piątek, 18 lipca 2014

Od Cassandry

  Miałam mieszane uczucia co do Elise. Z jednej strony byłam na nią naprawdę wściekła, że znowu tak potraktowała Sam. Byłam pewna, że moja przyjaciółka już jej nigdy nie wybaczy, nawet zważywszy na okoliczności. Rozumiałam ją doskonale. Z drugiej  strony wiedziałam, że to nie Elise i to coś ją opętało. Jednak byłam tym wszystkim zmęczona.  I choć nie chciałam się do tego przyznać, denerwowało mnie to, że Elise miała coraz większe problemy. Podświadomie zaczęłam obawiać się o bezpieczeństwo własnego dziecka. Lecz wraz z gniewem po paru godzinach, zrozumiałam, że myślę straszna hipokrytka i egoistka. Przecież to nie była jej winna...
- Co tak myślisz skarbie? - mojego ramienia dotknął Cinna, gdy stałam na szpitalnym korytarzu i wpatrywałam się w ścianę.
Westchnęłam cicho.
- Zastanawiam się czy tym razem Sam z tego wyjdzie - w moich oczach zalśniły łzy - Nie chce, jej stracić. Nie wytrzymam jeśli.... jeśli.... jeśli....
- Ciii.... - szepnął Cinna i objął w opiekuńczym uścisku. Stałam tak i szlochałam w jego znoszoną, czarną bluzę czując się bezpiecznie jak nigdy - Nie warto się denerwować, ani smucić. Sam jest dzielna i z tego wyjdzie, a tak poważna zmiana nastroju  może zaszkodzić naszemu dziecku.
No tak. Dziecko, dziecko, dziecko. Mijał już prawie piąty miesiąc, a ja myślałam, że zwariuje!! Nie pij kawy - jesteś w ciąży. Nie stresuj się - jesteś w ciąży. Nie siedź do późna - jesteś w ciąży. Nie sięgaj po fast food - jesteś w ciąży. No ileż można?! Jednak rozumiałam, że każdy troszczy się o maleństwo i nie mogłam być na nich za to zła.
Gdy Cinna skoczył po coś "na ząb", a ja przechadzałam się nerwowo po korytarzu, zaćwierkał mój   telefon.  Roztargniona spojrzałam na wyświetlacz i zamarłam.
Nowa wiadomość od numeru 934538293  - kliknij aby odebrać.
Z bijącym sercem wykonałam polecenie i wpatrywałam się przez dłuższą chwilę w mały ekranik.
Proszę wybacz mi, bo nie dam rady.
Serce zabiło mi mocniej. Znów ten sms od nieznanego numeru!! Przejęta myślami, nie zauważyłam nadejścia Cinny.
- I znowu myślisz skarbie? - zaśmiał się kręcąc głową i podając mi herbatę w plastikowym kubeczku.
Schowałam pospiesznie komórkę i rozgrzałam zlodowaciałe dłonie, trzymając ciepły napój. Byłam wdzięczna Cinnie, za to że był przy mnie. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Naprawdę kochałam go nad życie...
 Gdy Cinna poszedł pogadać z Paulem, na którego twarzy nie wiem co się bardziej malowało - wściekłość czy załamanie. Współczułam mu, bo na pewno przeżywał katusze. Rzucić się na Elise, czy warować przy ukochanej? Westchnęłam i usiadłam na krześle kładąc dłoń na czole. Problemy, problemy i tylko  problemy...
  Odłożyłam półpusty kubek na siedzenie obok i dyskretnie wyjęłam telefon. Pospiesznie, z bijącym sercem wystukałam wiadomość.
Co mam ci wybaczyć? I kim jesteś?
Odpowiedzieć przyszła szybciej niż się spodziewałam. Zerknęłam dyskretnie na swojego chłopaka. Nadal pocieszał Paula, więc przeczytałam ją.
Pierwsza litera mojego imienia to L. a ono ma trzy litery. Tyle powinno ci wystarczyć, na razie.
L.... L.... L... Nie znam nikogo o tym imieniu.... Chyba że.... Leo?! Zgadzałoby się! Trzy litery i L. z przodu! Niemożliwe! Zanim zdążyłam pomyśleć trzeźwo, wystukałam szybko.
Czy to ty Leo?
Odpowiedź przyszła jeszcze szybciej. Pochłonięta emocjami nie zerknęłam na Cinne.
Nie.
Nie? Nie? Nie...? Nic nie rozumiałam! W takim razie... kto?  A może to naprawdę był Leo, tylko nie chciał się przyznać? Niczego już nie byłam pewna!
Jeśli zawsze mi powtarzało, że powiedzenie "myślenie nie boli" jest prawdą, teraz właśnie okazało się zupełnie odwrotnie. Zakryłam twarz dłońmi oddychając ciężko, gdy poczułam czyjąś obecność przy sobie.
- Skarbie...? Źle się czujesz?
Gwałtownie pokręciłam głową. Może... nawet za gwałtowniej? Boże, już niczego nie byłam pewna!!
  Siedziałam tu jeszcze parę godzin. Ciągle operowali Sam, aż martwiłam się czy wystąpiły jakieś powikłania... Jednak Cinna siłą zaciągnął mnie do auta. Zła pozwoliłam mu się zabrać do siebie, wkrótce będąc mu za to wdzięczna, bo naprawdę byłam wyczerpana dzisiejszym dniem i dzisiejszymi zdarzeniami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz