sobota, 7 czerwca 2014

Od Jeremiego

- Jeremy, nie unoś się tak - szepnęła ciotka Kate.
- Ale jak mam się nie unosić! - warknąłem wściekły i zerknąłem któryś raz przez uchylone drzwi, czy Johna śpi spokojnie - Cały czas gadam - i powiedziałem tysięczny raz żeby TAM NIE ŁAZIŁA. Ale ona nie umie usiedzieć spokojnie na tyłku  lata wszędzie jak z piórem w dupie, a jej postawa tylko mówi do wroga -  "Złapcie mnie! Nie zwlekajcie, nadarza się okazja!" A dlaczego?  Bo musi przybywać z misją ratunkową do psa!
- Jerry! - syknęła ciotka - Seth wielokrotnie jej pomógł.
- Wiem - mruknąłem zrezygnowany i oparłem się o ścianę. Zamilkłem na chwilę, a potem coś się we mnie obudziło i powiedziałem złośliwie - Jeśli on się w nią wpoił, to czemu z nim się nie hajtnie, jeśli woli lecieć za nim niż słuchać mnie?
Kate chciała coś powiedzieć, ale brutalnie jej przerwałem.
- I jeszcze niech mu urodzi tuzin szczeniaczków, tylko musi ją dobrze pilnować, bo ktoś tu wpadł na genialny pomysł, aby zrobiła prawo jazy - wysyczałem i poszedłem wściekły do kuchni.
Chwilę potem pojawiła się tam ciotka.
- Jak możesz tak mówić...?
- Oj tam oj tam! Kłamię?! No właśnie w tym rzecz, że mówię  prawdę!
- Mówisz przesadzoną prawdę, a ona wisi na granicy kłamstwa - powiedziała lodowato ciotka. Wychodząc rzuciła jeszcze przez ramię.
- Myślę, że Johna to słyszała. Może dostała porządnie w głowę, ale to nie znaczy jeszcze, że straciła słuch.
Po paru minutach siedzenia w ciszy i bawienia się telefonem wstałem gwałtownie. Westchnąłem. Kate znalazłem w salonie. O dziwo płakała oglądając jakiś film.
- Przepraszam no - mruknąłem stojąc w drzwiach - Przesadziłem. Naprawdę, poniosło mnie.
Po chwili zdałem sobie sprawę, że ogląda filmy ze mną z dzieciństwa. W tejże właśnie chwili, matka wycierała małemu blondynkowi buzie ufajdaną jakąś zupką. Młody facet, może parę lat starszy zaskakująco podobny do mnie, stanął za krzesełkiem i pokazywał mi różki śmiejąc się do kamery. Operator - kobieta podniosła wzrok gdy facet zaczął całować kobietę, która przedtem wycierała buzie małemu, a teraz śmiejąc się próbowała zasłonić obiektyw ręką.
- Kate! - zawołała, a potem całkowicie oddała się pieszczotą ze strony mężczyzny równocześnie zabawiając brzdąca grzechotką..
Ja spuściłem wzrok nagle przygnębiony, a Kate powiedziała nieprzytomnym i oddalonym głosem.
- Mnie nie przepraszaj. Przeproś Johnę, bo chyba, a raczej na pewno cię usłyszała.
Skinąłem głową i bez słowa podążyłem do pokoju. Zastałem ją skuloną i drżącą, leżącą plecami do mnie na łóżku. Księżycowa poświata padała na jej drobne i wychudzone ciało.
- Johna... - zacząłem, a ona mi przerwała.
- Miałeś racje - wyszeptała i odwróciła się siadając. Miała cienie pod oczami, a skórę na policzkach wychudzoną i naciągniętą.
- Przesadziłem... - zacząłem, a z jej ust nagle wysypała się lawina słów.
- To wszystko moja wina. Gdybym ciebie posłuchała... Ale zrozum... Nie mogłam zostawić tego "psa" - Setha w opałach. To, że się we mnie wpoił nie zmienia nic, a nic. I wiem, że zawiniłam tracąc nasze dziecko... Jestem bezużyteczna... - wyszeptała, a ja nagle zdałem sobie sprawę, że łka. Podszedłem zmartwiony i wściekły na siebie do łóżka. Opadłem na kolana i złapałem ją za dłonie.
- Wybacz mi. Zachowałem się jak gnojek.
- Powiedziałeś prawdę...
- Nie... Skłamałem. To też była moja wina. Gdybym cię nie zaniedbywał... A tak to oni uciekli, a w każdej chwili może cię chcieć mi zabrać jakiś posłannik twojego "szefa".
Johna nic nie powiedziała tylko pocałowała mnie mocno. Pociągnęła mnie za sobą za łóżko, a ja znieruchomiałem i cicho westchnąłem.
- Chciałbym - zacząłem przesuwając palcem po jej nagim ramieniu - Ale nie udawaj herosa Johna. Może masz moc, ale wybrałaś człowieka. Po tym co ci zrobili musisz odpoczywać.
Johanna uśmiechnęła się słabo, a potem zmarkotniała.
- Nie chce mi się.
Zaśmiałem się i ułożyłem się koło niej.
- Naciesz się mą osobą, bo od jutra będę harował ciężko jak wół dopóty, dopóki nie dorwę drania.
- Bardzo śmieszne - mruknęła tylko, lecz po chwili zasnęła w moich ramionach.















































































































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz