czwartek, 10 lipca 2014

Od Kamila

Mijały dni a ja ani razu nie odezwałem sie. Policja chciała mnie przesłuchać jednak psycholog powiedział im że to nie możliwe. Cały czas wpatrywałem sie w jeden punkt. Czy życie miało teraz sen?
Nikt nie wie jak to jest to ból stracić swoją bratnia dusze. Między chowańcem a jego bratnią duszą jest bardzo silna więź. Nie potrzebowaliśmy słów by wiedzieć jak sie czuje nasza druga połówka. Czułem sie tak jakby połowa mnie umarła. Ludzcy psycholodzy byli bezradni.
Po dwóch tygodniach wypuścili mnie ze szpitala jednak musiałem być pod stałą opieką psychologów. Po co? I tak nic nie poradzą. W domu siedziałem cały czas w pokoju. Jednak to nie polepszało mojego stanu. Każda rzecz przypominała mi o Nadii a kiedy patrzyłem na łóżeczko dla naszego dziecka.. i na zabawki.... łzy same napływały mi do oczu.
Aron i Kaja chcieli wrócić do Ukrainy. Nie wypowiedziałem się co do tego. Czy był sens zostać tu? Ale czy był też sens tam wracać?
Po miesiącu od tej tragedii wróciliśmy do domu. Tu jednak wcale nie było lepiej. Siedziałem zamknięty w pokoju.
Wieczorami było najgorzej. Wspomnienia nawiedzały mnie co noc. To było nie do wytrzymania.


Dziewczyny robiły babski wieczór. ja postanowiłem im poprzeszkadzać i gdzieś tak około 12 w nocy wpadłem im do pokoju. Zaczęły obrzucać mnie poduszkami i bić nimi. Pióra latały wszędzie. 





Kiedy już wszyscy opadliśmy z sił oglądaliśmy film. Było na prawdę przyjemnie. 


Nigdy nie zapomnę tych momentów. Wszystko mi o nich przypominało.
Te wszystkie wspólne chwile z Nadią.

tumblr_m7o6ygnyCZ1rrhj5oo6_500.gif


tumblr_m86ufoxzil1ql_5i_orig.gif

tumblr_m7xfecMZDt1r2_ag_orig.gif

Nie wytrzymałem. Po cichu wymknąłem sie z domu. Musiałem odetchnąć. Zaraz po paru metrach zmieniłem sie w psa i pobiegłem prosto przed siebie.
Prawie bym wpadł pod samochód kiedy bez namysłu wbiegłem na ulicę. Jednak nie zatrzymałem sie nawet na chwilkę. Po prostu biegłem dalej. Jak najdalej.
Nie przejmowałem sie deszczem.



Dopiero kiedy sie zatrzymałem zorientowałem sie gdzie dobiegłem. Byłem teraz na boisku gdzie.. tak naprawdę to wszystko sie zaczęło. Moja i Nadii miłość. Podszedłem do trybun i położyłem sie pod krzesełkami. Tu miałem przynajmniej sucho. Jednak było mi to obojętne. Zamknąłem oczy. To w tym miejscu był zrobiony mój ołtarz kiedy "zginąłem". Nadia wtedy sie załamała i chciała popełnić samobójstwo. A czy ja dam radę żyć bez niej? Bez naszego dziecka która na pewno dołączyło do niej w niebie?
Obiecałem sobie jedno. Pomszczę moje dziewczyny. Ci goście pożałują że skrzywdzili moją Nadie i córkę. Ciekawe.. czy Nadia zdążyła dać jej imię..? A jak tak ... to ciekawe jakie? Dużo razy rozmyślaliśmy nad imieniem.. i postanowiłem że to ona nazwie nasze dziecko. Ciekawe czy zdążyła to zrobić..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz