wtorek, 17 czerwca 2014

Od Jeremiego

 Sprawa z moją siostrą nie dawała mi spokoju. Bez większego entuzjazmu całowałem się z Jenny. Zastanawiałem się nad jednym... Czy byłem aż tak okropnym bratem? Zawsze myślałem, że dobrze robię, że nie kontroluję jej życia zbytnio... Że nie wtryniam jej się do niczego, ani nie narzucam... Nigdy nie patrzyłem na to z tej strony, że nie spędzam z nią w ogóle czasu... Zawsze okazywanie prawdziwych uczuć przychodziło mi ciężko. Nie mieściło mi się to w głowie, że Johna stoi za nią... Miłość... bo miłość. Może się zakochała... Ale dla mnie każdy wampir był taki sam. Byłem pewny, że jakby Ivy zaczęła przy nim krwawić, wyssałby życie z niej, oczywiście "święty" krwiopijca. No bo kto zabił naszych rodziców? Wampiry! Kto utrudniał nam wiecznie życie? Wampiry!  Kto najwięcej krzywdził ludzi? Wampiry! I nie było żadnych wyjątków od reguły. Czy Ivy kiedykolwiek widziała wampira w akcji? Zapewne nie. Dlatego też przyrzekłem sobie, że przy najbliższej go wykończę. Mógł się mnie nie bać... - proszę bardzo. Ale natura stworzyła nas tak, że automatycznie byliśmy silniejszy od tych martwych zombie.
- O czym znów myślisz? - zapytała mnie Johna nagle - Znowu o Ivy i Tomie? Daj sobie spokój Jerry, wiesz?
Moje oczy ciskały błyskawice. Podniosłem się, a Johna z westchnięciem zsunęła mi się z brzucha.
- Jeszcze ci coś zrobię - mruknąłem.
Patrzyła na mnie zdezorientowana.
Westchnąłem i ruszyłem do łazienki. Przemyłem twarz. Cały drżałem z gniewu.  Jeśli ja miałem jakiś cel - po prostu musiałem go zrealizować. I zawsze mi się udawało... Z tą pijawką też mi się uda, nawet jeśli ma moce samego Boga.
 Nie zauważyłem jak Jen weszła do łazienki i położyła mi dłonie na barkach.
- Jeremy! Trzasnę cię zaraz! Przestań.
Odwróciłem się naburmuszony i złapałem jej ręce w nadgarstkach.
- A ty byś była uśmiechnięta, jakby twoja młodsza siostra zakochała się... no nie wiem... np. w wilkołaku, który chciał cię dopaść?
- Tom nie chciał cię dopaść - przewróciła oczami.
Zgrzytnąłem zły zębami.
- Ech... Czepiasz się słówek!! - warknąłem i zacisnąłem palce na umywalce. Po chwili zaczęła się kruszyć, więc jeszcze bardziej rozdrażniony puściłem ją. Johna zachichotała.
- Misiek, za bardzo się przejmujesz - wymamrotała i objęła mnie.
Po chwili westchnąłem i pocałowałem ją lekko.
- Przepraszam...
Johna objęła mnie, jednak coś przeszkodziło jej w przybliżeniu do mnie. A mianowicie pewna osóbka. Zaśmiałem się cicho i spojrzałem na już widocznie wypukły brzuszek. Pochyliłem się i pocałowałem go.
- Co mały? Domagasz się uwagi ze strony rodziców?
- Mały? Nie mała? - uśmiechnęła się Johanna.
W głębi serca wolałem mieć chłopca... Dziewczyn i tak było dość w moim życiu.
- Może być mały... może być mała - mruknąłem i porwałem ją w ramiona niosąc do łóżka.

 Rano pomogłem Chrisowi i Lacey przenieść rzeczy do ciężarówki. Mieli mieszkać w Nowym Jorku, ale trochę dalej od nas.  Dość szybko znaleźli sobie lokum, niezbyt drogie. Nakłaniałem ich, żeby zostali... No ale Lacey. Ona i Christian tworzyli znaną ekipę... Ale widziałem, że Chris się w tym dusi... Nie widziałem tego błysku w oku, który był gdy patrzył na moją ś.p. siostrę. Tak, Kate nam powiedziała. Jutro mieliśmy pojechać wszyscy na pogrzeb.  Nie łączyły mnie mocne więzi z siostrą, szczególnie w ostatnich paru lat...  Jednak nie mogłem powiedzieć, że w ogóle nie poruszyła mnie wiadomość o jej śmierci.
  Potem pożegnałem się z Jen i poprosiłem cicho Kate, aby miała na Ivy oko, a jakby coś się działo, żeby mnie powiadomiła. Cieszyłem się, że za mną stoi choć jedna, racjonalna osoba - która choć w połowie była wampirem - wiedziała, jacy to zdradzieccy osobnicy.  Następnie pojechałem prosto do roboty. Szykował się kolejny, męczący dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz