środa, 25 czerwca 2014

Od Ivy

  Racja, kilka dni nie było mnie w domu. Teraz też mnie nie ma. Nie wiem, co się ze mną działo, i dzieje nadal. Gdzie ja tak właściwie jestem? Ostatnie co pamiętam, to co, że byłam w domu, wyszłam w głąb lasu, i mocne przyłożenie od tyłu w głowę. A ile tu jestem? Pewnie tydzień, jak nie więcej. Jeremy i Johanna są na miesiącu miodowym. Już od 2 tygodni tam siedzą, to dobrze. Mam nadzieję, że w nic się nie wpakowali, jak ja. Nie mam o niczym pojęcia...
-Obudziła się..-Usłyszałam szept jakiejś dziewczyny.
   Przetarłam oczy zaspana i otworzyłam oczy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i pierwszą osobą którą zauważyłam, była białowłosa dziewczyna. Wyglądała jak elf, była niska i drobna, a jasnoniebieskie oczy można zauważyć z daleka.
-Wiesz, gdzie jesteś?-Spytał wysoki brunet.
Pokręciłam lekko głową zdezorientowana.
-No i dobrze.-Mruknął drugi za nim. Ten był blondynem... Także wysokim.
-Kim jesteście...?-Wymamrotałam.
-Jesteś aniołem, tak?
Kiwnęłam głową niepewnie.
-Ja też. Nie masz się czego bać.-Uśmiechnął się brunet. -Jestem Paul.
-Zyra.-Kiwnęła lekko głową białowłosa dziewczyna.
Reszta się przedstawiła dopiero potem. Blondyn nazywał się Fero. Dziwnę imię... Okazał się być wampirem. Byłam zdziwiona, że ci tutaj kumplują się z wampirami... To także mnie zaskoczyło.
-No dobra... Zabieramy się stąd.-Ruszył się Paul ze starego krzesła.
-Gdzie?-Spytałam.
-Do Los Angeles. Tam mieszkamy, ale lubimy jeździć i szukać takich jak ty. Nowych do naszej grupy.
-Ja... Ja nie moge wyjechać...
-A jest jakiś problem?-Warknął Fero.
-No bo... Ja tu mam... przyjaciela, który dla mnie wiele znaczy. Jest wampirem...
-No to niech jedzie z nami.
-Dajcie mi... dzień. -Zagryzłam wargę a Paul skinął głową.
-Dobrze. Powieziemy cię. Gdzie?-Pyta (prawdopodobnie ich szef).
   Pobiegłam przez las kiedy mnie odstawili. Było to dość daleko, gdzie się wcześniej znajdowałam. Ale dałam radę dobiec pod dom Toma. Kiedy przeszłam przez bramę z tyłu domu, od razu za sobą poczułam jakąś osobę. Nie jakąś tam osobę, tylko właśnie Toma. Miał czarne jak dziury oczy, patrzył się na mnie cały roztrzęsiony, ale kiedy na mnie spojrzał, zesztywniał.
-Tom...?-Szepnęłam.
-Gdzie byłaś?
-Nie wiem... Musiałam ... Wyjechać... Na kilka dni...
-Nic mi nie powiedziałaś? Nawet twoja ciotka wypytywała się mnie, gdzie jesteś.
-Przepraszam...
-Szukałem cię wszędzie m...
-Tom... Mam sprawę... Pojedziesz ze mną do... Los Angeles?
-Po co? Ciotka ci pozwoliła?
-Jesteś za opiekuńczy... -Mruknęłam.-Tak, wie. Ale nie chcę jechać bez ciebie...
Nie lubiłam kłamać, ale to była jedna z moich mocniejszych stron. Kłamanie wychodziło mi doskonale. Mogłam okłamywać każdego, tylko nie Toma... Ale musiałam.
-W takim razie mogę... jechać. Kiedy?
-Możemy zaraz.-Mruknął niepewnie.


   Byłam w Los już tydzień. Podobało mi się tu, na dodatek układało mi się z Tomem. Telefon odbierałam cały czas od Kate. Nie była zadowolona, że coś takiego zrobiłam, ale sama powiedziała, że po mnie przyjedzie. Ale kilka dni przydały się, żeby dała mi spokój. Po prostu moje urodziny nadeszły dzisiaj. Siedemnastka, i pełnoletność. Moi kumple zabierają mnie z okazji urodzin na imprezę... To nie moja pierwsza impreza. Jednak wiem, że Tom będzie mnie miał na oku niczym ciotka Kate...
   Przymierzałam właśnie sukienkę. Ta powinna być dobra... Czarna, nie sięga do kolan, ale też nie jest za krótka. Idealna. Na dekolcie czarna koronka dodawała uroku całej sukience... Śliczna. Przejrzałam się w niej w lustrze... -Dzięki Johanna, ratujesz mi tyłek...-Pomyślałam. Tak, to jej sukienka. Poprosiłam ją przed jej wyjazdem o dwie, a ona dała mi połowę swoich przepięknych sukienek. Były na prawdę śliczne, musze jej je oddać, chociaż ona sama o to nie prosiła, wręcz zabraniała mi jakichkolwiek zwrotów, chciała się ich pozbyć, bo mówiła, że nie zmieści się w nie tak czy siak.Ale przecież ciąża nie trwa wiecznie...
   Wyszłam z pokoju już przygotowana do wyjścia. Mieliśmy jechać o 20, czyli pięć minut do wyjścia. Kiedy założyłam czarne buty na szpilkach już wszystko było idealnie. Rozpuściłam włosy i nałożyłam delikatny makijaż. Podszedł do mnie Tom i objął mnie w pasie.
-Pięknie wyglądasz.-Mruknął mi do ucha a ja uśmiechnęłam się lekko.
-No gołąbki, idziemy!-Mówi Paul.
Fero,Zyra,Damien,Zed i Nina ruszyli za Paulem do samochodu. Damien i Nina byli wampirami, tak jak Fero. A reszta to anioły.
   Kiedy dojechaliśmy i weszliśmy do wielkiej ciemnej sali, impreza trwała w najlepsze. To był jeden z najlepszych lokali, nie dziwiłam się, że właśnie taki wybrały dziewczyny. Nina jest bogata, a raczej jej ojciec. On jest człowiekiem, nic nie wie o istnieniu istot takich jak my czy inne. Jest zwyczajnym człowiekiem, jednak Nina nie jest rozpuszczoną lalunią. Jest ostra i wredna, ale jest także moją przyjaciółką. Czułam się wśród nich dobrze... Byli dla mnie jak rodzina... Której już dawno nie ma.
   Poszłam do barku i zamówiłam kilka drinków. Miałam słabą głowę do picia... Po piątym odlatywałam. A to był już mój siódmy. Zgubiłam Toma, za którego wzięła się pewnie jakaś dziewczyna. I miałam rację, wyłapałam go gdzieś w tłumie, który delikatnie próbuje odczepić od siebie jakąś laskę. Dokończyłam drinka i wpatrzyłam się w przystojnego barmana. Kiedy zobaczył, że się na niego patrzę, uśmiechnąwszy się do mnie, zaczął ze mną rozmawiać. Kiedy Tom oderwał się od dziewczyny, przyczepiła sie kolejna. I tak przez kilka minut. Reszta moich znajomych bawiła się na parkiecie całkowicie trzeźwi. Szczególnie Paul. On nie pił, jeśli prowadził samochód.
-Iv...-Usłyszałam głos Toma. Odwróciłam się w jego stronę i z uśmiechem wpatrywałam się w niego. Barman odwrócił się do zamawiającego klienta.
-Zatańczysz?
-Jasne. -Wzruszyłam ramionami.
W Los Angeles było dużo wypasionych domów, dużo imprez, dużo narkotyków, i dużo zabawy. Jednak pod okiem Toma, było inaczej. Czułam się bezpieczna, cały czas miał mnie na oku, jednak teraz to mu umknęło, że piłam.
Muzyka była świetna, a teraz dali moją ulubioną nutę...
Pocałowałam go, naprawdę, nie panowałam nad sobą. Przestaliśmy tańczyć, całując się ruszyliśmy do samochodu który stał na parkingu na którym roiło się od samochodu. Otworzyłam drzwi nie przerywając pocałunków. Samochód Paula był naprawdę dosyć duży, ale nie zamierzałam uprawiać seksu w samochodzie. Ale na tą chwilę nie mogłam wybrzydzać, łóżko samo nie przyjdzie na parking. Tom się opierał. Ja i on wiedzieliśmy co będzie, jeśli zajdę w ciążę. Ale co to za problem mnie przemienić, lub po prostu użyć gumki?
-Nie możemy...-Wyrwał się z moich objęć kiedy leżeliśmy już w samochodzie przerywając namiętne pocałunki.
-Nie zajdę w ciążę...
-To też nie o to chodzi...
Bez słowa dalej zaczęłam go całować i nie przestałam powoli iść dalej. Nie chciałam, by urwał mi się film, ale na pewno ta noc przypomniałaby mi się rano.
-Nie róbmy tego tutaj... -Szepnęłam ogarniając się choć trochę.
Kiwnął głową i podciągnął się. Ja leżałam pod nim, a teraz on siedział na pierwszym siedzeniu.
-Na pewno... tego chcesz?
-Tak...-Zagryzłam wargę.
Odpalił silnik i odjechaliśmy. Jest jeszcze drugi samochód Fera... dojadą na luzie.

   Obudziłam się w dużym łóżku Toma. Przetarłam czoło i spojrzałam w bok. Koło mnie leżał Tom. Obudził się już dawno.... Nie wiedziałam, że wampiry mogą spać... Ale chyba to zależy. Może one... Nie śpią, tylko zapadają w coś... na jakis czas? Może muszą odpoczywać ileś czasu?
-Przepraszam...-Szepnął nie patrząc na mnie.
Przytuliłam się do niego bardziej.
-Za co?
-Za to...-Delikatnie palcem wskazał na wielkiego siniaka na ramieniu.
-To nic takiego...
-Jest ich więcej...
-To co?-Wzruszyłam ramionami.
-Skrzywdziłem cię... Wiedziałem, że tak będzie...
-To była najlepsza noc w moim życiu...
Milczał.
-Tom... To nie problem... Te siniaki...
-Problem. Skrzywdziłem cię...!
-Tom! To nic! Na prawdę, zniknie szybko...
-Jesteś głodna? -Zmienił temat.
-Trochę.
-Zrobię ci coś do jedzenia.
Kiwnęłam głową.
Musze odwiedzić Kate... Tylko kiedy? Poza tym... Pamiętałam wszystko z tej nocy... wszystko zaczęło wracać... Było cudownie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz