wtorek, 17 czerwca 2014

Od Johanny

   Siedziałam w samochodzie obserwując Jeremiego. Próbowałam rozszyfrować jego wyraz twarzy. Uśmiech zmieszany ze zdenerwowaniem sprawiał, że było się nad czym zastanawiać. Prowadził też jakoś niepewnie. Jechaliśmy sami samochodem, Kate gdzieś pojechała, a w między czasie coś postanowiłam. Coś, co wydaje się dla Jera beznadziejne, ale dla mnie jest to dobry pomysł. Od czegoś trzeba zacząć... Ja decyduje o sobie, nie nikt inny. Moja decyzja jest nieodwołalna, acz nie jestem pewna jak mam zacząć. Zaciekawiona zachowaniem Jeremiego musiałam zapytać
-Co się tak martwisz?
-Nie... Nie martwie się. Jestem... To nic takiego. 
-Tak. Oczywiście, tylko znam Cię już za długo Jer żebyś wciskał mi kit, że wszystko dobrze. 
-Wiesz... -Zamyślił sie i jakby dostał olśnienia i mówi.-Strata siostry trochę...e... boli. 
-Tak. Ale jesteś zdenerwowany ze względu na jej śmierć?
-Nie, Johna. Naprawdę, to nic takiego. Drobiazg. 
-Mhm... Wiesz co?Mimo wszystko muszę iść na te studia...
Jeremy rzucił mi zaskoczony, ale i piorunujący wzrok. 
-Nie ma mowy. 
-Właśnie, że jest mowa. Jer, to że ty pracujesz, to nie wystarczy. I tak zostało ci kilkanaście lat życia. Muszę myśleć o sobie. O swoim wykształceniu, nie myśl, że będę siedziała w domu jak stara...
-Dobra, dobra... Pogadamy o tym potem.
-Nie, nie potem. Nie teraz. Ja się nie pytam o zgodę, ja to oświadczam. Żeby nie było zaskoczenia. 
-A na co chcesz w ogóle iść?
-Nie powiem tego. 
-Mów.
-Nie. Jer, patrz na drogę a nie na mnie.
-Mam podzielną uwagę. -Uśmiechnął sie.
-Tak, rzeczywiście śmierć siostry tobą ruszyła bardzo... -Zerknęłam na niego z uśmiechem a on westchnął.
-A puścić kierownicę? 
-Oszalałeś. 
-Na twoim punkcie, tak. 
Puścił kierownicę a ja nie wzruszona wpatrywałam się w ulicę z rozbawieniem. Jeremy nie miał zamiaru łapać kierownicy, widziałam to po jego minie. Przewróciłam oczami i roześmiałam się.
-Jesteś nienormalny...-Mruknęłam pod nosem. 
Złapałam ręką kierownicę. 
-No, prowadź tak. -Zaśmiał się. 
-Nie szczerz się tak, tylko łap tą kierownicę. 
Pocałował mnie i złapał ją. Przewróciłam oczami znów i rzuciłam byle jaki komentarz a Jera widać to rozbawiło. 
-Kocham Cię... ale czasem zachowujesz się jak dziecko..
-W łóżku też?-Błysnął zębami. 
-No w łóżku nie. 
Znów usłyszałam jak się śmieje. 
-Jestem aż tak zabawna?
-Czasem tylko. 
Odwróciłam wzrok w stronę szyby. Jeszcze długa droga do domu... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz