poniedziałek, 14 lipca 2014

Od Elise

Może przesadziłam z tym, że naskoczyłam na siostrę. Ale wiem, jak jest. Ona nie byłaby z nim szczęśliwa, nie ma na to szans. Może nigdy się nie zakochałam, ale to dlatego, że nigdy tego nie chciałam. Wszyscy w okół mnie myśleli, że mogą mieć każdą. Ale jeśli chodzi o wilkołaki, to akurat jestem ekspertem od tego, jak kończy się miłość z wilkołakiem alfą. 
-Cass, przepraszam... Nie powinnam tak mówić... 
-Powiedziałaś to, co myślisz... 
-Ale nie potrzebnie. 
-Nie zabraniam ci wyrażać zdania na ten temat. 
-Cass, ja nie chcę żebyś cierpiała. Przez niego narobiłaś sobie kłopotów... 
-Ale JA GO K O C H A M. 
-Wiem... Ale dobrze zrobił odchodząc... 
-Nigdy się nie zakochałaś?! Nigdy?! Nie kochałaś kogoś tak bardzo, że skoczyłabyś za nim w ogień!? 
-Nie.-Pokręciłam głową.-Bo to bez sensu. W TYM świecie masz szansę na cierpienie w każdym związku. 
-Ale mogłam być z nim szczęśliwa!
-Nie sądzę...-Szepnęłam i wyszłam. 
Zeszłam na dół i skierowałam się do salonu. 
-Nie najlepiej pomagasz.-Mruknął z uśmiechem. 
-Wiem.-Kiwnęłam głową.-Ale powiedziałam to, co myślę..
-Czasem lepiej się nie odzywać. 
-Odezwał się ten, który mówi zawsze to co myśli!
-Nie zawsze. 
-Często. 
Przewrócił oczami. 
Uśmiechnęłam się do niego.
-Chciałeś mnie utopić, co nie?-Zaśmiałam się.
-Wpychając cię do płytkiej rzeki?
-Oczywiście. 
-Taaak, z pewnością. Miałem dość twojego gadania na temat ''wszyscy umierają i cierpią bo ja żyję''.
Uśmiechnęłam się szerzej.
-Pewnie mnie na dodatek podglądałeś jak się przebierałam zboczeńcu.
-Mogłem tak zrobić...-Szepnął. 
Roześmiałam się i walnęłam go lekko w bok.
-Jak twoje rany?
-Znów będziesz mnie oglądać?-Posmutniał.
Roześmiałam się i usiadłam koło niego.
-Po prostu się o ciebie martwię!
-Gdyby były poważne...
-Przestań pieprzyć głupoty i daj zobaczyć.
Podwinęłam mu koszulkę i zobaczyłam kilka... Jedna ciągnęła się aż na plecy, ale były mało widoczne. Opuściłam bluzkę.
-Podobają ci się?-Uśmiechnął się.
-Ruda szmata...-Szepnęłam.
Roześmiał się.
Do domu wpadł Zed. 
-Elise, Cinna ma do ciebie sprawę. 
-Ehm... Dobrze. Już idę. 
Zed wyszedł, a ja spojrzałam na Willa.
-Idź, bo twój narzeczonego po ciebie przyślą. 
-Przestań tak mówić.-Szepnęłam.
-Dlaczego? Świetnie się bawię, jak widzę że się na mnie denerwujesz za to.
-Teraz się nie zdenerwowałam.Musze lecieć...
Chcąc pocałować go w policzek, jakby automatycznie pocałowałam go w usta. Bez słowa szybko wyszłam, myśląc... kurcze, to rzeczywiście było automatycznie! A może po prostu chciałam to zrobić...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz