sobota, 19 lipca 2014

Od Willa

  Nie wiedziałem gdzie podział się Lee i Cassie. Szukałem ich wszędzie. Straciłem moc sprawdzania, gdzie podział się mój towarzysz, więc byłem bezsilny.
   Z westchnięciem wróciłem do kuchni, gdzie czekała już na mnie Elise... z nożem w ręku. Przyjrzałem jej się sceptycznie.
- El?
- Nie bój się, to ja - szepnęła, a jej oczy rozjarzyły się nieznanym blaskiem. A potem bez żadnego uprzedzenia rzuciła się na mnie zdzierając mi koszule. Otworzyłem szerzej oczy, a ona nacięła mi skórę nad tatuażem. Zachłannie zlizywała krople krwi. Przerażony spojrzałem na nią.
- Elise?! Elise co z tobą?!
- Cudowna.... cudowna - mruczała w gorączce, a ja naprawdę zmartwiony złapałem ją za ramiona. I wtedy zalała mnie fala rozkoszy. Chciałem pozwolić jej, żeby piła i piła ile chciała... Przez myśl przeszły mi najbardziej dzikie i kosmate wizje. W końcu sam się siebie przestraszyłem i wytrzeźwiałem. Wiedziałem już, że to nie El, ale znowu została opanowana... Potrząsnąłem ją gwałtownie.
- Wróć do siebie Elise. Wróć do siebie.
Po chwili oprzytomniała i popatrzyła na mnie pusto. A potem z jej oczu wyciekły łzy. Przytuliłem ją do siebie. Nie odzywaliśmy się przez chwilę, a potem Elise pocałowała mnie z potwornym bólem i tęsknotą. Objąłem ją i z łatwością posadziłem na blacie. Przeszedł mnie dreszcz pożądania. Czułem, że muszę to zwalczyć... jak najprędzej. Wiedziałem, że jak zaraz nie przystopuje, to zedrę z niej te wszystkie ubrania. A jak już raz posmakuje, to potem nie dam rady się oprzeć.
- Elise - szepnąłem z dezaprobatą, gdy sunęła mi po torsie rozgrzanymi dłońmi i wbrew swoim słowom zacząłem ją całować mocniej po szyi.  Odsunąłem jej włosy i pocałowałem ją tuż nad obojczykiem. Ugryzłem ją lekko w ucho, a potem wbiłem zęby w ramię. Schwyciła palcami pasek moich dżinsów i przyciągnęła mnie bliżej siebie.  Westchnąłem cicho, gładząc ją po plecach.
- Kocham cię - wymruczałem w jej włosy - Jestem teraz szczęśliwszy niż kiedykolwiek wcześniej.
- Jakież to wzruszające. - Z tyłu, z najciemniejszego konta kuchni, dobiegł nas głęboki, spokojny głos - Brać anioła.
 Kilku bardzo wysokich młodych mężczyzn, niewątpliwie wampirów, wynurzyło się z mroku i otoczyło mnie, wykręcając mi ręce za plecami. Pozwoliłem im na to, nie próbując oporu, aby odwlec walkę i przemówić do Elise.
- Kiedy zacznę walczyć uciekaj - powiedziałem do niej w myślach - Odwrócę ich uwagę. Ty uciekaj, weź jeepa. Kluczyki powinny być w stacyjce. Nie jedź do domu. Zostań w jeepie, póki cię nie znajdę.
  Mężczyzna, który przewodził pozostałymi i jak dotąd krył się w cieniu, zrobił krok do przodu i stanął w kręgu bladego światła, rzucanego przez jedną z dwóch zapalonych lamp. Wysoki, szczupły i przystojny, wyglądał nienaturalnie młodo, jednak jednocześnie staro. Zakląłem pod nosem. A jednak się nie myliłem, co do tego!!
- Klaus - wyszeptała  Elise otwierając szerzej oczy.
- Tak to ja - uśmiechnął się złowieszczo - Wstyd mi za ciebie, kiedy widzę, jak poniżasz się z tym szatańskim pomiotem.
Pokręcił głową.
- Nie wyrosłaś na taką dziewczynę, jakiej się spodziewałem: Spoufalasz się z wrogiem, który miał być tylko twoim strażnikiem. Chciałem, abyś oddała mi swoje moce dobrowolnie... Ale oczywiście, on cię musiał przekonać... A na dodatek.... Jedna sprawa mnie gnębi skarbie.... Czy to ty zamordowałaś mojego drogiego przyjaciela i wspólnika Christophera Wilsona?
Otworzyła szerzej oczy.
- Nie wiem o kim mówisz!
Uśmiechnął się złowróżbnie.
- Chłopak z ulicy, który chciał cię trochę pozaczepiać...
- To moce - przełknęła ślinę - Nie panowałam nad nimi.
- Nic mnie to nie obchodzi!! - warknął - Gdy ci je odbiorę, skończysz marnie. Twojego chłoptasia nie zabiję... wiem, że jesteś nieśmiertelna... ale tylko od śmierci naturalnej! Sam jednak mogę cię zabić!
Gdy Klaus się odwrócił wędrując po kuchni, zawołałem do Elise, wdzierając się w jej myśli.
- Teraz! Wiej!
Niestety, gdy tylko rzuciła się w stronę drzwi, jeden z wampirzych sługusów chwycił ją za łokiec i błyskawicznie wykręcił jej rękę w drugą stronę. Zaczęła mu się wyrywać, a po chwili skoncentrowała się i.....
Klaus zaczął się śmiać.
- Próbujesz ich używać?  Nic z tego moja droga. Potrafię je blokować i nad nimi zapanować!
- Nie sądzisz, że warto ją puścić? I tak nie ucieknie - warknąłem ociekając furią. Potrafiłem się im wyrwać i z nimi walczyć, jednak wiedziałem, a raczej byłem niemal pewny, że El może coś się stać w tej potyczce. Dlatego zrezygnowałem.
Klaus machnął na pijawkę, która trzymała El, a ta ją puściła posłusznie.
Elise patrzyła bezradnie na Klausa, który wydawał rozkazy jednemu ze swych poddanych. Wiedziałem już co się szykuję, więc szybko powiedziałem do Elise.
- Dotknij mojego tatuażu - spojrzała na mnie bezradnie, wskazując wampira niedaleko niej - Szybko! - dodałem, a ona w tej samej chwili rzuciła się do przodu, dotykając go. Wywróciła białkami i już wiedziałem, że bezpiecznie znajduje się w jakimś moim wspomnieniu. Czułem się bezradny... Nie mogłem jej ochronić. Czułem ,że to już koniec, dlatego chciałem jej oszczędzić fizycznego bólu.
- Mhm, słyszałem o tej sztuczce - rzekł Klaus. Jak widać, to możliwe. Dziewczyna przebywa teraz w twojej pamięci, a osiągnęła to, dotykając twojego tatuażu, tak?
Nie odezwałem się patrząc niego wściekle. Musiałem czepiać się każdego możliwego rozwiązania.
- Zawrzyjmy układ - odparłem szorstko - W zamian za jej życie dam ci, czego zechcesz.
- A niby co takiego masz mi do zaoferowania? - wykrzywił usta.
- Wiem, że jesteś kolekcjonerem. Zależy ci na każdym... wyjątkowym "okazie". Mam parę mocy... i mogę powrócić w szeregi śmierci... a tam dowiem się o każdym niezwykłym, który posiada talenty.... Pomyśl... Będziesz niezwyciężony....
Podrapał się po brodzie.
- Proszę proszę! - uniósł brwi - Twoje uczucia do niej, to coś głębszego niż myślałem - powiódł wzrokiem po nieprzytomnym ciele El - Śmiem twierdzić, że nie jest ich godna. No ale cóż, to twoja sprawa. Przystanę na tę ofertę. Rozumiem, że chcesz bym złożył ci przysięgę.
- Inna ewentualność nie wchodzi w rachubę - odrzekłem spokojnie.
Sięgnął po nóż na blacie i rozciął sobie wnętrze lewej ręki.
- Przysięgam darować dziewczynie życie. Jeśli złamię słowo, niech sczeznę i obrócę się w proch, z którego powstałem.
Wziąłem od niego nóż i tak samo naciąłem sobie rękę.
- Przysięgam podawać ci wszelkie informacje, jakie tylko zdobędę na temat wyjątkowych mocy osób na tej ziemi. Jeżeli złamię słowo, dobrowolnie zakuję się w piekielne kajdany.
Wzdrygając się z odrazą uścisnąłem mu dłoń, aby krew się połączyła. Teraz miałem ochotę go zabić... a przynajmniej mocno pokiereszować. Jednak wiedziałem, że jego sługusy nie dadzą mi na to szansy, więc cofnąłem się wściekły.
- Będziemy w kontakcie - rzekł z ironią, a potem wyciągnął telefon i mówił.
- Przyślij mi ludzi. Wszystkich. Niech zabiorą dziewczynę.
Zamarłem.
- Co to znaczy?
- Przysiągłem ci, że będzie żyła - poinformował mnie - Ale o tym, kiedy ją uwolnię, zdecyduję sam. Musisz się postarać. Będzie twoja, gdy uzyskam od ciebie informacje - pożyteczne informację.
Naprawdę byłem wściekły. Spuściłem wzrok patrząc się w podłogę i rzucił jeszcze.
- A i usunę jej pamięć z tych... przykrych momentów jej przebywania w moich progach.
I wtedy powiedziałem coś, co zaskoczyło nawet mnie samego.
- Usuń jej pamięć z momentu kiedy mnie po raz pierwszy poznała i z tego całego okresu. Zbyt namieszałem jej w życiu. Chcę, aby żyła normalnie... O ile to możliwe. Beze mnie - dodałem z naciskiem, czując, jak serce mi się rozdziera i oddałem ją bez słowa wampirom. Czułem, że będę długo cierpieć... Jednak było to lepsze, od zatruwania jej życia.
  Wkrótce Klaus, Elise i cała załoga ulotniła się z domu. Poczułem, jak powoli się rozkruszam. Jednak wiedziałem, że postąpiłem słusznie. Zamknąłem oczy. Tak musiało być. Tak musiało być....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz