środa, 18 czerwca 2014

Od Jeremiego

 Nie mogłem się żywcem skupić na ceremonii. Przeczesywałem tłum w poszukiwaniu pewnej osoby. Na dodatek bałem się, że ktoś zaraz mi sprzątnie Johnę sprzed ołtarza. Lacey nie było, tak jak ustaliliśmy, za to Christian mężnie mnie wspierał z pierwszej ławki. Uśmiechnąłem się do niego lekko i wpatrzyłem się w oczy Jen. Coś ją gryzło, widziałem to, ale była... raczej szczęśliwa.
  Wreszcie wypowiedziałem to wiążące "tak" i westchnąłem z ulgą.
Zabawa była przednia. Nie byłem najgorszym tancerzem, zatem sprawnie prowadziłem pannę młodą. W wolnym tańcu Jen przytuliła swój policzek do mojego i szepnęła.
- Co jest? Nie cieszysz się, że zostałam twoją żoną?
- Oczywiście, że się cieszę - wymruczałem i sprawnie ją okręciłem.
Johna cicho westchnęła. Przetańczyliśmy jeszcze parę tańców, a potem poczułem, że ktoś się zbliża. Nie musiałem odwracać się, by wiedzieć kto idzie.
- Proszę - mruknąłem przekazując Sethowi dłoń Johny. Oboje zaskoczeni popatrzyli się na mnie zmieszani. Lekko wzruszyłem ramionami i poszedłem do stołów.
   Usiadłem koło Chrisa  i napiłem się mały... dosłownie malutki kieliszek wódki. Christian nawet nie zdążył otworzyć ust, gdy niespodziewanie za rękę pociągnęła mnie Tessa kołysząc biodrami. Zacząłem się śmiać.
- Taka malutka, a taka śmiała - mruknąłem - Jak to jest zapraszać swojego szefa, który dał ci morderczy trening do tańca?
 Wzruszyła ramionami.
- Normalnie.... ale ciekawe.
Parsknąłem śmiechem. Cała Tessa.
Przetańczyłem z nią jakiś skoczny kawałek. Najchętniej poleciałbym po moją znoszoną bluzę i jeansy, ale chociaż byłem w tej białej koszuli. Tańcząc z Tessą, jednocześnie nie spuszczałem z wzroku Johny i Setha. Według mnie trzymał ręke odrobinę za nisko... i trochę za blisko ją przyciągał. Ale postanowiłem sobie odpuścić. Johna i tak należała już nieodwracalnie do mnie.
  Gdy odstawiłem Tes była cała mokra. Podszedł do mnie Zack i zaczął mi prawić głupie docinki. Trzepnąłem go w "ucho", jednak zaraz zleciała się cała horda.
- Już młodą wyrywasz? - zapytał Paul ze śmiechem. Z westchnięciem przewróciłem oczami.  Simon, Zack i Ben zarechotali. Podeszła Veronica i zarzuciła mi ręke na ramię.
- Porywam pana młodego. Chłopaki, dajcie sobie siana. On i Tessa pasują jak garbaty do ściany - mrugnęła do nich, zbijając z tropu każdego. Podśmiewali się jeszcze pod ścianą. Zacząłem tańczyć z Verą. W sumie, nie miałem z nią bliższych kontaktów, ale była jedną z moich zaufanych ludzi. Co tu dużo o niej powiedzieć? Dwa lata młodsza, atrakcyjna - dla innych mężczyzn, mordercza i nieugięta. Lubiłem ją, choć czasem jej cięte riposty i trafny, krytyczny ogląd sytuacji zbijały mnie z tropu.
   W tej chwili zobaczyłem, jak Paul - jeden z tych najbardziej rozrywkowych - zaprosił wyczerpaną Jen do tańca. Zgodziła się przewracając oczami. Gdy mój i wzrok Paula się spotkał, a Jenny była odwrócona do mnie plecami, zakręcił ręką w łokciu śmiejąc się do mnie oczami. Gdy znów zmienili pozycję i Johna na mnie spojrzała przewróciła oczami z zażenowaniem, ale śmiała się nawet sama do siebie.  Przyciągnąłem do siebie Veronicę, okręciłem ją, po czym gwałtownie zmieniłem kierunek, ale nie gubiła się ani nie upadała, jak np. Tessa. Miała świetną koordynację.
  Potem tańcząc znowu ze swoją żoną i szepcząc jej do ucha... różne, naprawdę różne rzeczy. Potem wydawało mi się, że widzę w koncie Olivię... Ostatnio poświęcałem jej mniej czasu, bo potencjalnie zagrożenie minęło - jednak jej moc nie.  Miałem nadzieję, że wszystko będzie ok, bo nie uśmiechała mi się kolejna wizyta w burdelu...
  Impreza trwała w najlepsze, a ja w pewnym momencie złapałem się, że szukam Ivy. Oczywiście, jej nie znalazłem. W sumie nie dziwiłem się, że nie była tu obecna. Chyba niezbyt lubiła imprezy...
 Zerknąłem na Jen, która tańczyła z jakimś kumplem. I o to zaczynała się nasza nowa ścieżka życia... Tylko ta jedna sprawa nie dawała mi spokoju...









































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz