcze bardziej na siebie, tak, że opadłem plecami o wilgotną i pachnącą ziemię, a ona usiadła na mnie.
- Lacey nie - wymamrotałem gdy ściągnęła sobie bluzę. Jej ciało pięknie błyszczało w blasku księżyca, a jednak ja wiedziałem, że tak nie może być. Potem coś mnie zamroczyło i nagle urwał mi się film.


Obudziłem się z jakimś dziwnie miłym - niemiłym uczuciem. Podniosłem się i machinalne poszedłem do łazienki trochę otumaniony. Gdy wszedłem do środka uniosłem brwi. Wszędzie było mokro, z prysznica sączył się cienki strumień wody, a na podłodze wszędzie porozrzucane były ubrania... Męskie... i damskie. Przerażony napotkałem wzrokiem czarne, koronkowe stringi i kabaretki rzucone obok kabiny. Złapałem się za głowę. Co tu się stało? Może Johna i Jer... Ale nie, oni mieli łazienkę obok swojego pokoju. Z tej korzystałem przeważnie ja, czasem ewentualnie Lacey jak gościła u nas... Lacey... Lacey!!
 Odwróciłem się i otwarłem drzwi. Prawie dostałem zawału. Gwałtownie zachłysnąłem się powietrzem i zjechałem plecami po ścianie. W moim łóżku leżała naga Le oddychając spokojnie i miarowo, a z jej twarzy nie znikał uśmiech. Co ja narobiłem...? Nie no, nie wierzyłem w to. Wyczerpany psychicznie zacisnąłem powieki, a chwile potem wyskoczyłem przez okno zmieniając się w wilka. Pobiegłem przed siebie, nawet nie wiedziałem gdzie.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz