piątek, 6 czerwca 2014

Od Johanny




   Stałam na przeciwko kilku wilkołaków, nie wiedziałam co mój szef kazał mi zrobić, ale wiedział co się stało. Skąd? Nie mam pojęcia, ale widziałam, że coś jest nie tak. Coś się tu pozmieniało, Seth już tu nie bywał, przestał istnieć. Rozpłynął się w powietrzu zaraz po bitwie z której wrócił ledwo żywy Jeremy. Coś się tu podziało, czułam na sobie wzrok tutejszych istot. Dziwnie się czułam, ale nawet na to przestałam zwracać uwagę. Szef podszedł do mnie mierząc mnie dziwnie wzrokiem, co do cholery się dzieje? Nikogo tu nie było, osób, których znałam.
-Widziałaś ostatnio twojego kumpla, Setha?
-Nie, nie widziałam od tamtej walki.
-A nie wiesz, gdzie może być?
-Nie.
-Mhm.-Mruknął i zaraz zmienił temat.-Zabij ich.
-Dlaczego akurat ja?
-Bo ja tak mówię.
Spojrzałam na twarze wilkołaków, przecież... oni im pomagali...!
-Ale... szefie, oni pomagali zabijać.
-Już nie są potrzebni.
-Nie zrobię tego.
-Zrobisz. Nie jesteś już Niezgodną, jesteś Nie...
-Nie obchodzi mnie to, kim jestem. Nie zabiję ich.
-Wykonaj rozkaz. Rozumiesz?
-Nie.-Puściłam pistolet z dłoni i wyszłam.

   Kiedy siedziałam w nowym samochodzie który dostałam od ojca, wyszukiwałam numeru Setha. Kiedy dzwoniłam do niego, nie odbierał. Dopiero po którymś razie, odebrał na ostatni sygnał.
-Seth! Co się dzieje?
-Nie chodź do Nieustraszoności...
-Dlaczego?
-NIE CHODŹ TAM ROZUMIESZ?
-Ale co się dzieje, Seth?!
-Nie mogę Ci dużo powiedzieć. Nikt o tym nic nie wie, tylko Nieustraszoność. Oszukali wszystkich, musisz zostać w domu, uważaj na swojego szefa.
-Wytłumaczysz mi, co się dzieje?!
-Nie mogę,Johanna. Tu chodzi o ciebie, nie mogę.
-Musze wiedzieć! Co mi znowu grozi?!
-Jesteś narzeczoną anioła, masz  niezłą tarczę, bo twój... facet... jest naprawdę niezły w tym co robi, ale oni czekają aż będziesz sama, aż on wyjedzie, lub cię zostawi na dłuższy czas.
-Bez przesady, co oni mi zrobią? Wyczyszczą pamięć?
-Nie, tego nie mogą zrobić tobie, bo żaden czar na ciebie nie działa.
-Co ty mówisz?
-Twoja moc jest potężna, wykorzystujesz ją do leczenia, do walki, do tarczy dla innych, chronisz innych przed czarami i poważnymi ranami, tylko tego nie wiedziałaś, szef mi zabronił. Trzeba obalić tą Nieustraszoność.
-Sam masz zamiar to zrobić? Tak? Oszalałeś, nikt ci nie uwierzy.
-Szef aniołów, Sebastian, o wszystkim wie, niedługo twój... narzeczony... też.
-Będzie wściekły...
-Da sobie radę. Kocha cię, nie da ci zrobić krzywdy.
-Wiem...
-Nie tkną cię jeśli będziesz z nim raz na dzień przez kilka godzin, anioł stróż ma coś takiego, że wie kiedy osoba którą stróżuje ma kłopoty, czy coś jej robią, np. kaleczą. Będzie czujny, oni też, wiedzą o wszystkim.
-Co teraz macie zamiar zrobić?
-Chcą też mnie, złapali Deinę,Toshiko, Sarę, wszystkich, nawet dawnego znajomego Harrego.
-Po co?
-Wszyscy mają cię na oku w Nieustraszoności, nie chodź tam.
Rozłączył się i to był koniec naszej rozmowy. Podparłam czoło o kierownicę, i nagle poczułam jak samochód delikatnie się poruszył, a drzwi delikatnie zamknęły. Podniosłam głowę, koło mnie siedział Jeremy. Podejrzewam, że wie już o wszystkim.
-Wiesz?-Spytał.
-Tak. -Kiwnęłam głową.
-Poprowadzę.
-Nie...
-Nie lubię, jak dziewczyna zamiast mnie prowadzi, kiedy jestem z nią w samochodzie.
-A co? Dziewczyna nie umie prowadzić?
-Nie, tylko ja lubię prowadzić, więc zamieniamy się. A poza tym, miałaś nie dotykać kierownicy przez dłuższy czas, i co?
-Musiałam...
-Byłaś tam?
-Tak.
-Nie pójdziesz tam więcej. Seth wszystko mi powiedział. Czy on... się w ciebie wpoił?
-Ehm... Yh... Em... Tak.
-Widać.-Jeremy był bardzo opanowany i spokojny, ale widziałam jak się o mnie martwi.
-Nic mi nie będzie.
Zamieniliśmy się miejscami, on prowadził.  Dojechaliśmy do domu a Jer walnął się na łóżko mówiąc
-Jutro mam wolne... A dom też jest wolny.
-Fajnie... -Mruknęłam siedząc na parapecie odpalając fajkę.
-Miałaś nie palić.-Spoważniał.
-Jedna... dwie...
Wytrącił mi z ręki paczkę i fajkę, wszystko spadło na ziemię a on zaczął mnie całować. Przeniósł na łóżko jak małą kilkuletnią dziewczynkę i położył delikatnie na łóżku.
Czułam się przy nim bezpieczna, bardzo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz