wtorek, 24 czerwca 2014

Od Kai

 Jak nigdy ucieszył mnie powrót mojego przyjaciela. Wydawał się teraz bardziej szczęśliwy, a zarazem zły na mnie z jakiegoś powodu. Nie mogłam określić jakiego, ale miałam dziwne wyrzuty sumienia, że nie pozwalałam iść mu za sobą, gdy chodziłam do pracy.
- Wstydzisz się... Wstydzisz się samej siebie - mruczałam gdy parę godzin potem w skąpym, wyzywającym, błyszczącym kostiumie roznosiłam drinki. Moim zadaniem było "dobrać się" do jakiegoś dzianego gościa, wciągnąć go w rozmowę, zamówić drinki (z jego kieszeni)  i "uzależnić" go od siebie.  Nie było to łatwe zadanie, którego nawet mi nie udało się dokonać, choć pracowałam tu parę tygodni. Podziwiałam dziewczyny, które tak świetnie tańczyły na rurze. Tego miejsca nie nazwałabym burdelem... był to bardziej
"cywilizowany" klub nocny. Jeśli jakaś dziewczyna chciała z facetem... musiała spotkać się z nim poza terenem. Tu, chodziło o to, aby gość dobrze płacił za jej towarzystwo i drinki - a więc łożył pieniądze na klub.
  Ja wprawdzie dostawałam małe wynagrodzenie, jednak dzięki niemu nasze warunki życia na pewno się poprawiły.  Wczoraj Andrij i Ivan przytaszczyli skądś jakieś drewno i zbili nam prowizoryczne łóżka. Udało im się zrobić trzy, a ja dołożyłam się kupując pościel na łóżka. Wieczorem wyczerpany Andrij zasnął od razu rozwalając się cały na jednym. Jak zwykle przygnębiona i niezadowolona Ira zasnęła szybko na swoim, kuląc się. Z Ivanem spać poszliśmy najpóźniej.
 Rzecz jasna cały czas po cichu rozmawialiśmy, tyle, że on leżał na podłodze, a ja na łóżku... Poczułam pretensję do samej siebie - ja spałam w miękkim i wygodnym łóżku (jak na nasze warunki), a on zaledwie na kartonie o grubości paru centymetrów.
- Ivan... chodź do mnie - szepnęłam - Połóż się tu.
Kamil niespokojnie poruszył się w nogach i chrapnął przez sen. Chciało mi się śmiać, bo pies zabawnie przy tym wyglądał.
 Ivan długo się stawiał. Powiedział, że tak nie może, ale ja pod groźbą obrazy sprawiłam, że wreszcie się ugiął. Położył się niemal na samym skraju i oparł głowę na ręce. Ja bez ceregieli pociągnęłam go za zniszczony podkoszulek do siebie.
  Wtedy stało się coś dziwnego. Poczułam prawdziwe zadowolenie, jak nie rozkosz, gdy zdałam sobie sprawę, że leży tu koło mnie... niebrzydki chłopak o pięknych, ciemnych oczach. Biło od niego ogromne gorąco. Przez cienką tkaninę widać było, nie nie wiadomo jakie, ale całkiem niezłe, wyrobione mięśnie. Przeszły mnie dziwne dreszcze i zapragnęłam go pocałować. Coś mnie naszło i wyciągnęłam dłoń.
  I wtedy usłyszałam charknięcie psa. Natychmiast oprzytomniałam. Kamil, w pełni rozbudzony wpatrywał się w nas. Cofnęłam ręke i odsunęłam się lekko. Ivan przez ten cały czas był nieruchomy. Nic nie mogłam odczytać z jego twarzy. Zaczęło się robić niezręcznie, a ja poczułam jakiś smutek w okolicach serca. Bez słowa odwróciłam się do niego plecami, obciągnęłam wyświechtaną bluzę która służyła mi jako góra od piżamy i mruknęłam "dobranoc" po czym zasnęłam.
 - Uważaj co robisz - mruknął jakiś facet, gdy nie uważnie go potrąciłam.
Oprzytomniałam. Nie mogłam cały czas rozmyślać o Ivanie, a zwłaszcza o Ivanie! W ogóle nie był w moim guście. To tylko przyjaciel...
 Moja starsza koleżanka i jakby przełożona, którą już niezłą miała fuchę, a każdy klient się nią interesował, poleciła mi zamówić u naszego barmana - Cyrila - dwa mocne drinki "Inshiti". Posłusznie wykonałam polecenie. Podczas reszty zmiany nie wydarzyło się nic emocjonującego, oprócz tego, że jakiś stary, biedny gbur klepnął mnie po pupie. Wracając późno do "domu", chyłkiem ulic natrafiłam na... Nadię!  Zdziwiona przez chwile patrzyła na mnie, a potem przemówiła wyraźnym, ukraińskim akcentem.
- Cóż ty po noc'y dziewczyna w takij okolicy włóczasz?
Widząc moją zdezorientowaną minę, powiedziała.
- Sory cię Kaja, ale już trochę odwykłam od zwykłej mowy - mruknęła speszona, a ja nagle olśniłam, że już dawno skończył się rok szkolny i mamy wakacje. Nadia była jakaś blada, skulona i zamknięta w sobie. Gdy zapytałam ją o co chodzi, szepnęła tylko.
- Kamil...
  Nigdy nie byłam zakochana w żadnym chłopcu. Nigdy nie pragnęłam bardzo niczyjej obecności. Nigdy nie widziałam świata po za tym jednym... Ale w tym momencie mogłam odczuć co czuje Nadia. Podeszłam do niej bez słowa i objęłam ją. Nie wiadomo skąd pojawił się husky - mój Kamil.Trącił nas po nogach, ale widziałam - nie wiadomo skąd - że chciałby zostać z Nadią. Ona zdezorientowana popatrzyła na mnie, gdy zaczęłam się oddalać, ale tylko się pożegnała.
  Mknęłam do domu z przemożoną chęcią zobaczenia wszystkich... a najbardziej Ivana.






























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz