piątek, 11 lipca 2014

Od Elise

 Potem sama śmiałam się z tej całej sytuacji z Blackiem. Nieźle mnie wkurzył, ale potem sama nie mogłam przestać się śmiać. Miał szczęście, że załatwił coś na złagodzenie moich nerwów, bo miałam ochotę go rozszarpać. Kiedy umyłam Bailey'a (tak nazwałam psa). Nie miałam kompletnie pomysłu na imię dla niego... Ale kiedy siedziałam na laptopie słuchając Clean Bandit - Rather Be, spojrzałam na tego, kto wrzucił film. Dany Bailey. Nazwisko mi się spodobało, a wtedy akurat szczeniak gryzł mnie w palec. Cały czas coś gryzł, widocznie rosną mu zęby, dlatego tak gryzie.
Na dole wszyscy zachwycali się Bailey'em. Skrót do jego imienia to Bai, tak będzie fajnie. Nie ja wymyśliłam skrót, tylko Gus oczarowany szczeniakiem. Rzuciłam jakąś złośliwą uwagę, żeby nie zaczął traktować go jak dziecko, a potem coś jeszcze skomentowałam. Jednak nie zwróciłam wcześniej uwagi na to, czy znajduje się wśród nas Paul.Sam rozmawiała z Cinną, który przybrał poważną minę coś jej wyjaśniając. Sam nagle się poderwała i wyszła z domu. Zerknęłam na Cinnę i Zeda, oraz Augusta. Zed i August zerwali się z miejsc, szczeniak uspokoił się ale nadal gryzł mój palec co w cale mi nie przeszkadzało. Nic przecież nie czułam!
-Musimy z tobą pogadać, Elise.
-O co chodzi?
-Chodzi o Paula. -Mówi Zed.
-Coś mu się stało?
-Powiemy ci na zewnątrz... Lepiej w spokojniejszym miejscu, bo tutaj widzę, że jest za duży hałas.
Spoważniałam i zmartwiłam się nagle. O co chodzi? Nie wyglądają na szczęśliwych, nawet tego nie czułam... Tej samej radości i rozbawienia... Cinna też był jakiś taki nie swój, ale przecież nie było go większość czasu... Teraz stara się odreagować w towarzystwie mojej siostry. Jednak kiedy zerknęłam na dziwną minę Zeda, coś mi nie pasowało. To było podejrzane...

-No chodź...-Wskazał na drzwi.
No, ich zachowanie stało się dla mnie dziwne. Nie byłam pewna tego, czy tam iść, czy nie.
-No... dobra...
Za mną niezdarnie zeskoczył z sofy Bailey. Podążył za mną nie odrywając się ode mnie na krok. Za Blackiem też łaził. Jeśli ja byłam zajęta, to brał się za Joego. Innych miał gdzieś, jeśli chcieli się z nim bawić i poświęcać mu czas to zdawało mi się, że sobie myślał ''ewentualnie mogę się z tobą pobawić''. Dziwny był ten pies, ale na swój sposób niezwykle mądry. Kiedy się do niego mówiło przekrzywiał łepek i czasem cicho poszczekiwał, lub robił inne śmieszne rzeczy okazując, że on naprawdę rozumie to, co się do niego mówi. No, Joe mnie zaskoczył...
-No,no Black, ''zapunktowałeś''.-Pomyślałam.
 Miałam fioła na punkcie szczeniaków, miękłam przy nich. Na widok każdego się się rozczulałam i miałam ochotę wszystkie przygarnąć.
Chłopaki szli w stronę miasta, więc podążyłam niepewnie za nimi. Nie zaczynali jeszcze rozmowy, co dla mnie było dziwne. Zwykle od razu mówili co ich gryzie, lub co się tam stało. Dopiero kiedy usiedliśmy na zewnętrznych stolikach przy kawiarni, rozluźnili się lekko i uśmiechnęli. Ale czy ten uśmiech był szczery? Czy jednak sztuczny? Zdecydowanie to ostatnie...
-No o co chodzi?-Spytałam przygotowując się na to, co mają mi do powiedzenia.
-Widzisz... Wiemy, że Paul jest dla ciebie... jak członek rodziny...-Zaczął Zed nieumiejętnie.
Jednak widziałam minę Gusa. Od razu chciał przejść do rzeczy i walnąć prosto z mostu o co biega.
-Pozwól mi Zed, że ja jej powiem.-Kiwnął głową i kontynuował.-Pamiętasz byłą dziewczynę Cinny?
-Victoria?
-Dokładnie.Kilka dni po tym, jak Cinna ją rzucił, zaczęła świrować. Pije krew z każdego i działa ze swoim ''mini gangiem''. Wczoraj kogoś tu  wysłała. Sprawdza, czy czuwamy też w nocy. Zabiliśmy go, to nowonarodzony.Victoria boi się tu wtargnąć, bo wie do czego jest zdolny Cinna. Wampiry trochę obawiają się wilkołaków, więc musiała sprawdzić czy obszar nadal jest pilnowany przez nas. Ale w nocy zjawiła się wraz z większą grupą. Czekała, aż jeden z nas zostanie sam...
-Po co miałaby to robić?
-Ruda chce nas nastraszyć, pokazać, że może nas wybić, ale tylko pojedynczo. Ona i trzech innych zaatakowało Paula, kiedy był sam. Powiedział, że sam rozejrzy się po lesie, więc my poszliśmy w grupie do domu. Victoria czekała na jednego wilkołaka, by go ... połamać... po prostu chciała go wpędzić w stan śpiączki, żeby było nas mniej. Chce wkurzyć Cinnę i go rozproszyć.
-Paul... jest... w śpiączce...?
-Tak... Ciężkiej.
-Jak go znaleźliście?
-Nie trudno było usłyszeć jego wycie. Wampiry wpuściły swój jad... Na skutek czego prawie umarł, ale trafiliśmy na wampira lekarza, który wiedział co zrobić. Wyciągnął z niego jad, ale... nie wiadomo kiedy się obudzi... czy w ogóle się obudzi.
Paul był dla mnie jak prawdziwy brat. Znałam go od kołyski, naprawdę. Kochałam jak starszego brata, troszczył się o mnie zawsze... A teraz nie wiadomo czy przeżyje...? Łzy cisnęły mi się do oczu. Zacisnęłam zęby i wstałam. Chciałam wrócić do domu... Ale usłyszałam za sobą głos Gusa.
-Ellie!
Odwróciłam się ze łzami w oczach. Już łzy same spływały mi po policzkach.
-Wyjdzie z tego.
-Nie...Nie wyjdzie...-Wymamrotałam.
Mina Zeda była dla mnie jeszcze dziwniejsza niż ta w domu. Patrzył na mnie z niedowierzaniem, wiedziałam dlaczego. Po prostu pierwszy raz widział, że beczę. Starłam łzy i powstrzymałam następną ilość łez których przybywało coraz więcej.
-Wyjdzie. To twardy facet...
-Jad go osłabi... Wiem jak to jest...
-Wiem, że wiesz.-Szepnął.-A teraz chodź do domu.
Wiedziałam jak to jest,bo Damon dawno temu przechodził to samo. Wtedy martwiłam się o niego jak cholera... Prawie umarł pewnego dnia kiedy się cudem obudził.Miał w sobie jad, bo ucierpiał w walce z grupą wampirów. Wtedy był jeszcze młodym wilkołakiem...W tamtych czasach z Damonem utrzymywałam dobre kontakty, ale od kiedy ''odpuścił sobie mnie'', zaczął mnie olewać. Przyzwyczaiłam się do tego z czasem, ale Paul... To jest mój najlepszy przyjaciel... brat... jest dla mnie ważny, tak jak Cassie...
W domu kiedy siedziałam na podłodze zamknięta na cztery spusty, nie chciałam z nikim rozmawiać. Nawet z Cassie. Powiedziałam jej, że chcę być sama przez jakiś czas, kiedy pytała się mnie co się stało.Kiedy weszłam do domu czułam na sobie wzrok wszystkich,jednak mnie to nie obchodziło...
 W pokoju siedział ze mną tylko Bailey, który uważnie mi się przyglądał.
-No co mały... To aż tak dziwne kiedy płaczę?-Spytałam i otarłam łzy.
Kiedy przyszła mi myśl, że Paul może już nie żyć, poleciała kolejna fala łez. Znów je otarłam. Bai dziwnie zareagował na mój płacz. Zrobił coś takiego, jakby chciał mnie... pocieszyć?
Zaśmiałam się przez łzy. Pogłaskałam go, a on zaczął gryźć mój kciuk. Tak mi go pogryzł, że granatowy kolor paznokcia zniknął.
-Nie rozchorujesz się od tego Bai?-Spytałam.
On zawarczał patrząc na mnie, jednocześnie żując mój palec. Uśmiechnęłam się, kiedy próbował wdrapać się na moje nogi. Usiadł i wpatrywał się we mnie, jakby chciał mi coś powiedzieć. Westchnęłam i wzięłam go na ręce. Kiedy zasnął położyłam go na łóżko. Ocierałam łzy, próbując siebie jakoś rozbawić... przypomniałam sobie sytuację z samego rana... Trochę mi to pomogło, ale nadal łzy leciały mi po policzkach.Kiedy mi to przejdzie? Nie miałam pojęcia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz