wtorek, 17 czerwca 2014

Od Jeremiego

 Wszystko drażniło mnie coraz bardziej. Nie dość miałem problemów, to oczywiście Johanna musiała zacząć pierniczyć o jakiś studiach. I tak wiedziałem, że wybiję jej ten pomysł z głowy.  Była uparta, ale dało się z nią negocjować.
  Irthuriel- bo tak właśnie miał przeprawiacz - anioł  - powiedział mi coś, co nie dawało mi cały czas spokoju i mimo że robiłem dobrą minę do złej gry coraz bardziej obawiałem się o pewną osobę. Wszystko zaczęło się cholernie komplikować, a ja nie wiedziałem jak to wyznać Johnie, że Lacey jest matką...
 Zagapiłem się i o mało nie wjechałem w słup. Na szczęście dzięki mojemu refleksowi nic się nie stało.
- Zapnij masy - mruknąłem - Masz jakiegoś pecha do samochodów.
Johna przewróciła oczami.
- A ty masz pecha do upartych i małych kobiet.
- Tak jest - uśmiechnąłem się rozbawiony, lecz gdy odwróciłem się mina szybko mi zrzedła.
Jeszcze wiele godzin jechaliśmy. Przeprawa samolotem też była szybka. Rankiem następnego dnia, byliśmy już w domu. Zmęczony psychicznie od razu padłem na łóżko, by po dwudziestu minutach usłyszałem szept nad uchem.
- Jerry... Wstawaj... Trzeba pomalować pokoik dla dziecka...
Uchyliłem oczy, a potem widząc, że Johna się śmieje rzuciłem w nią poduszką.
- Obudziłaś mnie ty cwana wydro - powiedziałem kręcąc głową ze śmiechem.
Przewróciła oczami. Zamknęła drzwi i rozsiadła mi się na kolanach. Położyła mi dłonie na piersi, a potem powiedziała poważne mrużąc oczy.
- Coś przede mną ukrywasz - zawyrokowała.
- Nie - odpowiedziałem spokojnie
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Nie kłóć się ze mną.
- Będę się kłócić, bo nic nie ukrywam do cholery.
 Nigdy nie okłamałem Jen, ale... teraz niestety musiałem. To była sprawa wyższej wagi... bolesna... postanowiłem, że powiem jej to jak już urodzi... bez sensu denerwować kobietę w ciąży.
- Jeremy... Mi możesz powiedzieć.
- Ale co mam ci powiedzieć? - mówiłem nadal opanowanym głosem.
 Johna westchnęła sfrustrowana, jednak pocałowała mnie w usta.
- Zamorduję cię kiedyś - powiedziała szeptem i pchnęła mnie na łóżko, całując mnie nadal.
- Wtedy nie miałabyś z kim się zabawić - odparłem ze śmiechem, a ona w żarach dała mi po głowie.
- Tylko byś o jednym myślał! Wiesz jakie są u ciebie priorytety?  Seks, seks, wojna, seks, wojna, miłość, seks, miłość, wojna, wojna, miłość, seks.
Przewróciłem oczami.
- Gdyby zależałoby mi tylko na seksie... Miałbym gdzieś co się z tą dzieje, a teraz prawdopodobnie szukałbym sobie innej na wieść o tym, że zaszłaś w ciąże.
 - Czyli u ciebie to norma, zostawiać ciężarne? - zapytała złośliwie.
- Nie wiem - odparłem wolno całując ją po szyi - Nigdy... Nigdy nie próbowałem.
Zaśmiała się cicho i odwzajemniła mi pocałunek. Przyszłość nie zapowiadała się kolorowo, jednak ważne było, że mieliśmy siebie...  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz