środa, 16 lipca 2014

Od Elise

-Zabij ich.-Szepnęła czarna postać.
-No na co czekasz?-Szepnęła druga.
Kręciły się koło mnie i co chwila szeptały coś do ucha. Jedna zjawa podała mi pistolet do ręki i kazała strzelić w serce lub w głowę. Przełknęłam ślinę i spuściłam wzrok wbijając go w dłoń.Spojrzałam na nią.
-Nie...Nie mogę...
-Możesz. Zabij ich.
-Dlaczego mam ich zabić...?
-Bo takie dostałaś zadanie. Potrzebujemy cię, a oni tylko ci przeszkadzają. Zabij tą blondyneczkę po prawej.-Ujrzałam na krześle związaną i przerażoną Cass.
Westchnęłam ciężko powoli się denerwując.
-Dlaczego mam do was dołączyć?Po co?
-Bo masz moce. Jesteś silna, a u nas będziesz najszczęśliwsza.
-W piekle? Nie sądzę...
-Nie opuszczę cię. Pożyczę ciało Victorii, odwiedzę cię, kiedy będzie trzeba.-Syknęła druga zjawa.-Zabij ich. Już. Zrób to szybko.
Ścisnęła moją dłoń i wbiła paznokcie w skórę. Przejechała nimi wbijając je coraz bardziej.Z ręki zaczęła cieknąć krew. Zaczęło mnie strasznie boleć, zjawa coś najwyraźniej mi robiła przez umysł.
-Zrób to. Zrób to! Wiem,że potrafisz...
Zaczęłam płakać. Nie chciałam nikogo zabijać... Nie Cass...Nie Gusa... Nie Cinnę... Nie Willa.
Odwróciłam więc wzrok i nagle coś mną ruszyło. Uniosłam pistolet nie z własnej woli. Ktoś mi KAZAŁ to zrobić. Nacisnęłam spust... I strzeliłam w głowę Cass a potem reszcie. Kiedy to robiłam płakałam, cierpiałam niewyobrażalnie. Zjawa mną kierowała, a ja po całej akcji upadłam na kolana i zaczęłam płakać.
-Nie...Nie...Nie! Dlaczego musieli zginąć?!-Krzyknęłam.
-To twój obowiązek.Zab...
-Odejdź...-Szepnęłam.-Proszę...
Zjawa ze złośliwym uśmieszkiem zniknęła w mroku a ja zamknęłam oczy... To nie może się dziać...






Otworzyłam oczy. Leżałam w łóżku przykryta kołdrą. Westchnęłam i dłonią dotknęłam policzka. Był mokry...od łez. Poduszka też była mokra. Przetarłam powoli policzki i usiadłam na łóżku. Zasnęłam widocznie wczoraj na kanapie... Kiedy odwróciłam wzrok za siebie... Przeraziłam się nie na żarty. Prześcieradło było zakrwawione, tak jak moja ręka. Spojrzałam na nią a tam widniały ślady zadrapań. Matko, czyżby ten sen był prawdą, czy po prostu przez sen sama to sobie zrobiłam? No bo... te zjawy to w sumie... Ktoś, kto nie może zrobić większej krzywdy człowiekowi... No... To nie jest realne. Zakładam więc, że to po prostu zrobiłam sobie sama, ale to także nie jest prawdopodobne...
Wyszłam pośpiesznie z łazienki po tym, jak przemyłam ranę. Wpadłam na Willa. A więc to był TYLKO sen! On żyje, czyli Cass też, tak jak Cinna i Gus...!Wpadłam mu w ramiona, łzy zaczęły cisnąć mi się do oczu. Will zdziwiony spojrzał na mnie i szepnął.
-Co się stało?
-Miałam...Miałam zły sen... -Pogłaskał mnie po plecach.-Ale... jest problem... Mały problem...
-Jaki?
Odsunęłam się od niego i pokazałam mu zabandażowaną rękę.
-Od kiedy to masz?
-Od teraz... Chyba zrobiłam to sobie przez sen...
-Nie sądzę... Chyba nie jesteś chora psychicznie, żeby siebie samą kaleczyć, na dodatek przez sen...Ale nikt tu nie był w nocy, wyczułbym...Co ci się śniło?
Kiedy opowiedziałam mu cały sen, przyglądał mi się dziwnie i spojrzał w bok.
-To widocznie zjawa. Nie zrobiłaś sobie tego sama.
-Musiałam zrobić to sobie sama... Zjawy ani duchy nie mają ciał, są przeźroczystą niewidzialną istotą, która NIE MA możliwości skrzywdzenia człowieka, to jest... to jest logiczne...
-Nie myśl logicznie, jeśli chodzi o demony.
-Zjawa to NIE demon.-Szepnęłam starając jakoś to sobie wytłumaczyć.
-Ale została tu przysłana... Znów demony się mieszają...
-Nie chcę znów uciekać. Nie chcę codziennie zmieniać miejsc.
-Zobaczymy czy coś takiego się jeszcze powtórzy.
No tak, nie mogę mieć chwili spokoju...
-Nie martw się, będzie dobrze.-Uśmiechnął się.
-Zobaczymy... Gdybym te moce usunęła, byłby spokój...
-Jest taka możliwość...
-Ale?
-Ale demony mają racje. Moce są cenne, jeśli je usuniesz, kłopoty może i znikną, ale... uwierz mi, przydają się te ''moce'' czasem.
-Nawet nie wiem jak ich używać i do czego służą. Jestem człowiekiem, gdybym była istotą nadnaturalną, to mogłabym ich używać..
-Jako człowiek też możesz to robić, ale istnieje jakieś ryzyko, że nie zniesiesz takiej mocy.
-Nauczyłabym się jak nad nią panować... Ale... Lepiej je usunąć... Albo po prostu uciekać dalej.
-Postaram się o to, byśmy nie zmieniali miejsca. Nie używaj słowa ''uciekać''.
Uśmiechnęłam się lekko ale zaraz posmutniałam. Zobaczymy co będzie dalej... Mam nadzieję,że będzie lepiej i nic się nie pogorszy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz