piątek, 11 lipca 2014

Od Kamila

Diana... Diana... była zajebista! Kiedy nad ranem się obudziliśmy długo rozmawialiśmy. O dziwo łączyło nas wiele rzeczy. Nie wiem dlaczego... nawet opowiedziałem jej o Nadii i o tym co się stało.
-Kami to straszne! Jednak... współczując ci wcale ci nie pomogę. Słowa że będzie lepiej nie były by szczere. Czas pokaże. Musisz się ogarnąć i pokazać że dasz radę. Kiedy moi rodzice zginęli w wypadku 16 lat temu wraz z bratem Radkiem wychowywaliśmy się u babci. Jednak ona też szybko zmarła. Radek miał wtedy 18 lat a ja 10. Zaopiekował się mną. Jednak los też ni go zabrał. Było to dokładnie rok temu. Długo płakałam. Zaczęłam ćpać i pić jednak przestałam i ogarnęłam się. Pomyślałam ze będę lepszym człowiekiem tak jak on chciał. No dobra nie za bardzo mi to wyszło bo nadal pije i ćpam ale nie aż tak. Mam normalną pracę i już nie diluje. Pomogę ci wyjść na prostą o ile mi pozwolisz.
-Nie wiem... straciłem ukochaną i dziecko..
-Jejku! To zabij się!
Nie wiem czemu ale... te słowa dały mi do myślenia. Nadia i mała nie żyją... ale ja żyje! Do cholery... mam sobie zmarnować to co mi zostało?!
Pocałowałem namiętnie Dianę.
-Kami Kami Kami.... -mamrotała- kolejny raz chcesz się kochać? Już straciłam rachubę...
Zaśmiałem się ale nie przestałem. Całowaliśmy się długo. Potem zajaraliśmy blanta. Diana była zajebista! Mówiłem to już? To jeszcze raz powtórzę! DIANA JEST ZAJEBISTA! Chyba... jednak ktoś mógł mi zastąpić Nadie... nie do końca bo to nie możliwe ale... zawsze była ta druga osoba. Szkoda że znalazłem ją będąc naćpany i pijany prawie na umarciu w klubie a nie w domu w siostrze czy Aronie. No ale... tego nie da się wybrać. W domu każdy mi współczuł i litował się nade mną.. a potrzebowałem właśnie porządnego kopa w dupę i ochrzanienia. W końcu życie biegnie dalej a nie.
Po śmierci Nadii poddałem się ale Diana otworzyła mi oczy. Była... taka.. taka... no inna! Też trochę przeżyła i wiedziała co czuje. Miałem w niej... wsparcie ale nie takie że mnie głaskała i mówiła że będzie dobrze tylko mówiła prosto to co sądzi czyli że życie biegnie dalej. Nie mogę się poddawać. Ludzie rodzą się i umierają. Niektórzy szybciej a inni później. Trzeba się z tym pogodzić. Ja też kiedyś umrę. Taka była kolej rzeczy.
Jak na razie nie spieszyło mi się z powrotem do domu. Bateria mi w telefonie padła i nawet się tym nie przejąłem. Diana pozwoliła mi zostać u niej na ile chce. Zapowiadało się wspaniale. Nie chciałem na razie widzieć nikogo ani siostry ani Arona. Przy Dianie odżywałem na nowo.


***

Popołudniu wybraliśmy się na miasto. Było fajnie! 
Diana była przepiękna. Wiatr rozwiewał jej lekko włosy kiedy czekaliśmy aż sprzedawca zrobi nam włoskie lody. 


Po chwili szliśmy i śmieliśmy się. Wreszcie sie uśmiechałem! Usiedliśmy w parku na ławce a potem kiedy zjedliśmy lody Diana nagle.. dotknęła mnie i krzyknęła. 
-Berek!
Zaczęła uciekać. Ja ja oczywiście goniłem. Nie powiem była szybka. Jednak i tak ja złapałem. 

Kiedy już się opanowaliśmy poszliśmy nad zalew. Było tam przyjemnie. Diana była na prawdę ładna. 


Przy niej zapominałem o wszystkich troskach i problemach. Czułem sie tak.. jakby to wszystko co złe mnie nie spotkało. Diana.. w ciągu tej niecałej doby.. pokazała mi ze można żyć dalej i iść przez to życie z uśmiechem mimo iż ma sie ochotę płakać. 

***

Wieczorem wróciliśmy do jej mieszkania. Tam pokazywała mi swoje zdjęcia z dzieciństwa. Ja oczywiście się zacząłem wygłupiać. Ona zaczęła sie śmiać. 


Mimo iż pokazywała mi zdjęcia rodzinne.. a jej rodzina nie żyła a ona nadal opłakiwała ich.. potrafiła sie przy tym śmiać! 
-Jesteś wspaniała.-powiedziałem.
-Wiem.-odparła z uśmiechem.


Tę noc także spędziliśmy razem.. no i oczywiście kochaliśmy się. Jakby nie inaczej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz