sobota, 28 czerwca 2014

Od Johanny




Wakacyjnie !!!!!!!!!!! 











  Dużo rzeczy się zmieniło... Dawno nie było nic o mnie słychać. Ale to też ze względu na to, że mam urwanie głowy. Studia, dzieci... A, właśnie... Zacznijmy od początku. Urodziłam bliźniaczki... A modliłam się tylko, żeby to nie były bliźniaki. Oczywiście, to podobno podwójne szczęście, ale czy naprawdę? Właśnie nie, myślałam, że to takie cudowne... Ale gorzej niż z jednym dzieckiem. Elise płakała prawie cały czas, ale Cassy z kolei była bardzo cicho. Jak płakała Elise, szłam ja. A jak Cassandra to Jeremy. Starał się być w domu jak najczęściej. I co najlepsze, udawało mu się to. Miał więcej czasu ze względu na to, że został szefem. Miał więcej czasu dla mnie i dzieci. Kiedy ja byłam na wykładach, Kate przychodziła z chęcią i opiekowała się dziewczynami z Marą. Tak, Mara wróciła, a razem z nią mój przyrodni wampirzy braciszek. Słyszałam, że mój ojciec go nie za bardzo lubi, bo to co prawda wampir. Nie wiem co mu nie pasuje. Nie wiem kim jest, nawet podobno mam tego nie wiedzieć, bo będę miała kłopoty. Niby czemu? Nie mogę już wiedzieć o tym kim jest, i co robi mój ojciec?
   Poszłam na wykłady. Swoją drogą, po ciąży moje ciało nadal było takie jak przed narodzinami dzieci, nawet wyglądało lepiej i miałam wrażenie że z dnia na dzień robi się coraz lepsze. Na wykładach czułam na sobie wzrok znajomych. Widać było, że im się podobam, nie raz komplementowali mi w delikatny sposób jaka to ja jestem idealna, a inne dziewczyny były czerwone z zazdrości. Wiedzą jednak, że mam męża, a oni nie mają szans. Nawet jeśli Jeremy nie byłby moim mężem, tylko nadal chłopakiem, nie mieliby z nim najmniejszych szans. Jer jest idealny, kocham go jak nikogo innego. Jest dla mnie wszystkim, całym światem... Jeszcze moje córki... Pokochałam je tak bardzo...
-Johanna?-Wyrwał mnie z zamyślenia szept prowadzącego.
A niech się odwali. Raz w życiu mogę oderwać się od książek i nauki... -Pomyślałam.
Czy ja siebie słyszę? Jestem na wykładach... Potem będę zakuwać, wolę uważać teraz a rozmyślanie zostawić na potem. Zawsze jak uważałam na lekcjach, pamiętałam wszystko, a do egzaminów i sprawdzianów nie musiałam zakuwać po nocach. To był trudny kierunek, kryminologia... tutaj trzeba nieźle się napracować na cokolwiek... Będę miała sporo roboty - wszystko co lubię...
Jak wyszłam z budynku przez mur dobiegł do mnie Michael. To przystojny o rok starszy kumpel z wykładów. Kolejny z tych, co liczy na cokolwiek z mojej strony.
-Cześć Jen...
Drgnęłam, jak tak do mnie powiedział. Nigdy nie lubiłam, jak ktoś tak do mnie mówił. No, dopóki nie zjawił się Jeremy...
-Cześć.-Uśmiechnęłam się lekko i sięgnęłam po kluczyki od samochodu do lewej kieszeni jasnoniebieskich jeansów.
-Może chciałabyś wyjść ze mną na ...
-Przepraszam cię Mich, ale nie mam czasu.Dzieciaki i ... no w ogóle.
-Mąż będzie zazdrosny?
-Nie. Myślę, że nie. Ale nie mogę się doczekać, żeby go zobaczyć.
-Mhm... a...
-Muszę lecieć Mich.-Założyłam okulary przeciw słoneczne i wsiadłam do samochodu nie słuchając go już.
Lubiłam go, ale wiem do czego to ma dojść. Nie chcę mu robić nadziei, szczególnie, że wie doskonale, że mam męża którego kocham ponad wszystko, i dzieci..
  Wróciłam do domu i skierowałam wzrok na Mare która patrzyła się na mnie nienawistnie. No cóż, nic się nie zmieniło. Uśmiechnęłam się do niej i podskoczyłam do lodówki. Zerknęłam co tam było, i tylko wzięłam jakiś sok. Nie minęło pięć minut, a już pochłonęłam pół kartonu i poszłam do pokoju bliźniaczek. Po cichu weszłam do pokoju. Był naprawdę przestronny i duży... Teraz zauważyłam, że Elise już się obudziła. Wyglądała na pięć lat... szybko rosła, tak jak Cassy. Wzięłam Elise na ręce. Miała białe włosy. Nie blond, białe. Dziwne...
Kiedy zeszłam na dół coś zjeść, Mara zaczęła się zbierać. Zmierzyła mnie tylko, i mówi.
-Dziwne. Jesteś po ciąży bliźniaczej, a masz figurę lepszą niż Monica Bellucci...
Uśmiechnęłam się pod nosem bez słowa siadając na blacie.
-Dom też macie niezły...
-Zazdrościsz mi w końcu domu, czy mojej figury?
-Wszystkiego. Masz idealnego męża...
-Męża ci nie oddam.-Zaśmiałam się.Udało mi się ją nawet rozśmieszyć, ale zaraz spoważniała.
-Mi zostało tylko dwupiętrowe mieszkanie i sześcioletni syn...Jer nie chciał mieć syna?
-Nie wiem. Nie ma tak, że do wyboru do koloru. Chyba chciał syna.
-A jaki problem by mieć trzecie dziecko?
Parsknęłam śmiechem.
-I znów urodzę bliźniaki albo dziewczynkę. Wiesz co, nam dwójka wystarczy.
-Tylko pozazdrościć... No nic. Idę. -Szepnęła i poszła.
Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam w lustro. No, rzeczywiście... Figurę mam zaskakująco idealną... Dom mam idealny, męża mam idealnego, i dzieci... Wszystko jest tak, jak powinno...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz