czwartek, 10 lipca 2014

Od Kai

 Byłam naprawdę przerażona i było mi niewyobrażalnie smutno, że Nadia zginęła, a ich dziecko porwali, jednak teraz najważniejszy był na mnie Kamil i to, żeby nie ruszał się z tych cholernych maszyn. Przełożyłam spotkanie w agencji, ku ich ogromnemu niezadowoleniu, ale nie będę sobie pstrykać fotek, gdy mój brat cierpi... Strasznie płakałam, patrząc na niego. Nie wyrażał żadnych emocji, przez parę godzin nieruchomo patrzył się w sufit. Widziałam Valentinę przez ułamek sekundy, była taka śliczna... Nienawidziłam tych ludzi całym sercem, najchętniej wydrapałabym im oczy... Ale no co ja mogę? I nagle stało się coś niespodziewanego. Aron złapał mnie za rękę.
- Kaja, robisz się cała czerwona na skórze idź do łazienki - syknął.
Aronowi pokazałam co się ze mną dzieje w samolocie do Ameryki. Wtedy nie był pewny, ale podejrzewał, że mogę być metamorfomagiem. Przez następne dni, te... hm... "ataki" (?) ustały i skóra nie zmieniała mi koloru, paznokcie się nie przedłużały, ani nie działy się żadne dziwne rzeczy.... aż do teraz.
  W łazience dostałam sms'a od Matta, w którym pisał, abym się nie martwiła i uspokoiła ( zawiadomiłam go o tym co się stało paręnaście minut temu). Ta, dobre sobie "nie martw się"! Jak mam się nie martwić, jak moja bratanica została porwana, przyjaciółka i prawie szwagierka nie żyje, a mój brat prawdopodobnie popadł w depresję? o
  Dziwny kolor powoli znikał. Odzyskałam swój normalny kremowy. Westchnęłam cicho i wróciłam do Arona.
- Jak on się czuje? - spytałam cicho czarodzieja.
- Bez zmian - odparł, patrząc mi głęboko w oczy -  Kaja, musisz być przygotowana na to, że twój brat może popaść w głęboką depresję i nie będzie taki jak kiedyś...
Nie wiem jak to się stało, po prostu wybuchłam płaczem. Wpadłam w ramiona Arona, a on przytulił mnie mocno do siebie. Poczułam się bezpieczna i przez chwilę troski i smutki odleciały hen daleko. Ale gdy tylko po paru minutach znalazłam się po za bezpieczną obręczą, znów zżarły mnie powątpiewania i zmartwienia.
- Damy sobie radę, nie martw się - mruknął.
- Możemy już wracać do Ukrainy? - spytałam płaczliwie.
- Tak, gdy tylko Kamil wydobrzeje, wrócimy tam. Tu tylko będzie mu się kojarzyć wszystko z tymi traumami.
"  A tam nie? " - chciałam zapytać, jednak powstrzymałam się. Sama już nie wiedziałam co zrobić. Ja najchętniej wróciłabym do ojczyzny... Ale nie wiedziałam, jak Kamil zareaguje. Najlepiej byłoby go o to zapytać.... oczywiście gdy "tylko wydobrzeje".
  Usiadłam na krześle. Policja już się tu kręciła. Niestety, byłam pewna, że tym razem nie uda im się złapać
"przestępców". Jak ja ich nienawidziłam... Obiecałam sobie, że zrobię wszystko, aby się na nich zemścić... Spytam Arona o prawa, które ustanowili... I pogwałcę je wszystkie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz