środa, 16 lipca 2014

Od Elise

Zadowolona minęłam w korytarzu wilki i wkurzonego Alexa. Podążyłam krętymi,szerokimi schodami do pokoju. Dobrze się czuję, kiedy denerwuje wilki... A szczególnie kundelka Alexa...

Obudziłam się ok. dwunastej, gdy zeszłam na dół, towarzystwo zniknęło z powierzchni ziemi, więc jak najszybciej starałam się zafundować sobie dobre śniadanie. Na lodówce-gigant była przeczepiona kartka, że wyszli sprawdzić teren i pojechali poza miasto, więc szczęśliwa jak nigdy, że dom mam dla siebie, zaczęłam pichcić sobie śniadanko. Zrobiłam gofry z bitą śmietaną i truskawkami, i do tego koktail z jagód. Kiedy nalewałam go do szklanki z miksera, usłyszałam kroki na schodach. Zaspany Leo zszedł na dół i zaczął mi się przyglądać. Podniosłam wzrok i z dobroci dnia dla zwierząt, nalałam mu do szklanki koktailu.
-To dla mnie?
-Nie. Jedzenie jest moje, twój jest koktail.
-Od dawna gotujesz?-Spytał Leo.
-Tak...Od czternastki zaczęłam zajmować się kuchnią. Mojej mamy nie było, tak jak ojca, więc wraz z siostrą gotowałyśmy dla siebie obiady mieszając różne składniki i wymyślając potrawy.-Uśmiechnęłam się podając mu zmiksowany napój i usiadłam na przeciwko niego wcinając powoli gofry. 
-Nawet nie wiedziałem, że mamy w domu gofrownicę.-Zaśmiał się.
-Jest Alex w domu? Nie chcę go napotkać...
-A co? Nie przypadł ci do gustu?-Uśmiechnął się szeroko popijając koktail.
-Raczej nie, wiesz... Nie lubię jak facet za bardzo się do mnie klei, na dodatek na siłę.
-A co z tym... Joe? 
-Nie możesz porównywać Alexa do Joego.-Zaśmiałam się.-To jest krzywdzące. Alex to imprezowicz który chce się całować i żyć towarzystwem dziewczyn.. A Joe raczej taki nie jest.-Uśmiechnęłam się.
-Co do niego czujesz?
Milczałam.
-Powiedz mi.-Nie zamierzał się poddać. Naciskał na to, więc...
-Kocham go.-Odpowiedziałam szybko i odwróciłam wzrok.
Mam gdzieś, że jest tym kim jest. Kocham go... Po prostu go kocham... Ktoś mógłby zadać pytanie, jak można pokochać pokoś takiego, ale ja bym odpowiedziała -Każdy zasługuje na miłość. Nie wiadomo, kogo się pokocha. 
-Jednak nadal nie wiem, co on w tobie widzą.
Zaśmiałam się i spojrzałam mu w oczy.
-Ja też nie.
-Jesteś siostrą bliźniaczką Cass?
-Tak.
-Ach... No tak...
-Co?
-Zapomniałem, że farbowałaś włosy na brąz.Myślałem, że tak tylko mówicie.Do twarzy ci w brązie.
-Przestań składać mi komplementy.
-Lubie to robić.
-Myślałam, że jesteś bardziej nieśmiały.-Wstałam i włożyłam talerz do zmywarki.
-Każdemu się tak wydaje.
-Zdawało mi się nawet, że jesteś taki jak Alex.
Roześmiał się i wbił we mnie wzrok.
-Jestem jego lustrzanym odbiciem. 
-Zauważyłam.
-Nieźle gotujesz.
Zauważyłam dopiero teraz,jak wcina mojego ostatniego gofra. Zaśmiałam się i usiadłam na miejscu.
-Ej!
-Naprawdę, świetna jesteś w kuchni, muszę częściej patrzeć kiedy wymykasz się do kuchni!
-Nie bez potrzeby się ''wymykam'' do kuchni. Zawsze mi wszystko wyżeracie!Tak w ogóle, czemu nie pojechałeś z nimi?
-Zaspałem.-Wzruszył ramionami a ja się zaśmiałam.-Wiesz... Gus mówił mi, żebym z tobą pogadał...
-O czym?-Spoważniałam.
-O twoich mocach. Mówił mi, że Kate przyjedzie i wszystko ci wyjaśni. 
-Co ona ma do tego?
-Nie wiem, po prostu ma przyjechać.
Kiwnęłam głową i jak na zawołanie Kate pojawiła się w drzwiach i bez zaproszenia weszła do środka.Byłam ciekawa, co ma mi do powiedzenia...

Minęło kilka dni, a ja nadal nie widziałam Willa. Nawet o tym nie pamiętałam po tym, jak nauczyłam się jednej z łatwiejszych mocy. Jednak jest jeden minus... Zacznę zabijać, więc wilkołaki zaczęły mnie pilnować. Mają na mnie wpływ, na Gusa nie działa moja moc, którą udało mi się opanować.Kate namówiła mnie, bym nauczyła się choć jednej, ale wiem, że ma zamiar wyuczyć mnie ich wszystkich. To nie jest takie chop siup, jak się wydaje. Niemniej jednak, czułam to uczucie w środku. Chciałam kogoś zabić, jednak na razie spokojnie leżałam i odpoczywałam.
Moja moc polegała na tym, że mogłam sprawić ból nie dotykając tego kogoś. Mogłam tłuc szkła, a nawet (jeśli mi się uda) podpalić coś, ale to nie jest jeszcze wyćwiczone. Moja moc pchała mnie do przodu, chciałam kogoś koniecznie zabić! No, ale wilkołaki stały na przeszkodzie. Przez to, że początkowo moc próbuje mną zawładnąć, zmieniam się. Chcę się bawić uczuciami, chcę mordować, chcę kłamać,chcę zejść na dół i urwać im głowy... 

-STOP!-Powiedziałam do siebie zrywając się z łóżka. 
Postanowiłam iść na dół, starałam się być normalna. Jednak kiedy stanęłam w drzwiach stanął Gus, który najwyraźniej nie chciał mnie przepuścić. I cała normalność prysła wraz z dobrym humorem, zmieniłam się w tą ''złą Elise''. 
-Przepuść mnie.
-Nie mogę.
-Bo co mi zrobisz?
-Ja mogę co zechcę, na mnie twoje uroki osobiste i czary mary nie działa kotku. 
-Ale na nich działa, tak?! Więc... Zobaczmy!-Dostałam silnego przypływu energii. Pchnęłam go na ścianę i podążyłam na dół. Znalazłam cel, podeszłam do kanapy, gdzie siedziała Sam oglądając film.
-O, cześć Elise!-Uśmiechnęła się.
Zachowałam twardą minę.Wpatrywałam się w nią bez emocji a Gus zbiegł na dół.
-Nie rób niczego głupiego August. Inaczej ją zabiję.
-Nie zrobisz tego. Pomyśl o Cass, jak ją to zaboli... 
-Nie obchodzi mnie Cassandra. Nie obchodzi mnie co ona będzie czuć, tak samo jak Sam.
Zdziwiona Sam popatrzyła na mnie, potem na Gusa.
-Przestań to robić Ellie!-Krzyknął Gus by mnie sprowadzić na ziemię.
-Robię to, co chcę, Gus. 
-Nie. Nie możesz tego zrobić...
-Mogę, a ona zaraz umrze.
-Nie, nie umrze. -Pojawił się zły Paul gotów do ataku.
-Ja wam mogę rozkazać! JA! NIE WY!-Wybuchnęłam i nagle Sam osunęła się na ziemię i zaczęła krzyczeć przerażająco. Cierpiała, bardzo.Lampka zaczęła migotać, a 
Gus skinął na Paula a ten ruszył do Sam, zamiast na mnie.
-Przestań!-Krzyczała Sam.-Proszę! Przestań mi to robić!Dlaczego mi to robisz?!
-Przestań, Elise!-Potrząsnął mną Gus.-Zabijesz ją!
Po chwili wszystko ustało. Cofnęłam się patrząc na niczego nie świadomą Sam. 
-Co to było?!-Szepnęła.-Jesteś chora! Lecz się! Chciała mnie zabić,Paul! 
-Musi sobie z tym czymś poradzić... 
Coś krzyczała, ale nie słuchałam jej. Wybiegłam na zewnątrz zapłakana. 
-Co się ze mną dzieje...-Szepnęłam i poszłam w środku nocy do miasta...

W mieście było pusto, dla mnie bomba. Nie chciałam nikogo zabić, ale zaraz ktoś pojawił się na horyzoncie. Od razu ''grzeczna Elise'' zmieniła się na ''złą Elise''. To już nie byłam ja, to była część mnie, która chciała mną zawładnąć. A ja nie potrafiłam sobie z nią poradzić...
Opadłam sie o ścianę i czekałam, aż ten ktoś zwróci na mnie uwagę.No i proszę, zauważył mnie przystojny brunet.
-O... Cześć. Co taka ślicznotka jak ty robi o tej godzinie tutaj sama?
Przyglądałam mu się. Znów chciałam go zabić, marzyłam o tym. Podeszłam do niego, a on pochylił się chcąc mnie pocałować. Jednak ja mu tego nie ułatwiłam. Upadł na ziemię, sprawiłam, że nie może krzyczeć, dusiłam go i sprawiałam mu ból jakiego nigdy nie doświadczył.
-Z...Zos...t....-Próbował coś powiedzieć, jednak ja coraz bardziej go dusiłam.
Ta moc była przyjemna w użyciu, nie musiałam nic robić. Tylko stać i decydować, jak ma cierpieć. Po jakimś czasie cierpienia leżał martwy, a ja poczułam się naprawdę silniejsza.Odeszłam z uśmiechem dalej. Kiedy wróciłam dawna ja, nie do końca wiedziałam, jak to przerwać... To Kate mnie do tego zmusiła... A ja teraz morduję niewinnych ludzi... Zaczęłam płakać na ławce w parku bezradna. Nie daję sobie z tym rady... Nie umiem przestać zabijać, dla mnie mordowanie jest najgorszą rzeczą pod słońcem, a teraz... sama to czynię... 








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz