sobota, 19 lipca 2014

Od Willa

 Głowa huczała mi od natłoku myśli. I co tu by teraz zrobić... Zły kopnąłem korzeń wystającego drzewa. Czy choć przez chwilę nie mogło być spokojnie? Elise za bardzo do siebie wszystko brała. Cassie była w ciąży, a jej hormony bilansowały na cienkiej lince. El chciała uciec... Ale na jaką cholerę? Mogliśmy to razem zwalczyć. Ja nie chciałem tych mocy. Uważałem, że Elise powinna je zatrzymać... tylko nauczyć się panować nad nimi. Jednak z jej oślim uporem nie warto było walczyć! Cholera.... Co by tu zrobić? A na dodatek ten cały Klaus, wielki pan pomocny... Ja już dobrze rozszyfrowałem jego intencję. Chciał wzbudzić zaufanie El, tylko po to, aby ona ślepo oddała mu swoje moce. Zadrżałem na myśl tego, co może się stać, gdyby je przejął....
  Potrzebowałem z kimś obgadać sprawę. Ledwo o tym pomyślałem, koło mnie pojawił się, nie kto inny, jak Lee. Otworzyłem szerzej oczy.
- Stary... Skąd ty tu? - spytałem śmiejąc się.
- Twoja śliczna ciemna główeczka za głośno myśli - odparł.
O ile powitałem go z szerokim uśmiechem, teraz zmarkotniałem. Lee podciągnął sobie rękawy i usiadł na omszałym kamieniu.
- No mów. Co jest?
- Problemy, problemy i niekończące się problemy - mruknąłem.
- Wiem, że ty straciłeś te i owe zdolności, ale ja wyczuwam, że twoja dziunia zaraz się spakuje i wyjedzie w siną dal, więc może... pogadamy w środku?
Westchnąłem i kiwnąłem głową.
Chwilę potem znalazłem pakującą się Elise w pokoju. Drgnęła gdy mnie zobaczyła.
- Will... - szepnęła, a ja spytałem.
- Co ty robisz?
Przygryzła wargę.
- Mówiłam. Wynoszę się stąd.
- To gratuluje pomysłowości - rzucił Lee przeciskając się koło mnie i stanął spoglądając na nią  - Gdy tylko przekroczysz ten próg, bez ochroniarza przy boku, zlecą się takie straszydła, o których śniło ci się tylko w nocnych koszmarach.
Elise zastygła w bezruchu, a Lee kontynuował.
- No i ta twoja blokada... Przecież ja czuję i Will też. Nie da się blokować przed własnym strażnikiem, chyba że chcesz by mu się coś stało moja droga.
Elise przez chwilę myślała, a potem wstała.
- To moja decyzja. Tylko ranię ludzi....
- Sranie w banie. Przejęłaś się rozhisteryzowaną kobietą w ciąży, która jest zmartwiona stanem  przyjaciółki?
El przygryzła wargę i westchnęła.
- Nie panuję już nad sobą. Chce się pozbyć tych mocy... a wtedy wrócę.
Lee parsknął śmiechem.
- Wątpię, czy uda ci się ujść żywą.
Zmrużyła oczy.
- Co przez to chcesz powiedzieć?
- Posłuchaj. Trzymaj tą swoją piękną dupcię w domu i nie realizuj żadnych dramatycznych, bohaterskich wypraw. Nie wiesz ile osób tylko czyha, aż pojawisz się sama i bezbronna.
- Mam moce - wcięła mu się.
- Twoje moce, przynajmniej te które odkryłaś, działają tylko na osoby z własnym ciałem. Demony takiego nie mają. Zaciągną cię prosto do Lucyfera, a ty co zrobisz? No nic nie zrobisz. Staniesz się osobistą zabaweczką najgorszego typa jakiego zna Ziemia.
Elise westchnęła. Miałem nadzieję, że Lee ją przekonał. Usłyszałem kroki i zobaczyłem Cassie na korytarzu która zmierzała do pokoju. Nagle znieruchomiała patrząc się na plecy i włosy Lee, a potem szybko pokręciła głową i poszła do pokoju. Nie wiedziałem o co chodzi, jednak teraz miałem inne zmartwienia. Podszedłem do El i powiedziałem cicho.
- Skarbie, Lee mówi prawdę. Zostań.
- Po co? Żeby załatwić wszystkich najbliższych?
- Poradzimy sobie z tym. To, że Kate się gdzieś zawieruszyła, to nie znaczy, że jeszcze wszystko stracone, rozumiesz?
- Nie wiem, nie wiem, zostanę jeszcze parę dni, ale nic nie obiecuję - szepnęła, a w jej oczach zalśniły łzy - Ja chcę was po prostu ochronić. Czy to takie złe?
- Chroniąc "nas" nie ochronisz siebie Elise. A wtedy my stracimy coś więcej niż bezpieczeństwo - szepnąłem odgarniając jej lok za ucho i pocałowałem ją.  Usłyszałem jak Lee wydaje odgłosy przypominające rzyganie, ale nie przejmowałem się tym starym durniem. Musiałem zrobić wszystko by Elise została choćbym miał to zrobić siłą. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz