środa, 18 czerwca 2014

Od Ivy


   Poszłam z tej ''imprezy''. Nie lubiłam siedzieć na nich długo, szczególnie na ślubach. Minął tydzień, a ja nie miałam kontaktu z Tomem. Zaczynałam się niepokoić. Wysyłałam Avril miliony wiadomości sms, a nawet maile. Na żadną wiadomość nie odpowiedziała.Avril to moja przyjaciółka, najbliższa. Dziś był bal, z okazji ukończenia szkoły. Wróciłam do domu i przebrałam się w krótkie spodenki i bluzkę. Poszłam na zewnątrz. Cała moja rodzina bawiła się na ślubie, a ja stałam pod drzewem, rozłożystym pięknym drzewem. W środku lasu była niewielka polana, na której często bywałam. Z niej miałam widok bardzo piękny...
 To miejsce znajdowało się poza miastem. Bardzo daleko za miastem. Tam, gdzie nie ma żadnych domów, żywej duszy. Jedynie czasem zdarzy się niedźwiedź czy inne leśne stworzenie. Albo wilkołak, lub wampir. Najczęściej LUDZIE mówią, że widują tutaj kolorowe mgiełki, potem zza drzew wyłania się kobieca postać, ale nikt nigdy nie ośmielił się z nią porozmawiać, czy patrzeć dłużej, niż kilka sekund, bo strach zawsze brał górę. Tak było, nawet pisano o tym w gazetach. Nadal jest to temat nr.1 u ludzi, w miastach. Tutaj najwięcej reporterów się kręci, a także turystów. Jednak, sami są sobie winni, jeśli potem jakiś wampir krwiopijca zdecyduje się zabić bezbronnego człowieka.
   Polana ta była dziwna, bo w środku niej, znajdowało się tylko jedno drzewo, a dookoła las sięgający nie wiadomo dokąd. Ten widok kojarzył mi się zawsze z bajką, tutaj zabrała mnie pierwszy raz matka. Kiedy chciała mi coś pokazać. Pamiętam to jak dziś, a miałam wtedy tylko cztery lata. Dysponuję dobrą pamięcią, nic w tej głowie nie zginie. Nie wiem, czy to plus, czy raczej minus... Przestałam tęsknić za mamą i tatą. Nigdy ich nie zapomnę, zawsze ich będę kochać, ale z każdym dniem staje się inna. Nie zła, nie dobra, po prostu inna. A mam wrażenie, jakbym stała w miejscu. No co ja mówię... Przecież właśnie mój rozwój organizmu się zatrzymał. Mam szesnaście lat, i na tym koniec. Dziwne, bo powinnam szybko się starzeć, a w wieku czterdziestki - trzydziestki umrzeć. Może... to ze mną coś jest nie tak? Kate mówi, że to nic poważnego, ale czuje, że coś mnie trzyma w takiej postaci w jakiej jestem. Nie pozwala mi się starzeć, rosnąć...
Usłyszałam kroki za sobą, w lesie. Ktoś szedł, a raczej... biegł? Za drzewami coś sie kryło, odwróciłam się i próbowałam wyłapać skąd dochodzą dźwięki...
Z lasu wybiegł człowiek. Krwawił. Kiedy mnie ujrzał ruszył dalej. Uciekał przed czymś... wiedziałam, przed czym. Przed kim...
   Z najbliższego drzewa zeskoczył wampir. Nie znałam go, ale widać jak oczy czerwone ma z napływu krwi. Był nowy w świecie istot nadnaturalnych. Miał ok.17 lat, był młody, widać to po nim. Ale kiedy mnie ujrzał, od razu znalazł się przede mną. Złapał mnie i przerzucił na drugą stronę polany. Potem jak błyskawica przygwoździł mnie do ziemi i złapał za nadgarstek dosyć mocno. Był silny, ale każdy wampir jest silniejszy od wszystkich, jeśli wypije dużo krwi, a tamten facet uciekający przed nim, nie miał wiele w sobie... Czyli prawdopodobnie już nie żyje.
-Świerza krew... Czułem ją z końca lasu... Coś w sobie masz...
Zatopił kły w moich nadgarstkach. Przyciskał mnie bardziej do ziemi, tak, że nie mogłam się ruszyć. Pił moją krew kilkanaście sekund, nawet kilkadziesiąt... Powoli traciłam przytomność. Nagle coś odrzuciło wampira. Usłyszałam nieprzyjemny dźwięk łamanego karku, i bijące nieopodal ciepło. Ktoś zapalił ciało... czyje? Tego który przed chwilą mnie uratował, czy tego wampira, który pił ze mnie krew?Tym ktosiem, był Tom. Widziałam jego opanowaną minę, jednak czułam, że jest zdenerwowany, i martwi się o mój stan.
-Nie zasypiaj Ivy... Nie zasypiaj... Proszę...-Szeptał kiedy widział, że tracę świadomość.
-Nie zasnę... Spróbuję...-Blado się uśmiechnęłam.
-Jest ktoś w domu?
-Chyba... chyba ciotka...
-Wezmę cię do domu. Mój opatrunek nic nie da...
Zawiązał nadgarstek kawałkiem bluzki, z której właśnie oderwał kawałek materiału.
   Delikatnie wziął mnie na ręce i cały czas coś do mnie mówiąc,biegł jak najszybciej mógł. Chciał trzymać mnie jak najdłużej, bym miała otwarte oczy...
-Ta pieprzona pijawka nic ci już nie zrobi...
-Dziękuję... -Szepnęłam słabo.
Tom wparował do domu bez pukania. Nie miał na to czasu, musiał mi jak najszybciej pomóc i dostarczyć do Kate. Pół okiem widziałam jej minę...
-Co sie stało!? Ty to ...Tom?
-Jakiś wampir zaatakował ją w lesie... Byłem blisko, w porę zdążyłem. Niech pani się nią zajmie...
-Nie wytrzucaj go proszę...-Mruknęłam słaba.
-Dobrze... Ale niech stąd znika zanim przyjedzie twój brat i Johanna... Muszą przyjechać po swoje rzeczy, zanim wyjadą...
Kiwnęłam głową.
Po kilku minutach do pokoju Kate wpuściła Toma.
-Nie mam dużo czasu... Nie chcę znów mieć na pieńku z twoim bratem.
Uśmiechnęłam się już czując się lepiej.
-Jak się czujesz?
-Doskonale. Mam nadzieję, że wypad na bal nadal aktualny.
-Oczywiście, że tak. Zależy też, co powie twoja ciotka... Jeśli stan się pogorszy, to nie będziesz mogła iść.
-Rzeczywiście, czasem jesteś nadopiekuńczy.-Poprawiłam swoją pozycję na siedzącą.
-Muszę iść.
-Jutro się...widzimy?
-Zobaczymy. -Mrugnął do mnie i czule, wręcz delikatnie pocałował mnie w czoło. Wyskoczył przez okno.
Mam nadzieję, że wszystko teraz będzie choć trochę lepiej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz