czwartek, 10 lipca 2014

Od Willa

  Miałem ochotę naprawdę skręcić mu kark, gdy nazwał Elise suką, ale w porę się opanowałem. Byłem jeszcze bardzo słaby i po co marnować siły, jeśli rany nie do końca mi się wygoiły? Dobrze, że Elise nie widziała tej na piersi... Była jeszcze bardziej paskudna, niż ta na ramieniu...
  Gdy zastałem ją w pokoju, siedziała skulona przy ścianie, zakrywając twarz dłońmi. Nie płakała. Elise Grace Evest nawet w takich chwilach, po prostu nie może płakać. Podszedłem do niej, przykucnąłem i odjąłem jej dłonie z twarzy.
- Ej mała nie smuć się - mruknąłem.
- Joe! - wyszeptała i przytuliła się do mnie. Wziąłem ją na ręce i usadziłem na brzegu łóżka. I w tej samej chwili Elise mnie pocałowała, co totalnie zwaliło mnie z nóg. Szybko znalazłem sobie wytłumaczenie - była przygnębiona, słaba i wyprowadzona z równowagi. W normalnym warunkach, tak z własnej woli na pewno by tego nie zrobiła.
  Poczułem uścisk w brzuchu, jak za każdym razem, gdy łamałem którąś z zasad. Nie mogłem zadawać się w żadne kontakty z śmiertelniczkami - a całowanie dobrowolne, bez pobierania wspomnień w ogóle nie wchodziło w grę. Jednak pieprzyć te zasady, Tanatos pewnie i tak zmruży na to oko.
  Odwzajemniłem jej pocałunek ostrożnie, a potem mocniej. Elise opadła na łóżko, a ja pochylałem się nad nią. Wreszcie, gdy obydwu nam zabrakło już powietrza, oderwaliśmy się od siebie i patrząc na siebie okrągłymi ze zdziwienia oczami zapytaliśmy równocześnie.
- Co to miało być?
Roześmialiśmy się cicho. Usiedliśmy normalnie patrząc się na siebie bez słów, a potem Elise powiedziała.
- Tego nie było Black.
- Nie było - parsknąłem śmiechem.
- I była to tylko moja słaba wola.
- Tak. I stres spowodowany spotkaniem z dupkiem.
- Dokładnie.
- A zatem zejdźmy na dół i udajmy, że nic się nie stało - powiedziała udając wyniosły ton. Śmiejąc się pomogłem jej wstać i zszedłem za nią po schodach. Ta dziewczyna mnie rozwala.
  W salonie wszyscy rzucili się na nią od razu. "Elise to...", "Elise tamto...". Opadłem z westchnięciem na kanapę obserwując ją. Cassie szeptała z alfą w konie, rumieniąc się co chwilę. Sam publicznie siedząc na kolanach swojego chłopaka, obściskiwała się z nim, a przystojniaczek August obserwował wszystkich z chłodnym zainteresowaniem. Nie uszło mojej uwadze, że jeden z wilkołaków spoglądnął ukradkiem na Elise z jakąś tęsknotą i pożądaniem w oczach. Rozbawiony przekręciłem głowę. Ile ta Evest ma adoratorów... Nawet pewnie sama o tym nie wie.
- Elise, co ty taka zamyślona jesteś - spytał jeden z nich śmiejąc się - Chyba nie powiesz mi, że poważnie przeżyłaś spotkanie z Izaackiem?
Popatrzyła na niego z politowaniem, a on wybuchnął śmiechem. Dosiadł się do niej ten kolo, który przed chwilą na nią zerkał.
- Gdybym miał sposobność go dorwać i zmierzyć się z nim sam... Naprawdę bym chyba Isaaca ukatrupił - mruknął patrząc na nią.
- Hm... w to nie wątpię, Damon. Jestem bardzo wdzięczna Joemu... Gdyby go tam nie było, nie wiem co by się ze mną stało.
Wymownie spojrzałem w sufit. Nie lubiłem pochwał, wręcz ich nienawidziłem. Uznałem, że zrobiłem to co słuszne i to co zrobiłby każdy na moim miejscu. Koniec, kropka.
- Mm... no tak - mruknął cicho, a uwaga automatycznie została przeniesiona na mnie. Westchnąłem cicho, po czym odwróciłem się w bok.
- Jak tam Cassie? - spytałem, a alfa nie przestał obcałowywać jej po ramieniu - Słyszałem, że nieźle sobie radzisz.
Wszyscy się roześmiali, a Cassie teraz naprawdę była czerwona jak piwonia.
- Nieźle... Bo co? - spytała unosząc brwi.
- Nic, nic... - mruknąłem.
Jej chłopak patrzył na nią oczami pełnymi miłości. Podejrzewałem, a raczej byłem pewny, że się w nią wpoił. Nieźle. Pasowali do siebie.
Cassie nie znosząc ciężaru rozbawionych spojrzeń wlepionych w nią, wstała i wyszła zła. Alfa zaraz poderwał się za nią, rzucając wszystkim spojrzenie mówiące "Nie ma cie co robić" ?
Zaraz potem ja też się poderwałem. To nie moi znajomi. Niech Elise zostanie sama ze swoim kółeczkiem różańcowym, ja postanowiłem się przejść szybko na niedaleki cmentarz. Byłem pewny, że póki jest z wilczkami nic jej nie grozi, ale i tak wolałem mieć na nią oko - przez głowę.





























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz