czwartek, 12 czerwca 2014

Od Ivy





   Mojego brata jak zwykle gdzieś wywiało. Johanna wróciła z Kate do domu, a ja obserwowałam je jak siadają na przeciwko mnie na kanapie. Podniosłam wzrok znad ekranu laptopa i zaraz wróciłam do grzebania w internecie. Wyłączyłam muzykę która płynęła z białych słuchawek by przysłuchać się rozmowie Johny i ciotki. Udawałam, że jestem bardzo zainteresowana laptopem i tym co w nim znalazłam, a nie ich rozmową.
-Jesteś w ciąży, to dobra wiadomość. Ja bym się cieszyła.-Ciągnie Kate.
-Ale ja nie chcę! Ja... W sumie... Nie wiem, nie wiem...
-Na pewno się cieszysz tam w środku.
-Nie, ja nie chce mieć dzieci. Nie mogę zacząć studiować. Nie mogę niczego... Jestem zablokowana.
-Och, daj spokój młoda. Na pewno nie będziesz taką złą matką.
-Myślisz? Jak ja się cały czas wpieprzam w kłopoty, to tym bardziej ryzykuję. Na dodatek... Na dodatek mój były szef na mnie poluje!
-Wiem.
-Skąd?
-Jeremy mi powiedział, że gdy go nie ma, mam mieć na ciebie oko.
-Wszystkiego musi dopilnować.
-Ślubu też?-Uśmiechnęła się Kate.
-Och nie... Pewnie w trakcie przysięgi dostanie jakąś ważną ''misję'' i odleci zostawiając mnie samą przed ołtarzem.
-Aż tak się stresujesz?
-Nie! Ale nie uważasz, że tak może się stać? Powie mi, że to była wyjątkowa sytuacja... Albo coś w tym stylu...
-O matko, przestań pieprzyć głupoty bo aż mnie uszy bolą.
Johanna uśmiechnęła się lekko i spojrzała na odchodzącą Kate która kieruje się do kuchni. Pół okiem zobaczyłam, jak kładzie dłoń na brzuchu dalej się uśmiechając. Czyli cieszy się z tej ciąży? Ja bym nie była zachwycona.
   Kiedy wszedł Jeremy, spojrzał na mnie, a zaraz potem na Johnę. Obserwując go wzięłam laptopa i poszłam do pokoju. Siedziałam tam trzy godziny, ciotka i Jer myśleli, że spędzam tam więcej czasu niż gdziekolwiek indziej, a to nie prawda. Zawsze przez okno wchodził Tom, kiedy go widzę czuję dziwne uczucie w brzuchu, od razu na mojej twarzy pojawia się uśmiech, kiedy go widzę. Sprawia mi tyle radości...
Okno zawsze miałam otwarte, nawet kiedy drzemałam Tom mógł tu wchodzić. Zawsze był ostrożny, czy nikogo nie ma. Kiedy był w pokoju, czułam to. Kiedy wchodził, a ja stałam tyłem, czułam zimny powiew wiatru, wiedziałam od razu że to on. Właśnie w tej chwili Tom wszedł do pokoju. Wstałam z łóżka i przytuliłam go. Był o głowę ode mnie wyższy, to, że był ode mnie starszy o dwa lata, nic nie zmieniało. Uwielbiałam z nim przebywać.
-Cześć Iv.-Pocałował mnie w czubek głowy.
-Hej... Zabierasz mnie gdzieś?
-A co? Nie boisz się, że ktoś zauważy?-Uśmiechnął się cytując mnie tak, jak mówiłam wczoraj.
Dałam mu kuksańca w bok wyrywając się z jego uścisku. Zimne ciało Toma nie przeszkadzało mi ani trochę, wręcz przeciwnie. Jego temperatura była dla mnie doskonała, idealna nawet bym powiedziała.
-Niee. Są zajęci, ciotka w kuchni, a mój braciszek rozmawia z narzeczoną, nic nie zauważą. Jesteś po treningach?
-Tak, a co?
-Nic,nic. Trenujesz codziennie?
-Wiesz przecież, że tak. Nie mogę stracić formy.
-Czyli mamy cały dzień dla siebie.-Uśmiechnęłam się.
-Wskakuj.-Zaśmiał się Tom a ja już oplotłam go nogami a ręce oplotły szyję.
Wyskoczył z okna i biegł przed siebie do miasta, zwykle jeździ motorem, ale dziś był widocznie bez. Zeszłam z niego przed wejściem na pomost,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz