sobota, 12 lipca 2014

Od Elise

Nic nie pamiętam. Mam czarną dziurę w głowie... Nie wiem co się stało. Nie mogłam się obudzić. Miałam... dziwny sen. Przerażający wręcz...

Jestem wampirem... Czuję głód, nie mogę się opanować.Stoję po środku salonu. Słońce świeciło dosyć mocno, a przez drzwi wejściowe weszła Sam. Coś się ze mną działo... dziwnego. Rzuciłam się na nią a ona zatrzymała mnie cała wystraszona. Nie wiem co mnie napadło... ale nie mogłam się opanować. W głowie cały czas słyszałam Zabij ją, zabij ją! 
-Ellie! Uspokój się!
Odepchnęłam ją na ścianę. Opadła na podłogę ze złamaną ręką. Krzyczała, widziałam wyraźnie w jej oczach strach, ale mnie to jeszcze bardziej nakręcało. Sam wstała i uciekła na górę. Słyszałam bicie jej serca. Przyśpieszyło. Bała się mnie, ale nie obchodziło mnie to. Koniecznie chciałam się napić. Świerza krew krążąca w jej żyłach dawała mi energii. Musiałam ją zabić! 
Czułam się dziwnie. Przecież... to nie ja! Jednak nic nie mogłam na to poradzić, moje ciało zaczęło funkcjonować inaczej. W środku nie chciałam tego, ale coś mną kierowało. Zaczęłam szukać Sam po pokoju, ale nigdzie jej nie było. Zniknęła. Wrzasnęłam na cały dom wściekła i błyskawicznie zbiegłam na dół. Tam stał Gus, wraz z Paulem wysłuchując przerażonej Sam. Ruszyłam na nich,ale Paul wściekły mnie odepchnął. Zacisnęłam pięści a Paul krzyknął do Gusa i Sam.
-Zabierz ją stąd!
Ruszyli do samochodu, a ja chciałam pobiec za nimi. Mimo tego Paul był dosyć silny, więc odepchnął mnie.Zła ruszyłam na niego. Tarzaliśmy się na ziemi długo walcząc. Wreszcie zaszłam go od tyłu i popchnęłam na ścianę odwracając go do siebie. Wbiłam się w jego szyję pijąc z niego krew.Piłam do końca, aż Paul padł martwy. Spojrzałam się na niego, moje usta były w krwi. 
Nadal byłam głodna.Chciałam więcej. Wybiegłam z domu i zaczęłam poruszać się między drzewami przeraźliwie szybko. Po drodze zabiłam jakąś małą dziewczynkę, nie było mi jej żal. Z zimną krwią, bez drgnięcia powieką wypiłam z niej krew i słyszałam jej krzyki. Byłam cała zakrwawiona. Ruszyłam przed siebie, w końcu dotarłam do opuszczonej kamienicy. Weszłam do środka, i ujrzałam Victorię wraz z Isaacem. 
-Gdzie ona jest?-Spytałam chłodno. 
-Tam.-Isaac wskazał palcem na pokój. 
Ruszyłam tam, i ujrzałam moją siostrę. 
-Elise! Proszę, ratuj mnie...Proszę!
Kopnęłam ją w brzuch z całej siły. Koło niej leżał związany Cinna. Bez słowa złapałam go za głowę i oderwałam mu ją. Cassie krzyknęła zrozpaczona a ja uśmiechnęłam się lekko. Podeszłam do niej i złapałam ją za rękę. 
-Zasłużyłaś na to. Victoria jest niezadowolona. Musze cię zabić. 
-Nie...! Nie proszę! Błagam, nie!
Odrzuciłam ją na ścianę. Zaczęłam ją dusić, a potem wgryzłam się w jej rękę. Krzyknęła. Zaczęłam wpuszczać jej jad. Kiedy ją zostawiłam, krzyczała przeraźliwie. Cierpiała. Nadal mnie to nie obchodziło. Kiedy wyszłam z pomieszczenia nadal słyszałam jej krzyki. 
-Boli mnie głowa...-Szepnęła Victoria.-Niech przestanie. 
Isaac skinął głową, a ja wróciłam do pokoju. 
-Nie...! Nie proszę! Nie!-Wydusiła moja siostra. 
-Zamknij się.-Szepnęłam.
Spojrzałam jej w oczy, a ona przestała krzyczeć. Jednak nadal widziałam ten ból w jej oczach. 
-No. Tak lepiej. 
Wróciłam do Victorii a ona obściskiwała się na starej kanapie z Isaacem.Spojrzała na mnie zadowolona. 
-Dobrze się spisałaś. A teraz jeszcze wykończ tego... Tego Blacka, czy jak mu tam. 
Skinęłam głową i wyszłam. 
Zrobiła ze mnie maszynę do zabijania. Zabiłabym każdego, zrobię to, o co ona poprosi. Byłam jej posłuszna. Byłam jej własnością. 
Kiedy szłam lasem ujrzałam Joego z jakąś dziewczyną i blondynem. 
-Elise?-Szepnął zdziwiony.-Idźcie stąd.-Szepnął do nich. 
Oni jak im kazał zniknęli. 
Rzuciłam się na niego. Black nie wiedział co mi jest, co we mnie wstąpiło. Ale coś mi mówiło, że źle robię. Jakiś cichy głosik w środku mnie mówił -Zostaw go! Zostaw go pijawko! - Jednak ja nie słuchałam. On odepchnął mnie na drzewo... ktoś za mną stał... ten ktoś skręcił mi kark. 

Obudziłam się rozglądając po ...jestem w szpitalu!?Ale.... Czułam się dobrze. Jednak zdziwiona rozejrzałam się po sali. Wszedł do mnie Raily. 
-Jak się tu znalazłam?-Od razu zaczęłam zadawać pytania. 
-Joe cię tutaj przy...
-Gdzie on jest?
-Poszedł po twoją siostrę.
-Gdzie ona jest?
-Zadajesz za dużo pytań.-Zaśmiał się.
-Co z ...
-Mówiłem, poszedł uratować twoją siostrę...
-Od Victorii?! Matko... Ona go... Ona go skrzywdzi... Nie mogę go... Nie mogę go stracić...-Złapałam się za głowę.-Jeśli on nie wyjdzie z tego cało... ja... ja go potrzebuję... no i Cass... -Zaczęłam płakać.
-Nic mu nie będzie. Victoria to słaba nowonarodzona, jest dobra jedynie w dręczeniu innych, ale nie w zabijaniu. Ten twój przyjaciel wygląda mi na takiego, który wie co robi i wie jak to zrobić. 
-Jeśli Cassie nie żyje... To on tak samo... Ja bez nich nie dam rady... 
-Chyba wiem, kto może mu pomóc.
Spojrzałam się na niego pytająco. Zadzwonił do kogoś... Kiedy usłyszałam imię osoby, która na pewno pomoże... Ulżyło mi. 
-Kate ma na oku sytuację. Połączyła się z Cassie i...-Urwał. Wpatrywał się w jeden punkt i nagle powiedział.-Już tam jest razem z twoim przyjacielem.
-A co...jak nie dadzą rady...?Oni muszą sobie poradzić...
-Spokojnie sobie poradzą. Kate wraz z tym twoim przyjacielem pewnie spokojnie ich wystraszą albo zabiją. Ale warto pamiętać, że Victoria jest sprytna, ucieknie zostawiając ich wszystkich. Powiem ci coś... Wielu ich nie jest. Tylko Victoria,Isaac i jeszcze jeden... Bill. Resztę wilkołaki powybijały.
-Ile będę tu leżeć?
-Wiem, że nie chcesz tutaj być. Nie lubisz szpitali, z tego co mówiła Kate.
-Znasz ją?
-Tak.Tutaj to prawie wszyscy ją znają. -Zaśmiał się.
-Może sprawić... żebym stąd wyszła? Nie lubię tych pustych pomieszczeń z białymi łóżkami, ludzi w kitlach i tego okropnego zapachu... No i tego, że tutaj wszyscy padają jak muchy.
-Może tak zrobić. Ja też mogę. To druga moja, i ostatnia moc... Mogę ci pomóc.Ale nie zrobię nic z tym, że jesteś przerażona i ...
-Nie chcę tu być.
-Jeden dzień i możesz stąd znikać.
Spojrzał mi w oczy, złapał za rękę i zaczął coś... Dzięki czemu nie czułam bólu z ugryzień... Czułam tylko strach i przerażenie. Bałam się o nich... Przecież Cass da sobie radę... Ale... No bałam się o Joego... 
Kiedy wyszedł zaczęłam z nerwów się trząść. Strasznie martwiłam się o nich... Cassie jest aniołem, wyjdzie z tego szybko... O ile żyje! A Joe? Strasznie się o niego boję... Zaczęłam myśleć, że nie dadzą rady... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz