piątek, 18 lipca 2014

Od Elise

Po wczorajszym było mi już lepiej. Uspokoiłam się, ale nadal jednak byłam zła na Sam.Jak zawsze musi się wpieprzyć w nieodpowiednim momencie. Jeśli tak bardzo chce, żeby między nami coś zaszło, to niech da nam trochę prywatności, a nie odwala jakieś szopki!
Kiedy wstałam, Will spał. Czułam się zwyczajnie, dobrze... Nic się nie zmieniało. Coś się we mnie przestawiło, coś we mnie... weszło? Nie wiem jak to ująć, ale czułam się zablokowana. Jakaś inna siła mną władała, czułam jak ulatnia się z niej zło. Poczułam lekki ból w klatce piersiowej i znów panowałam nad sobą. Ale... To coś nie dało mi spokoju. Powróciło, a na domiar złego nie odeszło. 
Zeszłam na dół, usłyszałam jak ktoś majstruje w lodówce. To nie były ciemne blond włosy Cassie, tylko jasne jak słońce blond włosy. Och, czyli trafiłam na odpowiednią osobę. Zaraz... Ja o tym naprawdę tak pomyślałam?! 
-Wyjdź z mojej głowy.-Zażądałam w myślach.
-Zabawmy się.-Usłyszałam kobiecy głos, ale zupełnie obcy. 
Podeszłam do Sam i zaszłam ją od tyłu. Odwróciła się i z tryumfującym uśmiechem zajęła się robieniem kanapki. Przechyliłam głowę, a raczej to coś ją przechyliło. 
-Nie radzę ci powtarzać takiej sytuacji jak wczoraj. 
-O co ci chodzi?-Wzruszyła ramionami nadal odwrócona do mnie.
Przyglądałam się jej. 
-O TO, że wiesz, że z łatwością mogę cię zabić. 
-Elise, znowu ci odbija...
-Nie, ja chcę cię zabić. Nic mi nie odbija, to dawna ja.
-Chyba powinnam zawołać Willa...-Szepnęła przyglądając mi się badawczo.
-Och, nie sądzę, by to było konieczne.-Pchnęłam ją na ścianę.-Jeszcze raz zrobisz coś takiego, a skręcę ci ten pusty łeb, zrozumiano? Muszę się zabawić, wybaczysz mi? Oczywiście, że tak...
Nagle upadła na ziemię i zaczęła krzyczeć. Z uśmiechem przyglądałam się jej, a JA krzyczałam w środku, żeby przestała. Jednak obca mi osoba zawładnęła mną na razie, a ja nie mogłam nic zrobić. 
-Może wyślemy cię do szpitala... pewnie zatęskniłaś za widokiem białego łóżka,strzykawek i widokami umierających w okół ludzi.
Usłyszałam jak łamię jej kość. Krzyknęła tak przeraźliwie, że aż sama chciałam zakryć uszy. Na dół zbiegła Cassie chcąc pomóc Sam. Jednak ja... zatrzymałam ją jakoś. 
-Nawet nie próbuj jej pomagać, zasłużyła za swoje wścibstwo.-Uśmiechnęłam się do Cassie i podniosłam poziom bólu Sam.
-Co ty....CO ty robisz...?! Jak...?! Zostaw ją! -Krzyknęła siostra. 
-Ach, nie wydaje mi się, by to było konieczne. Jeszcze sekundka, dobrze?-Powiedziałam potulnym głosem.
-Joe!-Zawołała go Cass.
-Nie umiecie się bawić.-Wzruszyłam ramionami. 
Na dole pojawił się już Will. Cassie coś krzyczała do niego, a ja nawet nie słuchałam. TO COŚ cieszyło się tą chwilą, jakby znało Sam i właśnie dokonywało zemsty. Zastanawiałam się w środku, dlaczego rani Sam wykorzystując do tego mnie?
-Elise, przestań. Zabijesz ją. Musisz to opanować.-Spojrzał mi w oczy. 
Zaśmiałam się.
-To nie działa. To NIE JEST Elise, Joe. 
Patrzył na mnie pytająco. 
-Co zrobiłaś z Elise?-Warknął zły Will.
-Zemsta na blondyneczce.-Wzruszyłam ramionami.-A ty Sam, lepiej uważaj co robisz... Może mnie nie pamiętasz, ale lepiej uważaj.-Mrugnęła do niej.
Przestała to robić, a ja czekałam tylko bezradnie kiedy ona w końcu ze mnie wyjdzie! Poszłam do salonu i złapałam szczotkę do włosów. Zaczęła czesać moje włosy a kiedy podeszła do mnie Cassie pytając, co to miało znaczyć, z uśmiechem powiedziała.
-Elise ma piękne włosy, prawda?
-Dlaczego to zrobiłaś?Kim jesteś?
-Nie dowiesz się prędko.
-A... Dlaczego wykorzystałaś Elise...?
-Bo jest wyjątkowa. Ma wyjątkowe moce, a dla mnie to idealna osoba do zabicia Sam. Ale przeszkodziłaś mi w tym...
-Czemu chcesz ją zabić?
-Mówiłam, nie dowiesz się tego. 
-Odejdź stąd. Zostaw moją siostrę. 
-Musimy jechać z nią do szpitala!Ma uszkodzone organy wewnętrzne.-Usłyszałam głos Willa.
-Jak ty to zrobiłaś?!-Wydarła się zła.
-Spytaj swojej siostry. 
-Zostaw ją i Sam w spokoju.
-Zostawiam za sekundkę. Nie wrócę, ale dobrze było spotkać tą Elise o której tyle słyszałam, no i starą dobrą przyjaciółkę Sam.
Will podszedł do nas pośpieszając Cass. Wsiadła w samochód i zawiozła Sam do szpitala. Will spojrzał mi w oczy.
-Elise...
-To ja...-Szepnęłam.
-Co to miało być?
-Jakaś znajoma Sam z dawnych lat wróciła i zemściła się na niej...Nie wróci...
Przytulił mnie a ja wtuliłam się w niego. 
-Nie chciałam tego zrobić...-Szepnęłam.
-Wiem,oczywiście, że nie chciałaś...
-Jak mogę być nieśmiertelna, żyć do końca świata raniąc innych dookoła?To przez Kate... Wszystko przez nią!Przez nią jestem nieśmiertelna i stwarzam tyle problemów!
-Odkręcimy to.
-O ile się uda.-Otarł mi łzę i pocałował delikatnie.
-Będzie dobrze.
Obyś miał rację Will... Obyś miał rację...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz