sobota, 12 lipca 2014

Od Cassandry

  Szłam z Joem po miejskim chodniku nadal markotna. Nie miałam ochoty na spacery, wizyty w sklepach i restauracjach.
- Joe nie wiem po co mnie tu ciągniesz - mruknęłam wbijając wzrok w chodnik.
- Cassie to, że chłopak z tobą zerwał nie oznacza, że masz do końca życia jak ta Fiona z Shreka siedzieć w czterech ścianach.
- Ale ona przynajmniej nie była zraniona i czekała z nadzieją na swojego księcia - szepnęłam, a wielka jak groch łza potoczyła mi się po policzku.
Joe starł ją szybko i powiedział kategorycznym tonem.
- Dość ryczenia. Weź się w garść!
To podziałało na mnie jak kubek zimnej wody. W parę sekund się wyprostowałam, uniosłam głowę i patrzyłam prosto przed siebie, a świat zaczął nabierać kolorów. Zauważyłam jak mężczyźni się za mną oglądają. Uśmiechałam się do nich i mrugałam. A co mi tam! Ryczeć będę w domu, a teraz pora na trochę rozrywki.
   Przy barze kompletne zaczęłam świrować. Wzięłam owoce z misy i odwróciłam się do Joego.


http://media.giphy.com/media/qlnClaBQsYGYM/giphy.gif

Zaczął się ze mnie śmiać i uśmiechnął się do mnie szeroko. Było fajnie.
- Widzę, że odzyskałaś humorek - popił drinka.
Wzruszyłam ramionami.
- No można tak powiedzieć.
- Obyś nie przestawała, nie lubię patrzyć na twe oczy podobne do królika.
Parsknęłam śmiechem i uderzyłam go tą pomarańczą.
Potem poszłam do ubikacji i zamarłam. Wpatrywałam się w parę przy stoliku.

http://media.giphy.com/media/uatqub31jYtxu/giphy.gif
Nie to niemożliwe, po prostu nie....
Łzy pociekły mi w tempie błyskawicznym.
Ruda pijawa wkładała mojemu byłemu jakiś owoc do ust. Zaśmiali się, a on pochylił się nad nią i pocałował ją namiętnie. Wsunęła mu palce pod koszulę. Potem Cinna rzucił banknot na stół i wyszedł z nią trzymając ja za tyłek....
  Nie wyglądał tak, jakby udawał.
Świat znowu mi się osunął. Przez jedną, krótką chwilę byłam szczęśliwa... przez jedną, krótką chwilę myślałam, że Cinna naprawdę udaje, aby wszystkich ochronić.
A teraz się zawiodłam.
Widząc, że znikają w drzwiach szybko podjęłam decyzję. Nasunęłam kaptur bluzy na głowę i włożyłam okulary przeciwsłoneczne, które ubrałam jak wychodziliśmy z domu, żeby zamaskować moje przekrwione oczy. Szybko wyszłam z restauracji. Joe jeśli będzie chciał, to mnie odnajdzie.
  Szłam za nimi parę metrów. Zwolniłam jeszcze kroczku, aby obaj mnie nie wyczuli. Po paru minutach skręcili do jakieś wąskiej uliczki zakończonej wysokim murem i kubłami na śmieci. Nad głowami na sznurkach wisiały ubrania, jednak nie było tu drzwi do domów.
Zatrzymałam się przy samym końcu muru i wychyliłam lekko. To co zobaczyłam, po raz drugi rozdarło mi serce.
Cinna i Victoria całowali się namiętnie. Nie omsknęło mojej uwadze, gdzie mój eks trzyma jej ręke. Pijawka uklękła, rozsunęła mu zamek w spodniach i....
  Szłam całkowicie wyłączona. Łzy jakoś przestały płynąć - może za wiele ich wylałam? Nie wiadomo skąd pojawił się Joe. Zaklął gdy zobaczył to czego ja nie chciałam widzieć. Nie wiem czy ich jęki słyszałam naprawdę, czy w swojej wyobraźni. Wiedziałam jedno - że absolutnie nie chce mi się żyć.

Joe przytulił mnie do siebie, a mi tak odbiło, że go pocałowałam. Zaraz od niego odskoczyłam przerażona, bo pojawił mi się w głowie obraz mojej siostry. Ale Joe nie był zły. Objął mnie ramieniem i ruszył ze mną chodnikiem. Tak, chyba zasługiwał na miano przyjaciela, jednak ja jeszcze bardziej poczułam się dobita.


























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz