środa, 9 lipca 2014

Od Elise

To musiało wyglądać komicznie. Jak uderzyłam go a on nawet nie drgnął, tylko ja zwijałam się w bólu. No ale jestem tylko człowiekiem, to można było przewidzieć. Kiedy zmęczona zasnęłam... wtulona... w Blacka... Nawet mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Chociaż teraz nie wkurzaliśmy siebie nawzajem... a ja się lekko uspokoiłam. Co się stało Isaacowi? Dlaczego tak mnie potraktował...
Po jakimś czasie spania, poczułam, że ktoś stara się wyrwać z mojego uścisku tak, by mnie nie wybudzić. Jednak nie musiał się już starać. Cicho westchnęłam i oderwałam się od Joego. 
-Obudziłem cię?
-Dzięki.-Uśmiechnęłam się szczerze i wstałam. 
-Nie jesteś ... wkurzona? 
-Niby czym?-Wzruszyłam ramionami.
-Tym, że cię obudziłem. Tak jak wtedy, w Paryżu... 
-Nie. Mam dobry humor...
Roześmiał się i miał rzucić komentarzem, ale go uprzedziłam.
-Ta,ta... ''Dlatego, że ze mną spałaś tak ci wesoło.''
Roześmiał się i wyjął z lodówki masło orzechowe. Usiadł koło mnie i z uśmiechem, kiedy piłam sok potrącił mnie tak, że prawie to na siebie wylałam. Uśmiechnięta nadal bez złości zmierzyłam go wzrokiem.
-Wylałabym to na ciebie... Ale nie dziś.
-Chyba jednak mogę cię wkurzyć... 
-Wal śmiało.-Wzięłam łyk sprite'a i zerknęłam uważnie na niego.
Śmiejąc się zaczął.
-Wczoraj nie musiałaś mnie całować, żebym odzyskał moc... Ale dzięki.
Zakrztusiłam się piciem ale po chwili doszłam do siebie.
-Pff. To nic takiego. Mogłabym nawet teraz ciebie pocałować. 
-O, a co ci się stało? Podmienili cię z kimś? 
-Ktoś by ciebie nawet nie tknął glonojadzie.
-A tego wilczka pocałujesz?
-Dałabym mu kopa w psi tyłek. 
Roześmiał się nagle.
-I tym razem musiałbym ci nogę uzdrowić...?
-Wymyśliłabym coś. 
-Ale pytam serio. Czemu pozwalasz mi całować ciebie, a jego, kiedy cię pocałował wściekła wyszłaś?
-Bo on... ma tak jakby dziewczynę. Wtedy kiedy mu przyłożyłam... był pijany... 
-To nie zmienia faktu, że cię zaczął jechać jak chce. 
-Ale... ludzie pijani...
-Mówią to, czego nie chcą powiedzieć.
-Właśnie...Ale wracając do twojego pytania to... Wiem, że jest z tą dziewczyną szczęśliwy. Jak się nachleje podrywa wszystkie dziewczyny jakie napotka. Jak wtedy mnie pocałował, podobno nie wytrzymał ale... czułam zapach wódki... On to mój przyjaciel, nie chcę mu robić nadziei że coś z tego będzie, bo nie będzie... A ty i tak nie masz uczuć.-Wzruszyłam ramionami.
-To pocałuj mnie, jeśli tak uważasz. 
Zerknęłam na niego zdziwiona. 
-Pocałunek nie ma tu nic do rzeczy...! Chcesz, żeby całował cię pasztet?-Spytałam a on na to się roześmiał.
-Zrobię dla ciebie wyjątek.
-Och, jaka łaska... Ale ja nie chcę ciebie całować teraz. 
-Ale nie mówiłaś, że jakbyś chciała, to byś mnie pocałowała. MOGŁABYŚ mnie pocałować.
-Ależ ty pamiętliwy...!Niech ci będzie... 
Po prostu go pocałowałam. Ale stało się coś dziwnego. Z mojej strony, to miał być tylko szybki pocałunek, a on całował mnie dłużej. Trwało to z dwie minuty na pewno. Jednak nie całował mnie tak normalnie, tylko... no inaczej,delikatnie. Kiedy odsunęłam od niego w szoku wpatrywałam się w niego.
-Co ...co...TO miało...być...?
-Nie całowałem cię wcale tak sztywno.-Znów zaczął zajadać swoje mało orzechowe.
-Ze względu na rękę nie walnę cię w twarz.
-Nie zrobiłabyś tego. 
-No, może i nie... 
Zaśmiał się. 
-Każdy może tak całować.-Skomentowałam cicho obojętnie tak, by tego nie usłyszał.
-Ach tak?
-Ehm... Oczywiście...
-To pocałuj mnie tak. 
-Co?!
-No pocałuj. 
-Nie... Jesteś nienormalny...!
Odsunął słoik tak, jakby na to tylko czekał. Rozejrzałam się w koło. Czemu tu nie ma Cassie albo kogokolwiek do ratunku! 
-Jeśli według ciebie każdy tak umie...
-Oczywiście! Co w tym trudnego pocałować tak z... uczuciem do osoby której się nie lubi i jest mi obojętna?!
-Nie powiedziałem teg...
Nie czekałam na jego dalszą odpowiedź.Po prostu go pocałowałam. Tak jak chciał, tylko nie wiedziałam, czy znów nie robi sobie jaj.Jednak by mu pokazać, że każdy tak umie, całowałam go delikatnie i z uczuciem. Uznałam, że to dziecinada, ale on chyba sam to wiedział.  Kiedy odsunęłam się od niego szepnęłam tylko.
-Mam nadzieję, że nie robisz tego specjalnie jak wtedy mi wkręciłeś kit o pocałunku i mocy!
Zaśmiał się.
-Wal się głupku.-Uśmiechnęłam się szczerze.-Nie bierz tego do siebie świrze. 
-Kto tu jest świrem?! Ta co bez problemu cału...
-Ani słowa więcej!-Roześmiałam się.-Idę się przejść... I jeszcze raz powiem...Nie grzeb mi w myślach! 
Wyszłam i poszłam do miasta. Nie chcę znów spotkać Isaaca. Jednak jak na zawołanie on się zjawił. Podszedł do mnie a ja przyśpieszyłam.Złapał mnie za rękę i spojrzał mi w oczy.
-Przepraszam... Byłem nachlany...
-A teraz nie jesteś?Puść mnie...
Jednak on nadal nie puszczał.
-Porozmawiaj ze mną.
-Dobrze...-Szepnęłam i poszłam za nim.
Kiedy byliśmy w lesie on zaczął mówić.
-Ja nie chciałem tego mówić...
-Ja chciałam i powiedziałam to co musiałam. Zostaw mnie w spokoju!Nie byłeś szczery, byłeś pijany... masz problem o coś, czego tak naprawdę nie ma, nie było a...
-Chcesz szczerości?! Proszę! Wolałbym żebyś umarła, zniknęła, niż lizała się z tym kolesiem!
-Nie wierzę, że to powiedziałeś...-Zacisnęłam zęby.-Nie wiem co do niego masz, co masz do mnie, skoro masz swoją dziewczynę! Dlaczego mi to robisz?! Zostaw mnie!-Kiedy odchodziłam, on znów złapał mnie za rękę ale mocniej.
Po chwili zaczęłam mu się wyrywać. Nie poznawałam go... To nie jest ten sam Isaac... Nagle zmienił się w wilkołaka i w ostatniej chwili odsunęłam się. Gdybym tego nie zrobiła, przeciąłby mnie pazurami.
Kiedy zaczął się zmieniać, zza drzew wylecieli chłopaki. Cinna podbiegł do mnie a reszta próbowała go ode mnie odsunąć.
-Co mu... Co mu jest...?!
-Pełnia jutro.On tydzień przed...Zachowuje się tak.... Stał się bardziej agresywny... Mamy teraz na niego oko.
-Zagraża też... innym...?
-Tak. Chodzi mi tu też o Cassie... Nie zbliży się do ciebie, ale uważaj na niego. Jest zdolny nawet do zabicia ciebie.
-Co z nim zrobicie... jutro?
-Zamkniemy go w piwnicy, musi tam się wyładować. Nie wyjdzie stamtąd, nam nic nie zrobi. Będziemy go pilnować całą noc.
Kiwnęłam głową.
-Zabierzcie go!-Krzyknął do chłopaków.-Odprowadzić cię?
-Tak... Wyciągnij gdzieś Cassie... Rozerwij ją...-Powiedziałam cicho.
-Nie dziwię się, że się przestraszyłaś. Dobrze, że zrobiłaś krok w tył.
Wzięłam głęboki,ciężko wdech.
-Tak,tak...
-Strasznie szybko bije ci serce.-Zaśmiał się Cinna.-Spokojnie, już jest dobrze.
-O matko...-Poczułam jak dłonie mi się trzęsą.
-Tak, widziałem to.-Powiedział kiedy schowałam ręce do kieszeni krótkich spodenek.
-Mam tak... jak się zdenerwuję...
Kiedy doszliśmy Cinna wyciągnął Cassie na spacer, a Sam już dawno nie było. Usiadłam na fotelu cała przerażona... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz