czwartek, 12 czerwca 2014

Od Christiana

 Siedziałem  bez życia pod drzewem. Rozmyślałem o Akkie. Moja zgryzota i bolesna tęsknota, przerodziły się w codzienną, zwykłą udrękę. Uniosłem brwi, gdy zobaczyłem jak zbliża się do mnie Lacey, a potem poczułem dziwny skurcz w żołądku. Gdybym mógł, wstałbym i zamieniłbym się w wilka - nawet niszcząc ubrania. Ale silne poczucie obowiązku i wartości, które nabrałem przez lata nie pozwoliły mi na to. Wkrótce poczułem - a nawet zobaczyłem jej nogi - gdy podeszła do mnie.
- Christian... - zaczęła nieśmiało, a ja powoli podniosłem wzrok.
Padł on na piękne zielone oczy i długie blond włosy, które teraz bez wściekłego różu były... jakieś inne. Czysta cera i pełne usta tylko dopełniały urody. Czemu wcześniej nie zauważyłem, że jest taka piękna?
  Wstałem po chwili i złapałem ją za ręke. Zapanowała niezręczna cisza, która wkrótce przerodziła się w niemą wymianę zdań. Od tamtego nocnego wydarzenia, minął już miesiąc. Ja nadal nie mogłem sobie przypomnieć nic z tej nocy - i nawet ciotka Kate nie potrafiła powiedzieć dlaczego - ale to wydarzenie z rana... porozrzucane ubrania w łazience... ona naga w moim łóżku... Nie pozostawiały żadnych złudzeń.
- Muszę ci o czymś powiedzieć... - szepnęła patrząc na mnie.
W milczeniu dałem jej znak żeby mówiła. Lacey spuściła wzrok.
- Moje plany i marzenia o zostaniu zastępczynią Jeremiego, w naszym wojsku rozsypały się bezpowrotnie.
- Dlaczego? - szepnąłem zdziwiony.
- W moim stanie nie dam rady ich urzeczywistnić... a będę musiała pewnie zajmować się nim sama, bo ty pewnie, a raczej na pewno nie będziesz chciał... Zrozumiem jeśli...
- Chwila - przerwałem jej zdezorientowany - O czym ty mówisz Lacey?! Czemu nie jesteś w stanie? Kim chcesz się zajmować? I co ja do tego mam?
Lacey spuściła wzrok. Teraz łzy zaczęły cieknąć stróżkami. Drżącą dłoń położyła na brzuchu i wyszeptała z cierpieniem w głosie.
- Jestem w ciąży Christianie - szepnęła.
Wpadłem w dziwną pustkę. Ni to otumanienie ni to blokada. Patrzyłem się w nią tępo, zastanawiając się nad sensem i znaczeniem jej słów. Czemu mi to mówi? Co ja do tego mam? I czemu płacze...? A potem dwa ciche słowa, które wypowiedziała, zmieniły całe moje życie.
- Z tobą... 




- Podoba ci się? - zapytała, wskazując na niebieskie śpioszki.  Przytuliła je do siebie i westchnęła cicho.
Siedziałem na krześle w remontowanym pokoju, patrząc tępo okno. Automatycznie odpowiedziałem.
- Tak, kochanie są ślicznie.
Minęły dwa miesiące, podczas których dużo się działo, lecz ja miałem wrażenie, jakby to wczoraj Lacey zawiadomiła mnie o ciąży. Za trzy miesiące spodziewaliśmy się synka. Lacey była w trzecim miesiącu, lecz jak wiadomo u naszej rasy - bo nawet po przemianie dalej zostawałem również aniołem - ciąża przebiega bardzo szybko, żeby dziecko się urodziło, a potem rosło w błyskawicznym tempie. Tak broni się matka natura, przed zastraszającym ginięciem aniołów w walce. Rodzimy się szybko, rośniemy ekspresowo i umieramy młodo - to wszystko przez to, że jesteśmy silni, zdrowi i (zazwyczaj) piękni, a sprawiedliwość w końcu musi być.
  Szczerze powiedziawszy nie uśmiechało mi się posiadanie dziecka w tym wieku - i z tą kobietą. Moja
"miłość" zasadniczo różniła się od tej, którą darzyłem do pewnej dziewczyny z przeszłości, która śniła mi się co noc, którą widziałem wszędzie, na każdym kroku i która skutecznie uniemożliwiła mi bycie szczęśliwym. Tak, jej nie dało się zapomnieć.
- Christian, słuchasz mnie? - syknęła Lacey machając miniaturowym bucikiem.
- Tak, tak... - uśmiechnąłem się blado.
- To o czym wcześniej mówiłam? - zapytała ostro patrząc na mnie spod przymrużonych powiek i w tejże właśnie chwili przed "zagładą" uratowała mnie wchodząca do środka Kate.
- O czym rozmawiacie młodzi? Same się dzieci rodzą, szczególnie za twoją sprawą Christianie - mruknęła ciotka.
Uniosłem brwi zdezorientowany, a ona po chwili wydała dziwny odgłos i przestraszona zakryła usta.
Lecz zanim zdążyłem zapytać, o co chodzi jak torpeda wystrzeliła z pokoju. Westchnąłem.
- Poskręcałbyś łóżeczko co? - mruknęła Lacey - Nic nie robisz! A i jeszcze posprzątaj ten gruz, jakbyś był łaskawy.
Zmęczony zabrałem się do roboty, a w głowie tłukły mi się tylko trzy słowa. "Szara, przykra rzeczywistość".






























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz