piątek, 20 czerwca 2014

Od Kamila

Mijały dni a ja byłem zamknięty w klatce. Wiedziałem że chcą mnie uśpić. Dlatego też musiałem działać. Coraz bardziej przyzwyczajałem się do ciała psa. Stawało się częścią mnie. Już nie czułem się w nim obco. Jednak czasem miałem tak że tęskniłam za swoim ciałem. Za przyjaciółmi dla których jestem martwy. To bolało.
Dziś musiałem działać. Musiałem wrócić do siostry za wszelką cenę. Tylko jak? Nie przegryzę metalu! Jednak mimo wszystko wymyślę coś. 

Wieczorem stało się to czego się obawiałem. Wyprowadzono mnie z klatki i zaciągnięto do pomieszczenia zabiegów. Miałem zostać uśpiony. Nie! 
Kiedy chcieli dać mi środki na uspokojenie zerwałem się i zwiałem podobnie jak za pierwszym razem z tamtego pierwszego schroniska.
Kiedy już byłem bezpieczny po kilkunastu minutach biegania po schronisku i uciekania zatrzymałem się przed starym magazynem. Tam się schowałem. Rany strasznie mnie bolały ale na szczęście łapa już tak nie bolała.
Po godzinie ruszyłem bocznymi uliczkami do siostry. Musiałem być ostrożny. 

***

Po godzinie drogi dotarłem do domu dziecka. Musiałem tylko przebiec przez ulicę. Jednak noga za bardzo mnie bolała a rana na boku krwawiła boleśnie. Szedłem powoli. Nagle zza rogu wyjechał samochód. Jechał bardzo szybko a jego światła mnie oślepiły. 
Poczułem ból. 

***

Obudziłem się co było dla mnie zaskoczeniem. Jak to możliwe że przeżyłem? Próbowałem się podnieść wszystko mnie bolało. Nie mogłem się ruszać. Na przemian odzyskiwałem przytomność i ją traciłem. 
W końcu po kilku godzinach wstałem i kulejąc schowałem się w bocznej uliczce obok ośrodka. Byłem cały we krwi. Wszystko mnie bolało. Zemdlałem. 

***

Obudziłem się kiedy przeszył mnie silny ból. Zawyłem. Nagle.. po prostu przemieniłem sie w człowieka. Co jest grane?! Kim ja jestem?!?! To wszystko było coraz dziwniejsze. Miałem na sobie te same ubrania co wtedy kiedy jechałem z mamą. Na całym ciele miałem rany a moja ręka wyglądała strasznie. Musiałem się dowiedzieć co jest grane. 
Nagle usłyszałem hałas. Coś sie działo w ośrodku. Nagle zobaczyłem jak grupa nastolatków wspina sie na płot i zeskakuje. Zobaczyłem tam też Kaje. Uciekali? 
-Kaja!-powiedziałem tak głośno jak tylko mogłem. 
Byłem w cieniu za drzewem. Obejrzała się za siebie. Ja ja widziałem lecz ona mnie nie. 
-Kaja choć!-powiedział jakiś chłopak i pociągnął ja za rękę. 
Ona jeszcze raz popatrzyła w moja stronę po czym pobiegła z nimi. 
Po chwili straciłem ich z pola widzenia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz